Od didżeja do dyrektora. Marian Wasiczek po ponad 30 latach żegna się z krzanowicką kulturą: "Do tej pracy potrzebna jest motywacja i determinacja" [WYWIAD]
Jeszcze dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Krzanowicach, a niedługo wicedyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Raciborzu mówi Nowinom co sprawiło, że z miejscową jednostką kultury związał się na ponad 30 lat; opowiada o początkach, zmianach i potrzebach. - Z wykształcenia jestem pedagogiem i wiem, że do każdego ucznia trzeba dopasować klucz. Podobnie jest w kulturze, bo trzeba dopasowywać się do potrzeb. Jeśli się na to właściwie odpowie, wie, jak to zrobić, to można coś zdziałać i z tą społecznością się bardzo dobrze współpracuje - mówi Marian Wasiczek. Rozmawia Dawid Machecki.
- Jakie stawiał pan sobie cele na początku swojej kariery?
- Chciałem przede wszystkim zrobić coś ciekawego dla mieszkańców. Udało mi się wtedy stworzyć np. kino w Borucinie; zbudowaliśmy kabinę, kupiliśmy ekran. Wydaje mi się, że był to ewenement w skali kraju, mając na myśli tereny wiejskie. Kino funkcjonowało przez ponad 10 lat i cieszyło się sporym zainteresowaniem – nazywało się Paradiso w nawiązaniu do włoskiego filmu Cinema Paradiso. Stworzyłem je jako człowiek zafascynowany kinem. Z dziecięcych lat pamiętam, że do Borucina przyjeżdżało kino objazdowe – nyska oklejona czarno-białymi folderami z filmów. Pan wyciągał projektory na statywach, stawiał je z tyłu sali i po przeciwnej stronie zawieszał ekran, a później puszczał filmy. Piękne wspomnienia.
- Często od osób inicjujących kulturę słyszę, że problemem są finanse, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Pan od kilku lat mówi o chęci modernizacji sali widowiskowej krzanowickiego ośrodka, która tego wymaga. Niestety, po rządowe środki sięgnąć się nie udaje. Jaką ma pan wizję dla tego miejsca?
- Dwukrotnie składałem wnioski do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które pod względem merytorycznym były dobrze oceniane, ale ostatecznie nie otrzymywaliśmy pieniędzy. W skali kraju spłynęło około 800 projektów, więc niewielkiej części się udało, pozostała nie dostała nic. Z rozmów z burmistrzem wiem, że jest szansa sięgnięcia po inne środki, za co trzymam kciuki. Jeśli chodzi o zmiany, to MOK w Krzanowicach ma przejść kompletną metamorfozę. Zmienić się ma m.in. sala widowiskowa – to będzie całkowicie inny wymiar.
- XXI wiek? Bo czas się trochę tutaj zatrzymał.
- Tak, ma być pięknie, ale potrzebne są środki, bez których ciężko działać. Ale przez lata zrobiliśmy naprawdę wiele. Przypomnę niektóre prace. W Borucinie wymieniliśmy piec, wyremontowaliśmy salę kameralną, powstały nowe toalety, jest nowa instalacja ppoż., wyremontowany został dach, wymienione zostały okna i drzwi. Jest też nowy parking przed obiektem. Zmiany objęły także Bojanów, gdzie również zmieniliśmy piec, obiekt przeszedł termomodernizację, wymienione zostały okna i drzwi. Zmian doczekał się także dach, toalety i parkiet. W Krzanowicach podobna sytuacja – termomodernizacja obiektu, wymiana okien i drzwi, nowy piec, remont toalet.
- A co by pan jeszcze zmienił?
- Pensjonat Moravia modernizację przeszedł około 10 lat temu i potrzebuje już remontu – mam na myśli wejście, salę bankietową czy toalety. Jeśli chodzi o domy kultury, to oprócz Krzanowic zmian potrzebuje sala widowiskowa w Borucinie, ale mowa o rewitalizacji, by zachować jej charakter z 1912 roku – bo ona ma swój styl. To prace potrzebne „na już”.
- MOK wraz z pana odejściem przestaje funkcjonować w dotychczasowym zakresie. Wraz z lipcem będzie to Gminne Centrum Biblioteczno-Kulturalne w Krzanowicach.
- Tak ja odchodzę i MOK też. Zgaszę światło i się pożegnam. Od strony formalnej historia tego miejsca zostaje wyzerowana.
- W takim razie czego życzy pan następcy?
- Jak najlepiej. Jeżeli następca będzie zainteresowany moim wsparciem to może na mnie liczyć. Chętnie podzielę się swoim doświadczeniem. Ja nie wyprowadzam się z Krzanowic, więc też jako mieszkaniec chcę z tych instytucji korzystać.
- Pan z kulturą się nie żegna, będzie pan ją także inicjował – tyle że w Raciborzu w ramach Ośrodka Sportu i Rekreacji. Długo pan nad tym rozmyślał?
- To była trudna decyzja. Rozmyślałem i konsultowałem tę decyzję z moimi najbliższymi. Ale zdecydowałem się tego podjąć, bo może to być dla mnie szansa rozwoju zawodowego.
- Pytałem, czego życzyłby pan dyrektorowi, wspomniałem też, że związał się pan z gminną kulturą na ponad 30 lat. A jak widzi pan ją za kolejne 30 lat?
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie, gdyż żyjemy w tak dynamicznie zmieniającym się świecie, że dzisiaj możemy jedynie coś planować na kilka lat, od tego w jakim kierunku będzie się rozwijała kultura w gminie Krzanowice, zależy wiele czynników: budżet instytucji kultury, kadra, zapatrywanie się władz gminnych na kulturę, sytuacja gospodarcza kraju, dzisiaj nawet sytuacja międzynarodowa - wojna za granicą, ale życzę temu miejscu jak najlepiej.
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
Ludzie
Radny Krzanowic, wicedyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Raciborzu
Dziwne rzeczy się dzieją w całej gminie, począwszy od ZOL, Spółkę Komunalną, po MOK i inne jednostki. Radni podnoszą na sesji ręce, nie rozliczając Burmistrza z podejmowanych decyzji. Chyba mamy najgorszą radę w historii.
Dziwne rzeczy dzieją się w tym MOK, rok temu odchodzi świetny animator, miesiąc temu jego następca - tez niezły, teraz odchodzi dyrektor, jeszcze wczesniej burmistrz likwiduje księgowość - teraz MOK obsługują urzędnicy gminni. To nie powinno nazywać się ogłoszenie na nabór nowego dyrektora, ale raczej jelenia albo frajera.