Dyrektor Anna Kijek: kąpielisko "Wodnik" może być perełką ziemi raciborskiej [WYWIAD]
Z Anną Kijek, szefową Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Kuźni Raciborskiej rozmawiamy o 40-leciu domu kultury, jej dyrektorowaniu oraz o miejscowym kąpielisku. - Jeżeli nam się tylko uda, to "Wodnik" będzie perełką ziemi raciborskiej. To miejsce z ogromnym potencjałem - zapowiada dyrektor rewitalizację, na którą poszukiwane są środki. Rozmawia Dawid Machecki.
- Czym jest dla pani dom kultury?
- Może zabrzmi to dziwnie, ale życiem. Jestem emocjonalnie związana z tym miejscem. Pracuję tutaj już 15 lat, a na stanowisku dyrektora czwarty rok. Kocham swoją pracę.
- Jaką pani jest szefową?
- Wymagającą, ale starałam się być bardzo wyrozumiała. Myślę, że jestem nieszablonowa.
- Relacje szef-pracownik są inne niż pracownik-pracownik, bo przecież nie może pani ponarzekać z koleżanką na dyrektora. To była łatwa czy trudna droga, aby zamienić się z pracownika w dyrektora?
- Zanim zostałam dyrektorką, to około 11 lat pracowałam jako instruktor, później jako kierownik kadry instruktorskiej.
Poukładanie tych relacji z pracownikami było trudne i zajęło mi trochę czasu.
- W takim razie szybko podjęła pani decyzję o wystartowaniu w konkursie?
- Nie, do samego końca nie byłam pewna czy tego w ogóle chcę. Chciałam spróbować, bo wydawało mi się, że mam dużo w kwestii kultury do powiedzenia. Wygląda na to, że nadal tak pozostało (śmiech).
- No i jak pani ocenia ten krok?
- Pierwszą moją kadencję, czyli trzy ostatnie lata oceniam jako ogromną lekcję. To był trudny okres, bo przecież na te trzy lata dwa przypadały w pandemii.
Nie za bardzo mogliśmy więc wyjść gdzieś na zewnątrz, a co za tym idzie rozwinąć skrzydła, aczkolwiek pomimo tej sytuacji dokonaliśmy wiele. Jako dom kultury byliśmy otwarci ciągle, na różne sposoby, czyli np. przez media społecznościowe. To było wyzwanie dla nas wszystkich; przekonaliśmy się, że można tworzyć kulturę w każdej, nawet jakby się mogło wydawać, najgorszej sytuacji. Najbardziej cieszą mnie chwile, kiedy podchodzą do mnie mieszkańcy po jakimś wydarzeniu i mówią, że czują się tutaj, jak w domu. To jest piękne.
- Skoro o wydarzeniach mowa, to czasami można panią zobaczyć na scenie, chociażby z kuźniańskim teatrem „Senioralne Forte”. Lubi pani powracać do takich zajęć?
- Tak. Zdarza mi się wystąpić, zdarza mi się poprowadzić zajęcia. Robiłam to wiele lat i uwielbiam to.
Ja w ogóle kocham ludzi, uwielbiam z nimi pracować, szczególnie z dziećmi i młodzieżą. Nie jestem tylko szefową, ale czasem również wracam do instruktorskich korzeni, co dla mnie jest fantastyczną odskocznią.
- Z jakimi planami przejęła pani rządu w ośrodku?
- Przede wszystkim zależało mi na współpracy z lokalną społecznością, bo miałam niedosyt. I myślę, że udało się to zrealizować. Zależało mi też na tym, aby wycisnąć z tego miejsca dużo, dużo więcej. Pracujemy nad tym każdego dnia. A mamy gdzie działać, bo zarządzamy piętnastoma obiektami. Jednym z mankamentów jest to, że nas jako kadry Kuźni Kultury jest bardzo mało, ale za to mam zaszczyt pracować z najlepszą „ekipą” na świecie. To garstka bardzo zaangażowanych, otwartych, pozytywnie zakręconych ludzi, co jest świetne, bo dzięki temu tworzymy wspaniałe imprezy, a pomysłów na nowe nam nie brakuje.
- A co jeszcze chce pani zmienić?
- Ooo (śmiech). Troszeczkę tego jeszcze jest. Na pewno wygląd kilku obiektów, bo niektóre miejsca bardzo tego potrzebują. Chciałabym, też postawić na młodzież. Zdaje sobie sprawę, że praca z młodzieżą w dobie cyfrowego świata, ale też walki z czasem, bo mają dużo innych obowiązków, jest trudna. Oczywiście to nie jest tak, że w ogóle nie mamy młodzieży, bo jej nie brakuje, ale mam zdecydowanie większy apetyt.
Ludzie
Dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Kuźni Raciborskiej
jakaś kpina
Jeszcze kosze na śmieci, bo po tych gościach na wodniku niestety w lasach i okolicy brudno jest a koszy brak.