Radny Lenk krytykuje wzrost zatrudnienia w urzędzie. “Milion złotych na nowe etaty”
Na majowej sesji mają być głosowane podwyżki płac w raciborskim urzędzie. Były włodarz Raciborza wytyka swemu następcy, że nie zabezpieczył tych środków w budżecie, tylko stawia radnych pod ścianą i teraz chce pieniędzy na wypłaty swych nowych podwładnych. - Takiej skali wzrostu zatrudnienia tu jeszcze nie było. To 14 nowych etatów przy inflacji sięgającej 13 procent - zauważa rajca z klubu “Razem dla Raciborza”.
Mirosław Lenk obliczył, że łączny koszt roczny stworzenia za prezydenta Dariusza Polowego 14 nowych etatów to milion złotych.
Sytuacja jest bez precedensu. Przez ostatnich 15 lat takiej skali interwencji jeśli chodzi o strukturę zatrudnienia nie było w urzędzie. Potrzebny jest dla tych nowych pracownikóœ milion złotych rocznie. Tworzy się mylny obraz wśród urzędników, którzy czekają od początku roku na regulację płac, patrzą na projekt uchwał i mają nadzieję na wyższe wynagrodzenia. Tylko my uważam, że prezydent działa wbrew kolejności. Wpierw zatrudnia, daje wysokie płace, a potem idzie do rady po pieniądze. W ten sposób musiało zabraknąć na wynagrodzenia i na regulacje - mówił radny Lenk na posiedzeniu komisji gospodarki miejskiej w maju.
Według Lenka skala zatrudnienia osiągnęła niespotykany wymiar. - W niektórych wydziałach przyjęto po 3 nowe osoby. Urzędników zawsze brakowało, wszyscy są zawaleni robotą, ale to są pieniądze publiczne, to nie jest spółka, że zarabia się na wynagrodzenia pracowników. Skala zatrudnienia nas wszystkich przeraziła. Dlatego zwracam uwagę, że to aż milion złotych rocznie - zaznaczył M. Lenk.
W jego opinii D. Polowemu chodzi o przekaż, że prezydent - dobry dla urzędników przychodzi do rady miasta po pieniądze dla nich, a tymczasem zła rada neguje, bo chce zrobić na złość prezydentowi.
Tak nie jest. Chcę, żeby pracownicy zobaczyli gdzie się podziały ich pieniądze na podwyżki - podkreślił Lenk.
To nie jest przerost zatrudnienia
Były włodarz zażądał, jako szef komisji budżetowej, wyliczeń z magistratu dotyczącego płac w samym urzędzie i jednostek mu podległych - straży miejskiej, RCK, Muzeum, Biblioteki, OPS-u, Arboretum, MZB i OSiR. - Potrzebna jest radnym kompletna informacja - argumentował.
Polityki kadrowej magistratu bronił drugi zastępca prezydenta Raciborza Dominik Konieczny. Nie chciał, by radni uwierzyli, że przy Batorego notuje się przerost zatrudnienia. - Wszystkie nowe stanowiska wynikają z jakichś zadań do realizacji. My tu nie tworzymy etatu dla etatu. Myślę, że radny Lenk rozumie ten mechanizm, bo tak samo zatrudniał w urzędzie pracowników. - Nie tak samo - zastrzegł były prezydent.
Wiceprezydent zaznaczył, że może wyjaśnić konieczność wzrostu zatrudnienia na przykładzie podległych mu wydziałów. - Każda z tych nowych osób wykonuje konkretne zadania z czegoś wynikające. Samorządy wciąż są obciążane nowymi obowiązkami - nadmienił.
Na przykład w wydziale gospodarki nieruchomościami mamy 2 nowe stanowiska. Chodzi o sprzedaż nieruchomości rolnych. Jest z nimi ogrom pracy, to sprawy związane ze sprzedażą działek, dla których trzeba przeprowadzić procedurę, to identyfikacja, wyceny, zarządzenia, uchwały. Proces sprzedaży jest skomplikowany i nie sposób, żeby wykonać tą pracę poprzez urzędników, którzy dotąd byli zatrudnieni - stwierdził D. Konieczny.
Górka nie topnieje
Zastępca Polowego omówił też sytuację w wydziale dróg miejskich, gdzie nadzoruje się obsługę płatnych parkingów. Są teraz parkomaty, system, ich obsługi i parkingowi, ale jest również zalew niezapłaconych postojów. Trzeba się nimi zająć, ustalić nieuczciwych kierowców i, egzekwować należne Miastu kwoty. - Ratujemy się stażystami, ale górka nie topnieje. Tą pracę ktoś musi wykonać, bo to są dochody dla budżetu miasta - podkreślił Konieczny.
Wskazał ponadto na wydział komunalny, który wdraża kontrolę systemu gospodarowania odpadami, aby uszczelnić system poboru opłat. - Jak tego nie będziemy robić, to pieniądze będą uciekać - skwitował.
Moglibyśmy tego nie robić, ale wtedy byłaby krytyka pod adresem prezydenta, że nie realizuje celów - zauważył Konieczny.
Problem ze stabilnością zatrudnienia
Wiceprezydent wrócił do momentu, gdy przygotowano projekt uchwały budżetowej - 15 listopada 2021. Wtedy inflacja wynosiła 7%. W grudniu, gdy rada przegłosowała budżet ten wskaźnik wyniósł 5,4%. Na dziś inflacja sięga 12,4%. - To zmienia postać rzeczy, bo jest daleko poza tym, co służby finansowe zakładały. Mamy też problem z utrzymaniem stabilności zatrudnienia w urzędzie. Ktoś idzie na emeryturę i nie ma chętnych, robimy 4 nabory i wszystkie są nieskuteczne. Bo kto ma kwalifikacje, to jak słyszy, że możemy mu dać 4,5 tys. zł to mnie zabije śmiechem. Będzie trzeba zlecać realizacje na zewnątrz, zatrudniać firmy, bo trzeba wypełniać zadania nałożone na gminę - tłumaczył radnym Konieczny.
Dodał, że są pracownicy, którzy nie akceptują poziomu odpowiedzialności za powierzone zadania przy obecnych zarobkach i rezygnują z zatrudnienia w urzędzie.
Mirosław Lenk podtrzymał swoją opinię, że nie taka powinna być kolejność działań podejmowanych przez prezydenta, a skala tworzenia nowych etatów jest niespotykana. - Ja przez 12 lat utworzyłem może kilka nowych, a i tak wcześniej przekonywałem radę, żeby znaleźć na to pieniądze. Tu mówimy nawet o 18 etatach utworzonych, a 14 już obsadzonych. Rozmowy prezydenta z nami zabrakło, a do wynagrodzeń potrzeba miliona więcej. Urząd też działa w oparciu o zasady rachunku ekonomicznego - stwierdził przewodniczący komisji rozwoju gospodarczego i budżetu. Wskazał, że może są etaty, które się bronią, ale są też przyjęcia, by prezydent Polowy miał dobry PR.
Urzędnicy zarabiają mizernie
Lenk wspomniał o wydziale organizacyjnym i stanowisku sekretarza. Stwierdził, że tu zadziałała koniunktura i nie potrzeba było tworzyć etatu szefa wydziału. - To nie Warszawa czy Wrocław, żeby robić takie rzeczy. Sekretarz wystarczy do tej pracy - ocenił radny.
Zdaniem Mirosława Lenka radni są teraz w sytuacji przymusowej, bo umowy o pracę są już zawarte i trzeba je teraz regulować. Dodał, że zdaje sobie sprawę, że wielu urzędników zarabia mizernie i on nie żałuje im podwyżek. - Ale skala zatrudnienia nowych osób nas przeraziła - podsumował.
Kolegę z fotela szefa komisji poparł przewodniczący komisji Piotr Klima. - Jesteśmy postawieni pod ścianą, szantażowani. To niebywały stosunek władzy wykonawczej do władzy uchwałodawczej, traktowanie nas jako zbędnego członu samorządu. To jest zadanie dla komisji rewizyjnej, taka analiza każdego etatu. To niezgodne z duchem czasu i potrzebami Miasta.
Czy pozyskujecie do pracy takich świetnie przygotowanych? Im potrzeba całych miesięcy nauki, są jeszcze współzależności międzyludzkie, a potem kursy, szkolenia; studia, a my płacimy za to - oznajmił P. Klima.
Dominik Konieczny skomentował te uwagi, mówiąc, że urząd i tak za mało wydał na szkolenia pracowników.
Ludzie
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
Radny Gminy Racibórz
My chcemy kompetentnych i zmotywowanych urzędników, by urząd funkcjonował jak należy. Jeśli doszło obowiązków, a już wcześniej było ich za dużo i ludzie czuli się przytłoczeni nimi, nieodpowiednio nagrodzeni, to należy to zmienić. Stażysta, czy człowiek bez wiedzy wielokrotnie nie podoła. Lenk przez 12 lat utworzył kilka etatów. Być może. Może przyczyniło się to także do degrengolady i stagnacji miasta. Lenk oszczędzał? Chyba na zwykłych pracownikach i mieszkańcach, bo nie miał oporu co do bardzo dużych zarobków swoich, czy kolegi Wojnara. Z ustawieniem przetargu pod konkretne, kosztowne auto dla urzędu też również nie miał problemów. Jak można przeczytać poniżej, to i znajomkom wpadły jakieś etaty (zapewnie nie za mininalną krajową). Kilku lokalnych przedsiębiorców też nie narzekało na współpracę i pewien monopol. Wiemy jak było. PK, wodociągi... wiemy jak niekorzystnie było wtedy dla nas mieszkańców. I Klima sam się zaorał. Jeśli przychodzą ciągle nowi, jest rotacja, zmiany, kolejne kursy od zera, to to wszystko kosztuje i hamuje (to co Klima lubi robić), więc być może rozsądnym oraz opłacalnym jest korzystanie z doświadczonych ludzi, bo w ostatecznym rozrachunku i tak da to lepszy efekt. Mamy totalną amatorkę w radzie, więc niech chociaż urząd będzie profesjonalny i niech robi wyniki dla mieszkańców. Brak kasy? Planu na działkę przy ogrodowej nie macie, więc środki się znajdą i jeszcze zostanie na inne, rozsądne cele.
Lenk robił to lepiej: synowa została zatrudniona w Wodociągach, tak samo jak żona Rumuna, żona Staszka do OSiR-u, a żona Wiecha na dyrektorkę… facet czysty jak łza!
Jak ktoś jest zorientowany w prawie to wie, że obowiązków prawnych, też w dokumentacji i zadań samorządu przybyło. A w samorządzie o strukturze i ilości etatów decyduje kierownik urzędu. No przecież ten urząd rozrastał się też za poprzedników i ważnej jest ile oni zarabiali w stosunku do diety radnego a ile teraz w przeliczeniu na czas pracy. A co do sekretarza pisały media i chyba nikt nie niej na tyle nierozsadny by tego nie zrozumieć. Jako mieszkaniec wyczekuję by styl organizacji zmienił się, więc niech jest nowy naczelnik bo urząd od lat jest taki sam w sensie obsługi na stojąco, niskiej cyfryzacji usług i wyglądu jak za komuny itd..czyli byle się oddzielić od klienta, mnóstwo dziwnych mebli a w biurze wszystko na wierzchu, BIP taki nieczytelny i nieintuicyjny. Może Pan radny dawno tam nie był jako klient a mieszkańcy jednak tak. Niech to w końcu nadąży za zmianami poziomu usług na rynku komercyjnym nawet przy większej ilości pracowników. Jako pracodawcy wiemy że wieloletni, niezadowolony i wypalony pracownik zostaje w tyle za nowym pełnym entuzjazmu. A brak entuzjazmu jest głównie z niskich pensji.
Czy radny Lenk zauważył o ile zwiększyły się dochody miasta? Ktoś tą dodatkową prace musi wykonać