Poznajcie ich. Ukraińcy na Śląsku. Inna i Ilja
Jestem Tatiana. Tworzę dla Was cykl krótkich reportaży. To historie moich rodaków, którzy tak jak ja, uciekając przed wojną, znaleźli schronienie w Polsce. Osobiste opowieści, w których dzielimy się tym kim jesteśmy, gdzie teraz mieszkamy, jak przeżywamy rozłąkę z naszym domem. Każdy ma swoją unikalną historię do opowiedzenia, ale wszyscy dzielimy wspólny los uchodźców wojennych.
Inna i Ilja
Witajcie! Niedawno poznałam Innę i 4-letnią Ilję z Nowego Bugu w obwodzie mikołajowskim i zapytałam o ich historię. Kobieta ma również syna, Vlada, który ma już 14 lat. Do Polski przyjechali w połowie marca, chociaż od pierwszych dni wojny mieli nadzieję, że będą mogli zostać w kraju, że nie będą musieli uciekać. Ale kiedy wróg zaczął niszczyć pobliskie miasto Basztanka, kobieta zdała sobie sprawę, że nie ma na co czekać, to ostatnie chwile, by zabrać to, co najbardziej potrzebne i wyjechać. Mąż Inny od 7 lat pracuje w Polsce, w budownictwie. "Nieraz już mówił mi, żebym spakowała rzeczy, zabrała dzieci i przyjechała". Przed wojną rodzina widywała się z ojcem raz na trzy miesiące. Teraz wynajęli dwupokojowe mieszkanie w Wodzisławiu i spędzają ze sobą znacznie więcej czasu. Decyzję o ucieczce z Ukrainy kobieta odkładała do ostatniej chwili. Przyznaje, że do tej pory nie opuściło jej poczucie zagubienia i niepewności. Nie wiedziała, co robić. "W kraju jest wojna, jestem sama z dwójką dzieci, mój mąż jest daleko" - zastanawiała się, rozważając różne możliwości. Chociaż jeździ samochodem, to nie zdecydowała się samodzielnie odbyć tak długiej i nieprzewidywalnej podróży do innego kraju. "Pomogła nam wolontariuszka z Włodzimierza Wielkiego. Nastoletni chłopak, razem ze swoim ojcem od momentu wybuchu wojny pomagali przewozić ludzi" - mówi Inna. "Prowadząc mój samochód, mężczyzna zawiózł nas do granicy z Polską. Stamtąd już jechałam sama, a na terenie Polski czekał na mnie mąż" - wyjaśnia. Początkowo rodzina osiedliła się w mieszkaniu dla pracowników budowlanych, w których mieszkał ich ojciec. Ale ich 14-letni syn czuł się tam bardzo źle. Postanowili więc wynająć mieszkanie w Wodzisławiu. Przeprowadzili się, Vlad natychmiast został przyjęty do miejscowej szkoły, poznał nowych przyjaciół, ożył. Córka, Ilyusha, została zapisana do przedszkola, ale do tej pory nie spędziła tam zbyt wiele czasu, bo często choruje. Inna i jej rodzina bardzo lubią Polskę. "Sami pochodzimy z małego miasteczka, a Wodzisław, dla porównania, to jak metropolia" - uśmiecha się kobieta. Bardzo chciałaby wrócić do domu na Ukrainie, ale sytuacja na razie na to nie pozwala. Stale sprawdzają, co dzieje się na miejscu, ale każdą decyzję co do swojej przyszłości będą podejmować, biorąc pod uwagę przede wszystkim to, co dla nich najważniejsze - bezpieczeństwo dzieci.
Привітик. Познайомилась нещодавно з Інною та 4-річним Іллею з Нового Бугу Миколаївської області. І розпитала її історію).
У жінки є ще старший син Влад, якому вже 14 років. Приїхали до Польші в середині березня. З першого дня війни сподівалися, що не доведеться нікуди виїжджати. Але коли ворог почав громити Баштанку, місто поблизу, жінка зрозуміла, що треба збирати речі. «Чоловік вже не раз казав мені, щоб забирала дітей і їхала. Він працює в Польші вже 7 років на будівництві». Бачилася сім’я з татом раз на три місяці. Тепер винаймають двокімнатну квартиру у Водзіславі і проводять значно більше часу разом. Поїздку жінка відкладала до останнього. Але почуття повної розгубленості і незахищеності не покидало. «В країні війна, я сама з двома дітьми, чоловік далеко», - пояснює Інна. Жінка водить машину, але на таку довгу і непередбачувану дорогу в іншу країну не наважилася. «Нам допоміг волонтер з Володимира-Великого. Молодий хлопець разом з батьком почав їздити з початком війни і розвозити людей, - розказує Інна. На моїй машині батько хлопця довіз нас до кордону з Польшею. А звідти я вже трохи проїхала сама і на території Польші чекав чоловік». Спочатку сім‘я поселилася в робочому домі будівельників, де мешкав їхній тато. Але старшому сину там було зовсім сумно. Тож, прийняли рішення орендувати квартиру у Водзіславі і переїхати туди. Влада одразу прийняли в місцеву школу, в нього з‘явилися друзі і хлопець ожив. Молодшого Іллюшу віддали в дитячий садочок, але поки що хлопчик ходить туди мало, бо часто хворіє. Загалом, Інні та її родині дуже подобається у Польші. «Ми самі родом з малесенького містечка, а Водзіслав, у порівнянні, просто мегаполіс», - усміхається жінка. Додому хочеться, але будемо дивитися по ситуації. Безпека дітей перш за все».