830 numerów PESEL dla Ukraińców w Raciborzu. Kolejnych 100 w kolejce
Około 200 tys. zł wydało Miasto Racibórz na pomoc uchodźcom z Ukrainy w ciągu półtora miesiąca. Samorząd zapłacił przede wszystkim za zakwaterowanie i wyżywienie Ukraińców. Środki pochodziły z tzw. rezerwy kryzysowej w budżecie miasta.
Ile kosztowała urząd miasta dotychczasowa pomoc uchodźcom z Ukrainy?
To środki z naszego funduszu kryzysowego. Ogólna kwota nie przekroczyła 200 tys. zł, a mamy jeszcze odłożone trochę na tym koncie, zatem nie należy się obawiać, że zabraknie nam środków na walkę z jakimś niespodziewanym kataklizmem. Jesteśmy pod tym względem zabezpieczeni.
Ponadto na bieżąco otrzymujemy środki z rządowego Funduszu Pomocy, także te transferowane bezpośrednio do osób goszczących uchodźców z Ukrainy. Na jakieś 950 osób z Ukrainy w Raciborzu tylko 220 jest zakwaterowane w zasobach miejskich. Reszta przebywa w domach mieszkańców.
Na co przeznaczane są pieniądze kierowane dla uchodźców?
Chodzi o ich zakwaterowanie, wyżywienie, a także rozdzielenie środków za pośrednictwem Ośrodka Pomocy Społecznej np. 300 zł na start. Organizujemy też wydawanie numerów PESEL i już 830 zostało wydanych, a ponad 950 osób jest zarejestrowanych, czyli około 100 obywateli Ukrainy jeszcze obsłużymy. Dzięki temu uchodźcy mogą otrzymać "500 plus" i podejmują pracę, a to się już powszechnie dzieje. Dla mnie istotne jest zaangażowanie w pomoc raciborskiej spółki Rafako, która udostępniła Miastu obiekt przy ul. Bukowej na mieszkania dla Ukraińców. Okoliczne samorządy zazdroszczą nam tego typu rozwiązania.
Pamiętajmy też o pomocy w codziennych sprawach jak kierowanie osób do lekarzy, rozwiązywanie zwykłych ludzkich problemów, które się pojawiają. Po to jest zatrudniona w urzędzie osoba z Ukrainy, która przybyła tu w pierwszej fali uchodźców. To ułatwia nam komunikację z nowymi petentami.
Magistrat wsparł stronę społeczną mocno angażującą się w pomaganie uchodźcom i dał budynek przy Opawskiej, aby powstał tam magazyn pomocy humanitarnej. Jak pan ocenia tę współpracę?
Sądzę, że tak dużego zaangażowania w pomoc uchodźcom nie byłoby z pracy na etacie. Cieszę się, że połączenie sił - urzędu i wolontariuszy dało dobry efekt. Widać było to po uśmiechniętych dzieciach biegających po boisku pod magazynem, mimo tragizmu całej sytuacji to rodzi satysfakcję zarówno wolontariuszy jak i urzędników. Ja spotykam się osobiście z olbrzymią wdzięcznością za postawę raciborzan w tej sytuacji wojennej. Ostatnio tak było na śniadaniu wielkanocnym. Przyznam, że nie kojarzę ludzi, którzy spieszą do mnie z podziękowaniami, ale oni kojarzą prezydenta miasta i za moim pośrednictwem chcą przekazać słowa podziękowania za to, że znaleźli u nas drugi dom. Wciąż są ludzie, którzy z potrzeby serca potrafią pomóc i naprawdę nie trzeba długo czekać, by pojawiające się problemy zostały rozwiązane.
Ludzie
Radny, były prezydent Raciborza