Myślałeś, że to jedzenie jest wegetariańskie? Zaskoczę cię. 5 produktów, na które warto zwrócić uwagę jako początkujący wegetarianin
Przejście na wegetarianizm wydaje się proste – przestajesz jeść mięso i tyle. W każdym razie mi się tak wydawało. Muszę jednak przyznać, że się myliłam.
Ukryte składniki odzwierzęce w produktach, w których nigdy byś się tego nie spodziewał
Trudno mi powiedzieć, kiedy dokładnie przeszłam na wegetarianizm, ale wiem, że byłam wtedy jeszcze młodą dziewczyną, właściwie dziewczynką – nastolatką. Niezbyt znałam się na składach, nie miałam w tym wprawy i nie wiedziałam, jakie tajemnicze składniki kryją się za symbolem “E”. Swoją drogą “E” to nie zawsze jakieś świństwo, czasem to składnik, który doskonale znamy z kuchni. Dla przykładu, E163 to naturalny barwnik pochodzenia roślinnego. Oczywiście są również “E” oznaczające prawdziwe ohydztwa, które obrzydziłyby nawet niejednego mięsożercę, ale o tym za chwilę.
Teraz już jestem dorosła. Od kilku lat sama się utrzymuję, sama dbam o swoją dietę, sama robię zakupy. To nauczyło mnie odróżniać produkty faktycznie wegetariańskie od tych, które wydają się takimi z pozoru. Teraz wiem również, w jakich produktach są niepotrzebne cukry (zmora przy kupowaniu soków), konserwanty i ulepszacze.
Muszę jednak przyznać się bez bicia, że na swojej wegetariańskiej drodze nacięłam się na kilka produktów. Przedstawię je w krótkiej liście i opiszę, dlaczego nie są wegetariańskie.
Jak już mowa o “E”
Jak wspomniałam, nie każde “E” jest złe. Są jednak takie, za którymi kryją się, no cóż, dość… zaskakujące rzeczy. Dla przykładu – E120 to prawdziwy horror. Jest to barwnik, który odpowiada za intensywną czerwień twojego jedzenia. Tworzony jest z małych, czerwonych robaczków. E120 zwykle znajdziemy w czipsach paprykowych, jogurtach truskawkowych, czerwonych landrynkach i oranżadach.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że przez pierwsze kilka miesięcy swojej “przygody” z wegetarianizmem nie byłam tak naprawdę wegetarianką, bo cały czas z wielką chęcią jadłam na śniadanie musli z jogurtem truskawkowym, a w weekendy do netflixowego seansu przegryzałam ulubione czipsy paprykowe.
W ramach ciekawostki dodam jeszcze, że większość czipsów o smaku umami/mięsnym jest wege, natomiast czipsy o smakach warzywnych już niekoniecznie. Zabawne, prawda? W każdym razie mnie bawi.
Sery z podpuszczką
Dla wielu osób to pewnie powszechna wiedza, ale dla mnie niekoniecznie taka była. Nigdy nie byłam jakąś fanką serów. Gusta moich kubków smakowych ograniczają się do goudy i cheddara. Na całe szczęście mam chłopaka, który uwielbia sery i całkiem dobrze się w nich orientuje, dlatego zanim zdążyłam zaliczyć serową wpadkę, on zwrócił mi uwagę na to, by dokładnie przeczytać skład danego sera i sprawdzić, czy jest na podpuszce tradycyjnej, czy mikrobiologicznej. Dlaczego? Już tłumaczę. Tradycyjna podpuszczka to enzym trawienny, który znajduje się w dużych ilościach w śluzówce żołądka cielęcego. Znajdziemy ją głównie w serach włoskich i tych z wyższej półki.
Natomiast podpuszczka mikrobiologiczna, na której nam zależy, to tańszy i wegetariański odpowiednik tradycyjnej podpuszczki. Jest to preparat otrzymany w wyniku fermentacji grzyba Rhizomucor miehei. Zawiera enzym koagulujący mleko i zachowuje się identycznie, jak podpuszczka cielęca.
Dlatego rada ode mnie: macie ochotę na włoski ser, a jesteście wege? Poszukajcie tych tańszych wersji i skupcie się przede wszystkim na grana padano.
Pyszne pączusie z dyskontu
To, że pączki są zwykle smażone na smalcu, to oczywiście wiedziałam. Zresztą, moja babcia byłaby bardzo niezadowolona, gdybym nie miała o tym pojęcia. Zawsze wychodziłam jednak z założenia, że na próżno szukać tłuszczu zwierzęcego w tanich pączkach z dyskontu, bo w końcu smalec jest dosyć drogi. Dałabym sobie za to rękę uciąć i teraz nie miałabym ręki. Okazuje się, że wypieki z popularnych dyskontów jednak zawierają smalec. Co prawda są to bardzo małe ilości, ale jednak.
Gotowe dania
Kto z nas czasem nie kupił gotowych pierogów z marketu, bo nie chciało mu się gotować? Okazuje się, że sprawa tutaj ma się podobnie, co w przypadku pączków. Również zawierają smalec, szczególnie te, które nie są głęboko mrożone i wymagają jedynie podgrzania.
Żelki i żelatyna
Dla mnie fakt, że żelatyna nie jest wegetariańska jest dość oczywisty, ale postanowiłam, że i tak umieszczę ją na liście. Zauważyłam, iż sporo moich znajomych nie ma o tym pojęcia, więc może i tutaj ktoś taki się znajdzie.
No więc tak – większość żelków, które dostaniemy w marketach jest wytwarzanych na bazie żelatyny. Żelatyna to nic innego jak białko z kości, skóry i ścięgien zwierzęcych. Jeżeli szukasz wege żelków, to zwróć uwagę na te, które produkowane są na pektynach lub agarze. Przy okazji – polecam takie słodycze rodzicom z dziećmi. Są dużo miększe i delikatniejsze niż tradycyjne żelki.
Zaskoczyła cię jakaś pozycja na liście? Daj znać w komentarzu!
najbardziej zaskoczyło mnie że redakcja publikuje takie bzdury
Witam, zaskoczyło mnie E-120