Kościół zakazywał procesji konnej. Delegacja z Sudołu mówiła o tym w TVP
W programie katowickiego oddziału telewizji publicznej wystąpiła czteroosobowa delegacja z dzielnicy Raciborza. Byli gośćmi programu Dej pozór w niedzielę wieczorem. Zapraszali na Wielkanocną Procesję Konną, którą co roku organizują w Poniedziałek Wielkanocny w Sudole.
W telewizji wystąpili: dr Kornelia Lach folklorystka, długoletnia dyrektor szkoły w Krzanowicach, która wywodzi się z sąsiadującej z Sudołem dzielnicy Studzienna; ksiądz proboszcz Norbert Nowotny, który konno uczestnicy w procesji; Jan Płaczek jeden z organizatorów procesji i Paweł Kuczera przedstawiciel młodszego pokolenia Sudołu, od ćwierć wieku jeżdżący w procesjach, a od 8 lat wiezie w nich figurę Jezusa.
Płaczek podkreślił, że procesję z Raciborza wyróżnia m.in. pieśń skomponowana w latach 30. ubiegłego wieku, którą zaczyna się przejazd po polach. Lach powiedziała, że koń był kiedyś uznawany za łącznika między ziemią a niebem, a procesje zawsze idą ze wschodu na zachód, zataczając koło.
- Początkowo dorosłym nie wolno było brać udziału w procesjach. Wysyłano nań młodzieńców, pachołków, ale dochodziło do bójek, pijaństwa - zaznaczyła pani Kornelia.
Lach podkreśliła także, że nie zawsze procesje miały związek z duchownymi. Ponieważ zwyczaj miał pogańskie korzenie, nie podobał się Kościołowi Katolickiemu. Ten zakazywał procesji w ogóle. Takie zakazy obowiązywały w XVII i XVIII wieku. Dziś jest to manifestacja wiary katolickiej, przez całą trasę odmawiana jest litania do wszystkich świętych.
Jan Płaczek opowiadał o udziale kobiet w procesji. Jeszcze w latach 80-tych XX wieku było to nie do pomyślenia. Panie dopuszczono dopiero dekadę później. - I dobrze, bo amazonki cieszą oko - śmiał się nestor raciborskiej procesji. Od lat w objeździe pól towarzyszy mu córka Kinga, ale w tym roku jej zabraknie, bo w Wielkim Tygodniu urodziła pierwszego wnuka pana Jana - Karola.
Proboszcza Nowotnego pytano o jego udział w procesji, w której jedzie na koniu. Ksiądz Norbert stwierdził, że zaczął jeździć jeszcze jako wikary, ucząc się w ośrodku w Mosznej.
Kornelia Lach mówiła jeszcze, że w przeszłości procesje opierały się wyłącznie na mieszkańcach danej wsi, ale wraz z mechanizacją rolnictwa, kiedy koni we wsi było coraz mniej, zapraszano do objazdu gości spoza miejscowości. - Dziś obowiązuje nieformalna rywalizacja między procesjami, która ma więcej koni. Bywały w Sudole kawalkady liczące ponad 100 koni, a w zeszłym roku, jeszcze w pandemii było ich 60 - podała K. Lach.
Prowadząca program zadała gościom pytanie, czy wiedzą co oznacza regionalne słowo święcelnik. Odpowiedź znał Paweł Kuczera, wyjaśniając, że chodzi o ciasto z kiełbasą.
Sudolska delegacja zaprosiła autorkę Dej pozór na poniedziałkową procesję, a gdy ta przyznała, że nie ma konia, by z nimi jechać, raciborzanie wyjaśnili, że w objeździe bierze udział wiele bryczek. Zostawili w TVP Katowice zaproszenie wraz z pamiątkami, które w tym roku trafią w ręce uczestników procesji w Sudole. Ta startuje spod plebani o 13.00.
Dej pozór z 9 kwietnia o procesji w Sudole do obejrzenia tutaj:
Bo nie przeczytałeś albo nie zrozumiałeś regulaminu tumanie. Gdzie się takie trolle jak ty rodzą?
dlaczego usunięto mój komentarz - wszak wszystkie wiedzą że koń zawsze narobi a ksiąc nie będzie się po tym ślizgał to i zabroniły A co !
Jazda ze wschodu na zachód po okręgu? Chyba dookoła kuli ziemskiej...
Poświęcić wodą konia i będzie dobrze.