Byłem księciem Śląska. Wywiad ze schizofrenikiem z Rybnika
O tym co dzieje się w głowie osoby chorej na schizofrenię, problemach ze znalezieniem pracy i partnerki oraz ułożeniu życia na nowo rozmawiamy z panem Sewerynem z Rybnika. To człowiek cierpiący na schizofrenię, który dziś sam pomaga innym schizofrenikom. Idzie mu tak dobrze, że znalazł pracę w... Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych.
- Czy miał pan nawrót choroby?
- Tak, po definitywnym odstawieniu tabletek. Na szczęście szybko wychwycił to mój lekarz psychiatra. Przepisał mi zastrzyki zamiast tabletek. Wtedy wróciłem świadomością do siebie i zrozumiałem, że muszę brać leki, bo kiedy je odstawię, to dzieją się niepokojące rzeczy. Mój stan ustabilizował się. Od tego czasu nie cierpię z powodu skutków ubocznych, które towarzyszyły przyjmowaniu tabletek. To są zastrzyki o przedłużonym działaniu. Dziś przyjmuję je raz na trzy miesiące. Gdy zaakceptowałem chorobę, zacząłem się nią interesować. Dołączyłem do grup na Facebooku, z których dowiedziałem się o istnieniu takiego stanowiska jak asystent zdrowienia. Postanowiłem, że chcę iść w tym kierunku. Zacząłem działać. Terapia indywidualna, grupa inwalidzka, praca w ochronie, kurs asystenta zdrowienia, staż w Cieszynie, roczny kurs "Otwartego dialogu" (organizuje go Fundacja Polski Instytut Otwartego Dialogu), Cogito Noster (Środowiskowy Dom Samopomocy), a od marca 2022 roku praca asystenta zdrowienia w Centrum Zdrowia Psychicznego w Rybniku.
- Ilu schizofrenikom już pan pomógł?
- Kilkudziesięciu na pewno. To są osoby z diagnozą schizofrenii, którym pomagam w środowisku, czyli podczas wizyt domowych u pacjentów. Są też pacjenci, którym pomagam na oddziale dziennym i na oddziałach przyjęciowych. Do tego mam grupę na Facebooku (Grupa wsparcia schizofrenia, zaburzenia schizoafektywne, ChAD, depresja) - tam też udzielam porad. Moja grupa liczy już ponad 800 członków.
- W pracy asystenta zdrowienia choroba jest mocną stroną.
- Głównym moim atutem jest doświadczenie kryzysu psychicznego i wyjście z niego. Dzięki temu mogę dawać nadzieję innym pacjentom, że można pracować i świetnie sobie radzić pomimo choroby.
- Kierownik Centrum Zdrowia Psychicznego Zuzanna Cebo, wyjaśniając mi na czym polega praca asystenta zdrowienia, przytoczyła słowa jednego ze swoich pacjentów: "Są rzeczy, o których nigdy pani nie powiem, ale panu Sewerynowi powiem". Jak panu się pracuje ze schizofrenikami?
- Tak jak w każdej pracy, tak i w tej pracy trzeba zdobyć doświadczenie. Ja nabywałem je pracując na oddziale dziennym podczas rozmów z pacjentami. Niejednokrotnie ktoś przy mnie płakał. Trzeba było go pocieszyć, wesprzeć dobrym słowem. Później brałem udział w rozmowach przyjęciowych - wtedy po raz pierwszy miałem okazję rozmawiać z pacjentem w psychozie. W Centrum Zdrowia Psychicznego spotykam się z jednym z pacjentów. Po trzeciej wizycie chciał zrezygnować. Ja namówiłem go, żeby przyszedł jeszcze raz. Na czwartej wizycie powiedział mi coś, o czym tylko ja wiem.
- Jak namówił go pan, żeby nie rezygnował z terapii?
- Na pewno miało znaczenie to, co powiedziałem mu podczas tych trzech wizyt - opowiedziałem mu o sobie, o swoim kryzysie. Poznaliśmy się. Na trzecim spotkaniu nastąpił moment krytyczny, bo on nie był pewny, czy chce podzielić się ze mną sekretem, czy nie. Wtedy zrobiłem najprostszą rzecz na świecie. Wyjąłem telefon, otworzyłem kalendarz i wpisałem nasze kolejne spotkanie. Poprosiłem go, żeby zrobił to samo. To zadziałało. On przyszedł na kolejne spotkanie i powiedział mi to "coś".
- Czy to, czego doświadcza osoba chora na schizofrenię, da się do czegoś porównać? Czy osoba zdrowa jest w stanie sobie wyobrazić, przez co przechodzi schizofrenik?
- Trudno znaleźć porównanie... Początkowo znajomi myśleli, że wypisuję te rzeczy na Facebooku po alkoholu. Kolega podejrzewał, że biorę narkotyki. To oczywiście nie jest to samo, ale moi znajomi odnosili takie wrażenie nie widząc mnie, a tylko czytając to, co publikowałem w mediach społecznościowych.
Te urojenia są jak realny świat. Gdyby ktoś wtedy podszedł do mnie i powiedział: "Nie jest pan księciem Śląska", odpowiedziałbym: "Jestem!". To tak jakbym ja teraz panu powiedział: "Nie jest pan dziennikarzem". To jest świat, w którym ta osoba żyje.
Moje urojenia miały charakter wielkościowy. Oprócz tego można mieć halucynacje wzrokowe, czy słuchowe. Chory może słyszeć głosy, widzieć duchy. Na grupie wiele osób doświadczyło urojeń ksobnych - słyszeli, że są obgadywani, wydawało im się, że mówi się o nich w radiu lub w telewizji, że piosenki są pisane na ich temat, czuły się podsłuchiwane. Są osoby chore, które opuszczają rolety i siedzą w ciemnym pokoju, bo wydaje im się, że są obserwowane przez snajperów, poruszają się tylko poniżej linii okien.
Pomimo, że uważam, iż ta strona sympatyzuję z platformą to wywiad bardzo dobry. Chorym życzę, by znaleźli pomoc. Bohaterowi szacunek i kobietę, która zaakceptuje Twoją chorobę