Pomysł na wycieczkę. Tajemnice starej karczmy [HISTORIA]
Stara wiślańska karczma kryje ciekawe tajemnice. Niegdyś, w XVIII wieku, była schronieniem dla ludzi przychodzących z odległych przysiółków na nabożeństwo do kościoła ewangelickiego. Korzystały także z niej dzieci uczęszczające do szkoły. Teraz w budynku mieści się muzeum, skrywające wiele ciekawych eksponatów i opowieści.
Wyobraźcie sobie, że docieracie na nabożeństwo do kościoła oddalonego, jakieś 10, może 15 km. Jest duży śnieg, mroźno, przychodzicie zmarznięci. Świątynia jest jeszcze zamknięta, ale tuż obok stoi karczma. To wasze schronienie. Tam jest ciepło, można dostać strawę, pogadać, spotkać się ze znajomymi. Ta opowieść była prawdziwa na przełomie XVIII/XIX wieku w Wiśle, a karczma stoi do dzisiaj. Obecnie jest to Muzeum Beskidzkie im. Andrzeja Podżorskiego. Może w niej zajrzeć, do świata baców, juhasów i góralek. Świata, który już dawno odszedł.
Wchodząc w progi tej wiekowej budowli, przenosimy się w czasie, kiedy w Beskidzie Śląskim kwitło sałasznictwo. To taki sposób na życie, na przetrwanie. Górale skupiali się w grupy i wspólnie wypasali owce. Gospodarzyli, produkując mleko, sery oraz wełnę i skóry. Bacowie budzili respekt, cieszyli się szacunkiem i pilnowali porządku.
Na jednej ze ścian zobaczymy długie trąby. To trąbity doskonale znane w góralskim świecie, nie tylko w Beskidzie Śląskim, nie tylko w Polsce. Młodym ludziom trudno w to uwierzyć, ale wówczas nie istniały telefony komórkowe, czy SMS-y. Porozumiewano się właśnie za pomocą trombit. O czym informowali górale? Przekazywali sygnały, że u nich, na halach wszystko w porządku, o tym, że trzeba zgarniać owce z wypasu albo o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Były też tęskne melodie za rodziną, za ukochaną. Nie ma się, co dziwić, bo na halach przebywało się nawet pół roku.
A czym zajmowały się żony, matki, kiedy bacowie i juhasi byli poza domem? W starej karczmie znajduje się wełna z owiec i można dowiedzieć się, jak była czichrana (czochrana), następnie krymplowana, na końcu trafiała na kołowrotek. To żmudna praca i wymagająca wiele czasu oraz cierpliwości. Góralki zajmowały się nią podczas zimowych wieczorów. W muzeum mogą nawet nie tylko pokazać, jak się to robiło, ale i samemu można spróbować. Są organizowane specjalne warsztaty temu poświęcone.
Jako że mamy zimę, przynajmniej tę kalendarzową, naszą uwagę przykuwają narty. Już na pierwszy rzut oka nie wyglądają jak te współczesne - zjazdowe czy biegowe. Musiały być zrobione z drzewa liściastego i mówiono na nie „ski”. Nie, nie było jeszcze wówczas wyznaczonych tras narciarskich, gdyż działo się to jeszcze zanim Wisła stała się znanym kurortem. Górale używali nart, jako sposobu na przemieszczanie się pomiędzy dolinami poprzecinanymi górskimi pasmami. Zresztą same narty, są znany na obszarach górskich od dawien, dawna.
Czy górale ciągle pracowali? Nie, nie samą pracą człowiek żyje. Także górale wiślańscy znajdowali czas na chwilę wytchnienia. Nie było to jednak oglądanie telewizora, czy śledzenie portali społecznościowych, to jeszcze nie te czasy! W jednej z izb starej karczmy widzimy kolekcję rzeźby ludowej. Górale przedstawiali przede wszystkim tematykę religijną - Chrystusa Frasobliwego zadumanego nad losami świata. Inni, obdarzeni niezwykłym talentem, potrafili wykonać prawdziwe dzieła - malowali na szkle. Co przedstawiały te niezwykłe obrazy? Tematykę religijną, ale też sceny z pobytu w wojsku, ślubu czy imienin. Można powiedzieć, że to był taki oryginalny, piękny pamiętnik. Warto na ścianach starej karczmy odszukać te cuda i podziwiać. Dzisiaj ten sposób malowania, odchodzi w przeszłość.
Na koniec prawdziwa gratka. W starej karczmie zajrzymy do wnętra prawdziwej chałupy góralskiej zrekonstruowanej z autentycznych mebli. Taka chata zwana była kurną. Jest też piec - kurlok z kamienno-glinianym paleniskiem - nolepą. Palić można było tylko bukowym drewnem. Jednak najważniejszym sprzętem w izbie był stół. Dobry obserwator zauważy również skrzynię- trówłę. Przechowywano w niej ubrania. Ten mebel był bogato zdobiony i malowany.
Często jesteśmy w Wiśle i interesują nas szlaki górskie albo przechadzamy się po placu im. Bogumiła Hoffa. Warto wejść w progi starej karczmy, teraz muzeum. Łatwo do niej trafić. Znajduje się tuż obok parafii Ewangelicko-Augsburskiej. Ten XVIII-wieczny budynek pozwoli nam, choć na chwilę przeniknąć do świata dawnej góralskiej kultury.
1. "Teraz w budynku mieści się muzeum, skrywające wiele ciekawych eksponatów i opowieści". Jeśli to muzeum zajmuje się skrywaniem (czyli chowaniem) to trzeba jego kierownictwo zwolnić. Muzeum jest od tego by prezentować eksponaty. 2. "...kiedy w Beskidzie Śląskim kwitło sałasznictwo. " Hmmm sałasznictwo to mi się jedynie kojarzy z robieniem sałatek. Autorce pewnie chodziło o szałaśnictwo. 3."Musiały być zrobione z drzewa liściastego i mówiono na nie „ski”". Na narty to może mówiono "ski" w górach Szkocji. W Beskidach mówiło się na nie "skije".
Warto odwiedzić to miejsce polecam
"Młodym ludziom trudno w to uwierzyć, ale wówczas nie istniały telefony komórkowe, czy SMS-y"
Nie ma to jak docenić poziom świadomości swoich uczniów.