„Jurek to był dobry przyjaciel”. 7. Bieg bez barier czyli wspomnienie Wiśniewskiego
Na stadion miejski przy ul. Zamkowej przyszło 22 maja więcej osób niż przed rokiem, kiedy jeszcze trwała pandemia. Biegali, chodzili i bawili się razem - sprawni i niepełnosprawni, bo ta impreza integruje wszystkie środowiska. Wymyślili ją przed laty nieżyjący już Jerzy Wiśniewski i kontynuujący jego dzieło Krystian Pilszak.
Na stadionie spotkaliśmy m.in. Tomasza Bielińskiego, jeszcze do niedawna osobę trwale związaną z OSiR, ale obecnie pracownika Powiatowego Centrum Sportu (PCS). - Od zarania ten bieg tworzony jest na barkach Krystiana Pilszaka. Pomocą służy tu także Miasto Racibórz, a w tym roku dołączył PCS i jest tu również Pracownia Przyszłości z Tomkiem Kuryłowiczem. To ważna impreza, bo mało jest wydarzeń sportowych dla niepełnosprawnych - powiedział nam Bieliński.
Podkreślił, że Bieg bez granic wpisał się na stałe do kalendarza raciborskich imprez i wciąż budzi duże zainteresowanie. - Ważnym dodatkiem jest część integracyjna, animacje dla dzieci. Jak zbliża się termin organizacji wydarzenia, to nikogo nie trzeba namawiać, wszyscy chętnie się przyłączają - podkreślił nasz rozmówca.
Tomasz Bieliński przyznał, że tęskni za swoim poprzednim miejscem pracy, bo poświęcił OSiR-owi 8 lat. - Ciągnie mnie, ale daleko nie odszedłem, a przy wielu projektach działamy razem - podsumował.
Krystian Pilszak organizował, kibicował i trenował
Widoczną grupą była reprezentacja Koleżeńskiej Grupy Wsparcia „Nadzieja”, która po raz 5 uczestniczyła w tym biegu. - My się co tydzień spotykamy i w takich akcjach sprzyjających bierzemy chętnie udział. Jurka Wiśniewskiego dobrze pamiętamy, bo to on razem z żoną prowadzili tę imprezę. Niestety on odszedł od nas wszystkich, ale zostały po nim dobre wspomnienia. Dobrze, że jest bieg jego imienia - podkreśliła liderka grupy pani Małgorzata.
Panie i panowie z „Nadziei” musieli pokonać 5 km. - Dajemy radę, bo na treningu zrobiłyśmy 5 km. Tu nie chodzi o rywalizację, a uczestnictwo - dodała członkini grupy wsparcia.
Wśród uczestniczek marszu nordic walking spotkaliśmy panią Zdzisławę, znaną z licznych relacji Andrzej Kuśnierza z PTTK z jego wypraw górskich dla raciborzan. Spytaliśmy ją o udział w imprezie integrującej Bieg bez granic jak i zamiłowanie do turystyki. - Dla mnie to jest sposób na życie, ja tak ładuję swoje baterie. Jestem szczęśliwa że zdobywam kolejne szczyty, ale równie ważne jest dla mnie uczestnictwo w klubie „Nadzieja”. Tworzymy zgrane towarzystwo, jesteśmy razem i robimy coś wspólnie. Taki też jest zamysł tej imprezy - podkreśliła pani Zdzisława.
Obok niej znalazł się Józef Dradrach, który śp. Jerzego Wiśniewskiego nazwał dobrym przyjacielem. Dradrach jest jednym z Sokółów, aktywnym działaczem Klubu Olimpijczyka. - Bardzo lubię sport, a na klombie obok Sokoła (obecny PCS) są moje dzieła upamiętniające idee olimpijskie - powiedział nam słynny raciborski kamieniarz, którego dzieła zostaną na tej ziemi przez długie lata.
- Świat bez Jurka na pewno nie jest już taki sam. On zawsze był przy sporcie, długo żył z niepełnosprawnością. On zawsze był przyjazny każdemu i nie zapamiętano go jako osoby z ułomnością, ale z jego działań. W sporcie był zapaśnikiem, podnosił ciężary i tak nabawił się tej życiowej kontuzji. Jurek był uczniem mojej żony, kiedy pracowała na stanowisku dyrektorskim w SP15 - wspominał J. Dradrach.
Medale wręczał m.in. dyrektor Paweł Król
W wydarzeniu wzięli udział harcerze ze Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, z 3 i 4 drużyny - Przyszyliśmy pomóc i przygotowaliśmy zabawy dla najmłodszych - mówili Nowinom drużynowy Jakub, przyboczni Julia i Marcin oraz zastępowa Zosia.
Punkt zabezpieczenia medycznego przygotowali ratownicy i pielęgniarki z firmy Life-Ratownictwo Medyczne i Pielęgniarstwo. Prezentowali szkolenia o sytuacjach krytycznych, np. jak poradzić sobie ze stanem nieprzytomności u osoby ratowanej, czy w przypadku zadławienia. Wykonywali także m.in. pomiar poziomu cukru. - Starsze osoby podejmują tu duży wysiłek w słońcu. Warto sprawdzić czy to dla nich wskazane - mówił nam Mariusz Cichoń.
Aktywnym wolontariuszem w Raciborzu jest Tomasz Kuryłowicz. Znał Jerzego Wiśniewskiego z licznych działań społecznych. - My współpracowaliśmy przez lata. „Rywalizowaliśmy” w Raciborzu o miano najlepszego wolontariusza w powiecie. Brakuje jego i takich osób jak on. Jurek był ważną postacią dla tego biegu - podkreślił Kuryłowicz.
Pracownia Przyszłości zajęła się pomocą przy biurze zawodów. - W organizacji tej imprezy widać duży wkład Krystiana Pilszaka. Bieg jest jego dzieckiem, on z Jurkiem to zaczęli - zaznaczył pan Tomek.
Kuryłowicz jest zwolennikiem włączania środowiska niepełnosprawnych do wydarzeń miejskich. - Ja od dawna jestem za pokonywaniem wszelkich barier, a to się łączy z aktualnym tematem uchodźców z Ukrainy, bo my teraz łączymy się z nimi i chcemy, żeby tak jak obecni tu na biegu niepełnosprawni poczuli się ważną częścią raciborskiej wspólnoty - podsumował członek Pracowni Przyszłości.
Dyrektor OSiR Paweł Król mówił nam, że ośrodek nie ma się kojarzyć tylko ze sportem wyczynowym. - Na tym to polega, żeby propagować także zachęty do takiej powszechnej aktywności, bez względu na ograniczenia. Chcemy, żeby raciborzanie próbowali tej rywalizacji, także ze swoimi słabościami. My się chętnie się przyłączamy do inicjatyw, a dzięki panu Krystianowi to się właśnie dzieje w kontekście Biegu bez granic. Potrzebne są takie osoby, które poświęcają się w całości wydarzeniom - mówił przed startem biegu szef ośrodka sportu.
Tak wyglądał start biegaczy
Król zauważył, że niepełnosprawni mają w kalendarzy sportowym swoje imprezy w różnych lokalizacjach, ale OSiR jest otwarty na kolejne wydarzenia dla tego środowiska w Raciborzu. Aktualnie Bieg bez Granic jest najważniejszą sportową propozycją dla niego w ciągu roku.
Irenie Białuskiej - doświadczonej tłumaczce języka migowego bardzo brakuje Jurka Wiśniewskiego. - Czasem zapominam, że już go nie mam i łapię się na tym, że chciałabym do niego wpaść, coś przegadać, poradzić się - przyznała obecna radna miejska. Cieszy się, że Bieg bez granic jednoczy osoby różnych środowisk. - Bo nie są tu tylko z takie z jakąś niepełnosprawnością. Mamy okazję się spotkać, to potrzebne. Dziś mamy tutaj również osoby z Ukrainy. To niesłyszące dwie panie, które uwielbiają biegać.
Na imprezie upamiętniającej jej zmarłego męża nie mogło zabraknąć Katarzyny Wiśniewskiej. - Dziś tylko jestem uczestniczką, już nie współorganizatorką - podkreśliła raciborzanka. Przyszła z kijkami, ale zastanawiała się nad biegiem. - Może to połączę. Cieszę się, że przyjaciele Jurka o nim pamiętają. Tu ukłony w stronę Krystiana i jego rodziny, za ogromny wkład w przygotowania tej imprezy - podkreśliła pani Kasia.
Jak wygląda życie bez pana Jurka? - Trzeba ustawić sobie w głowie, że pewne drzwi się zamknęły, choć został w nich wizjer czyli wspomnienia. Teraz trzeba otworzyć nowe, nieznane. Uśmiechnąć się i zacząć żyć dalej. Wiele pięknego jeszcze przed nami, dlatego trzeba iść do przodu. Znalazłam nowy cel w życiu. To góry. Pokochałam je - powiedziała nam K. Wiśniewska, która przyszła na bieg razem z córką.
Prowadziliśmy ze stadionu OSiR transmisję na żywo. W materiale wideo rozmowy z uczestnikami i organizatorami.