Dawny Racibórz ożył na pocztówkach. Hołd Muzeum dla Alfreda Otlika i jego rodziny
Darem pamięci nazwał tę wystawę wiceprezydent Dawid Wacławczyk, a szef Muzeum Romuald Turakiewicz mówił, że pełna sala gości świadczy, że przeszłością Raciborza interesują się nie tylko muzealnicy, ale wiele, wiele osób. Od 18 listopada można oglądać w Muzeum pół tysiąca eksponatów ze zbiorów Alfreda Otlika.
Materiał wideo:
Otwierając wystawę dyrektor Turakiewicz podziękował rodzinie zmarłego darczyńcy, że tak piękny dar trafił do Muzeum. Poprosił o zabranie głosu i parę osobistych wspomnień Grzegorza Wawocznego. Ten powiedział, że Alfreda Otlika poznał dzięki ogłoszeniu o poszukiwaniu starych pocztówek. W połowie lat 90. ubiegłego wieku Otlik pokazał mu swoje zbiory. Był rodowitym raciborzaninem z Płoni. Pracował w ZEW-ie, gdzie cechowała go dbałość o szczegóły, konkretne podejście do tematu.
Zebrani w Muzeum usłyszeli, że pierwsze pocztówki kupował na stoiskach ze starociami, w trakcie czwartkowego i sobotniego handlowania na raciborskim targowisku. W dobie internetu nowych elementów kolekcji szukał na Allegro, czy na eBay. Wtedy pojawiali się konkurenci jak np. raciborzanin Henryk Sowik. Kolekcjonerzy, czy domy aukcyjne przesyłali Otlikowi propozycje zakupu, wiedząc, że jest taki starszy pan w Raciborzu, który może być zainteresowany.
Wawoczny wspominał wspólne z Orlikiem wyjazdy na giełdy staroci do Bytomia i katowickiego Spodka. Tam trzeba było mieć w kieszeni kilka tysięcy złotych, by wrócić z czymś nowym do kolekcji.
W Raciborzu wydano albumy z pocztówkami ze zbiorów Otlika, a każdy, kto chciał mieć dostęp do tych zbiorów, mógł liczyć na przychylność kolekcjonera.
Jak oznajmił Grzegorz Wawoczny ulubioną pocztówką pana Alfreda była ta z jaskółką trzymającą w dziobie przesyłkę pocztową. Kolekcjoner porównywał siebie do tego ptaka, że on przywraca Raciborzowi pocztówki, które wyszły z miasta w świat. Uwielbiał pocztówki księżycowe, widoki Raciborza wieczorem i pocztówki tłoczone, których powstało niewiele.
Władze Raciborza i dyrekcja Muzeum, które zostały obdarowane kolekcją pana Alfreda, rozważały jak się odwdzięczyć za ten prezent. Dar nazwano królewskim. - To dar pamięci, dlatego najwłaściwsze będzie odwdzięczenie się pamięcią o panu Alfredzie. Nasz pierwszy gest to wskazanie miejsca bliskiego historii Raciborza, czyli Muzeum - zaczął pierwszy zastępca Dariusza Polowego.
Wyjaśnił, że chodzi o budynek przy ul. Chopina. - Od roku pracujemy jak w interesujący sposób zagospodarować mały skwer przy ul. Chopina, gdzie na budynku jest mural z grafiką starego Raciborza. Teraz mamy tam zielone zagospodarowanie, według porządnego projektu Martyny Janczyszyn z Arboretum. Projekt się wykluwał i prace ruszyły kilka dni temu - kontynuował D. Wacławczyk.
W tym miejscu zaplanowano nasadzenie rododendronów, w ramach szlaku azalii i różaneczników. - To jest miejsce na szlaku miejskim, w obrębie parku kulturowego.
Ponadto znajdzie się tam opis sylwetki autora tego królewskiego daru i skwer nazwiemy imieniem pana Alfreda Otlika. Żeby wskazać, że kolekcjoner swój majątek oddał na rzecz miasta. To pierwsza forma naszego odwdzięczenia się. Wiosną zakwitną pierwsze rododendrony na skwerze Alfreda Otlika - zapowiedział D. Wacławczyk i otrzymał brawa od zebranych w sali Muzeum.
Dyrektor Turakiewicz zaznaczył, że pomysł ze skwerem jest autorską propozycją wiceprezydenta. Dodał, że rzadko znajdują się tak hojne postaci, jak śp. Alfred Otlik.
Powiedział, że jego postawa może być wskazówką dla innych, że są ludzie, którzy tak mogą wspomóc Muzeum i za to powinni być nagradzani.
Adam Knura kierujący działem historii w Muzeum opracował już 3000 obiektów z kolekcji Otlika. Bo zabytki muszą przejść przez ręce fachowca. Niewykluczone, że Muzeum zdecyduje się kiedyś na publikację w oparciu o te materiały.
Knura mówił, że wystawa jest hołd dla Alfreda Otlika i jego rodziny. - To bezprecedensowy dar, prawie 4000 obiektów. Za jednym podpisem stały się zabytkami Muzeum. Dziś prezentujemy na wystawie różnorodność tych zbiorów i są to nie tylko pocztówki - rozpoczął swoją prelekcję muzealnik.
Mówił o historii samej kartki pocztowej, wymyślonej przez profesora akademii wojskowej z Wiednia. Była to karta korespondencyjna. Pomysł otwartej korespondencji budził kontrowersje, bo każdy mógł przeczytać jej treść. Na tych kartach rozsyłano do rodzin informacje w trakcie wojny prusko-francuskiej. Później zaczęto zamieszczać na kartach wizerunki miast i taki trend, moda zaczęły narastać. W 1894 roku pojawiły się pierwsze litografie, a nieco później pierwszy druk fotograficzny.
Do I wojny światowej trwał boom na pocztówki. Tylko w jednym roku w jednym kraju Niemczech wysłano 2 miliardy pocztówek.
Znajdywały się na nich miasta wymarzone, zbyt piękne by mogły istnieć w rzeczywistości. Nie było brzydkich budynków, oznak nędzy. Wszystko było wymuskane, a fotografie prezentowano z retuszem. - Dlatego nie możemy do końca wierzyć w te widoki. Autorzy upiększali miasto. Prezentowali je w nocnej, czy zimowej scenerii - opowiadał A. Knura w Muzuem i prezentował widoki miasta Ratibor - prawdziwy i ten widokówkowy.
Przytoczył jedno wspomnienie Alfreda Otlika, który przyszedł w 2016 roku na wystawę innego kolekcjonera, który pokazał pamiątki po wojsku stacjonującym na Śląsku. Wśród tych zbiorów były dwie pocztówki z pułkiem huzarów. Pan Alfred od razu wskazał, że to część większej serii. Okazało się, że pan Otlik niedługo po wystawie przyniósł Knurze reprodukcje wszystkich pocztówek z tej serii. W ten sposób dzielił się swoją wiedzą i kolekcją. Już wtedy podarował Muzeum jej małą część.
Knura pokazywał kolejne pocztówki, jedną z wizją przyszłości, gdzie świat opanowały maszyny i zabrakło w nim miejsca dla ludzi. Na innej Ratibor jawił się jako miasto nad wodą, a był to czas, gdy Odra była żeglowna. - Naszą przyszłością jest woda - głosił napis.
Ze zbiorów, które opracował Knura, wynika, że pocztówki wysłano do 500 miejscowości z Ratibor. Klasycznych pocztówek w darze Otlika jest ponad 2000. Są również fotografie w formie pocztówki.
W zbiorach pojawiają się także powojenne kartki z rozbiórką i odbudową Raciborza. Ponad 500 kartek pochodzi z lat po 1989 roku. W kolekcji są także pieniądze zastępcze, znaczki, nalepki. A. Otlik zgromadził też ponad 600 pocztówek z poetą Eichendorffem.
Niespodzianką dla uczestników wydarzenia była premiera filmu z ożywionymi pocztówkami. Komputerowo zrobili to Katarzyna Gierszewska-Widota i Mateusz Ulański.
Posadzenie krzaków przed muralem, który już teraz jest (w głębi działki) mało widoczny, to doskonały pomysł. Od razu widać że autorski, a nie zerżnięty.