Justyna Sobesto: "Na Bali zrozumiałam, że kluczem do szczęścia jest pokochanie siebie"
Ktoś kiedyś powiedział, że podróże to jedyna rzecz, na którą wydajemy pieniądze, a stajemy się bogatsi. Justyna Sobesto z Wodzisławia Śl. jest doskonałym potwierdzeniem tych słów. Nam opowiada o czasie pandemii na Bali, jasnych i ciemnych stronach Ameryki Środkowej i o tym, co dają jej podróże.
Zanurzała się w gorących źródłach na Islandii, podziwiała ośnieżone szczyty Himalajów oraz pływała po wodach Pacyfiku. Tych kilka miejsc to zaledwie zalążek i mała część wszystkich gdzie była i które zwiedziała pochodząca z Wodzisławia Śl. 30-letnia Justyna Sobesto. Przy okazji udowadnia, że chcieć to móc, a podróżowanie może dać o wiele więcej niż tylko ładne fotografie publikowane w mediach społecznościowych.
Od zawsze wiedziałam, że to nie chodzi o ilość, ale o to, co prawdziwego wyniosę z każdego wyjazdu - przyznaje nam podróżniczka z Wodzisławia Śl.
Nie o ilość a jakość chodzi
W pierwszą podróż Justyna wybrała się w 2016 r. W tamtą, jak i w każdą kolejną jej towarzyszem był jej partner, Jakub. - Na początku naszej znajomości wydarzyła się pewna tragedia, śmierć, która wstrząsnęła naszym światem. Stwierdziliśmy razem, że życie jest za krótkie, a my młodzi. Dlatego, postanowiliśmy, że wykorzystamy je właśnie w tym momencie, kiedy mamy na to możliwości, czas, akurat rzuciliśmy wtedy swoje prace i pieniądze na coś wartościowego, a nie tylko kolekcjonowanie rzeczy materialnych - mówi nam Justyna. Dalej przyznaje nam, że nigdy nie liczyła, ile państw odwiedziła, ile podróży odbyła, czy ile razy leciała samolotem. - Od zawsze wiedziałam, że to nie chodzi o ilość, ale o to, co prawdziwego wyniosę z każdego wyjazdu - podkreśla. Podróżniczka z Wodzisławia Śl. zwiedziła Maroko, kilka Wysp Kanaryjskich, była trzy razy w Azji, odbyła podróż po Ameryce Środkowej, a także zwiedziła większość Europy. Przy okazji miała możliwość zjedzenia lodów kokosowych na ulicach Bangkoku, fotografowania przechodniów w Londynie i rozkoszowania się zachodem słońca w Gwatemali. Relacje z podróży Justyny można obserwować na jej mediach społecznościowych, m.in. Instagramie.
Jasne i ciemne strony
Na nasze pytanie, dlaczego zaczęła podróżować, odpowiada krótko: "podróże dają mi niesamowitą wolność i poczucie całkowitego spełnienia". Dodaje, że wspomnieniami najchętniej wraca do szalonej podróży po Ameryce. - Przez kilka miesięcy jeździliśmy na stopa, spaliśmy w namiocie, uczyliśmy się hiszpańskiego rozmawiając z lokalnymi - opowiada. Ciepło wspominam także podróż do Nepalu. - Obserwowałam lokalnych mieszkańców, jak dosłownie spacerują po Himalajach z rękoma w kieszeni w zwykłych butach bez większego wysiłku. Obok nich zaś szli turyści ubrani w najlepsze sportowe ubrania, robiąc z siebie „bohaterów” - zwracając uwagę, że Nepalczycy to niesamowicie pomocni ludzie, zawsze uśmiechnięci i pełni miłości do ludzi i całego świata. W trakcie wielu podróży dostrzegła nie tylko jasne strony miejsc, które odwiedziła, ale także te ciemne. - Podróż po Ameryce pokazała, że dzieci w tamtych rejonach świata pracują i są bardzo zaradne od najmłodszych lat, prowadząc uliczne biznesy, handel, aby tylko sobie jakoś radzić. Niestety, nierzadko biorą też narkotyki, które są tam bardzo powszechne. To bardzo smutny obraz - wspomina.