Dlaczego wyborca ma być skazany wyłącznie na trzy, cztery partie? Wywiad z niezależnym kandydatem do Senatu z Rybnika
Mirosław Małek przekonuje, że Wojciech Piecha z PiS i Piotr Masłowski z Polski 2050 to wcale nie są silną konkurencją, a wyborcy zasługują na kandydata spoza układu głównych sił politycznych.
- Niezależność dobrze brzmi, ale gdy przychodzi co do czego, trzeba się za kimś opowiedzieć, z kimś głosować. Inaczej nie wydepcze się drogi do ministerstw, inaczej trudno lobbować za sprawami dla regionu. Jak pan widzi swoją niezależność w razie wygranej?
- To pytanie jest najlepszym dowodem na to, że mamy w Polsce kryzys demokracji. Otóż nie, nie trzeba się opowiadać „za kimś”. Trzeba się opowiedzieć „za czymś”. Za sprawą, kwestią, problemem, ustawą. Powtarzam głośno: nie „za kimś”, ale „za czymś”. Na tym polega demokracja i niezależność. Bo gdy polityk wchodzi w układy, gdy jest rozstawiany przez swoich szefów jak pionek na szachownicy, gdy głosuje zgodnie z interesem partii, to znaczy, że ten polityk nie jest wart zaufania wyborców. Bo i tak ostatecznie będzie głosował tak, jak każe szef, ignorując głos ludzi, którzy mu zaufali podczas wyborów.
- Idea niezależności, taka jaką pan przedstawił, jest piękna, ale niezależność ma jeszcze tę cechę, że tacy kandydaci z reguły przegrywają wybory. Pan ma bardzo silnych konkurentów - Wojciecha Piechę z PiS i Piotra Masłowskiego z Polski 2050 Szymona Hołowni. To mocne, rozpoznawalne nazwiska w Rybniku i okolicach. Jak zamierza pan skrócić dystans do tych kandydatów?
- No proszę – drugie pytanie, i znów pytanie sugerujące fałszywie, że w Polsce niezależni nie mają szans. Nie rozumiem skąd pan wziął regułę o przegrywających kandydatach niezależnych: wygrywa tylko partyjny. Przecież to byłby upadek demokracji! Nie wiem też skąd przeświadczenie o sile moich konkurentów. Bo nazwiska rozpoznawalne? Że są znani? Celebryci też są znani, i co z tego? Obaj panowie przez lata pokazali, że albo nie potrafią, albo nie chcą realizować obietnic wyborczych. W obu wypadkach, pomimo wieloletniej działalności parlamentarnej czy samorządowej, trudno byłoby policzyć na palcach jednej ręki pozytywne efekty ich działań. A negatywne działania za urzędowania wiceprezydenta Masłowskiego? Proszę bardzo: nietrafione inwestycje w centra przesiadkowe za setki tysięcy złotych, remont familoka za 16 mln zł, żeby oddać 10 mieszkań. Drożej niż w Warszawie! Albo jego próby zredukowania dotacji na sport dla dzieci i młodzieży do ZERA! Tak ma wyglądać troska o przyszłe pokolenia?
O panu Wojciechu Piesze ciężko mi powiedzieć coś więcej niż to, że jest bratem Bolesława Piechy. Jak większość mieszkańców Rybnika, nie kojarzę go z działalności parlamentarnej. Jego postać pojawia się w przestrzeni publicznej tylko przy okazji kolejnych wyborów. Moja niezależność jako kandydata na Senatora ma niezaprzeczalny plus: nie muszę głosować tak jak mi ktoś każe, zgodnie z linią partii. Mamy demokrację, nie PRL. Mogę głosować i działać zgodnie z moim programem, który poddaję pod ocenę wyborców. Panowie Piecha i Masłowski nie mają tej wolności. Ja swoim życiem i osiągnięciami udowodniłem, że potrafię działać i jestem skuteczny. Wyborcy rozstrzygną komu zaufać.
- Pytanie niczego nie sugerowało fałszywie, a to, że kandydaci niezależni przeważnie przegrywają jest faktem. W 72. okręgu kandydat niezależny ani razu nie wygrał wyborów, a w poprzednich wyborach parlamentarnych kandydaci niezależni wygrali w 4 ze 100 okręgów. Dlatego powiedziałem, że kandydaci niezależni przeważnie przegrywają wybory. Gdzie tu jest fałsz?
- "Niezależność ma jeszcze tę cechę, że tacy kandydaci z reguły przegrywają wybory.” Jeśli dobrze rozumiem pańskie intencje, chce pan udowodnić, że w Polsce nie warto startować jako kandydat niezależny, bezpartyjny, bo i tak się przegra. Fakt, że w 2019 r. cztery osoby weszły do Senatu jako kandydaci niezależni, nie jest dowodem podtrzymującym taką tezę. Niezależni na pewno mają trudniej, bo kandydaci z mainstreamu mają wsparcie w postaci ogromnego zaplecza partyjnego – przede wszystkim finansowego. Teraz ja zapytam: Dlaczego wyborca ma być skazany wyłącznie na trzy, cztery partie, w tym dwie, które dostają łącznie ok. 80% głosów? Startuję, by dać wyborcom więcej opcji. A także po to, by wbrew nieuzasadnionym tezom o pewnej przegranej niezależnych, dać przykład lokalnym działaczom w Polsce, takim jak ja, żeby wyszli z cienia i odważnie stanęli do wyborów. Przez ile jeszcze kolejnych kadencji ludzie mają wybierać mniejsze zło?
- Niczego nie udowadniam. Po prostu obserwuję rzeczywistość i zadaję pytania, bo na tym polega wywiad. Zastanawiam się, czy w tej kandydaturze bardziej chodzi o Senat, czy o budowanie rozpoznawalności przed wyborami samorządowymi, które odbędą się wiosną przyszłego roku?
- W tej kandydaturze chodzi o Polskę, Śląsk, moje miasto Rybnik, a przede wszystkim o wyborców, którzy mi zaufają i ludzi, którzy mnie wspierają. Nic innego nie ma w tej chwili dla mnie znaczenia.
- Druga rzecz to siła pana konkurentów. Pan w to wątpi i słusznie, bo bez tego nie byłoby po co kandydować. Ale gdy Piotr Masłowski kandydował na prezydenta Rybnika, uzyskał trzeci wynik - za Adamem Fudalim i Piotrem Kuczerą. Później popierając P. Kuczerę przyłożył się do zmiany układu rządzącego Rybnikiem. Wojciech Piecha dwukrotnie wygrał wybory na senatora. Przecież w wyborach chodzi właśnie o to. Jeśli to nie jest siła, to co nią jest?
- W wyborach prezydenckich w 2014 roku, pana Masłowskiego poparło 5 485 osób. Cztery lata później, w wyborach samorządowych, zdobył zaledwie 977 głosów. Rachunek jest prosty: w cztery lata, poparcie dla niego stopniało do jednej piątej głosów. Spadek zaufania wprost przerażający, prawda? Co do rzekomej „siły” pana Wojciecha Piechy, to proszę wybaczyć, ale mamy tu do czynienia z typowym błędem atrybucji: senator Wojciech Piecha korzysta z rozpoznawalności swojego dużo bardziej znanego brata, prominentnego polityka z Rybnika. Od 2015 roku, czyli od dwóch kadencji, pan senator Piecha zajmuje się – jak sam twierdzi – sprawami związanymi z przemysłem i transformacją energetyczną. Z jakim skutkiem? Z takim, że mamy najdroższy prąd w Europie, na import wydamy w tym roku 3 mld zł, a rząd, który wspiera pan Piecha, od lat blokuje rozwój wiatraków i fotowoltaiki. Jakieś wnioski, panie redaktorze? Przeglądałem stenogramy z posiedzeń Senatu zarówno tej kadencji, jak i poprzedniej. Nie znalazłem niczego, czym senator Piecha mógłby szczególnie się pochwalić. Reasumując: nie startowałbym, gdybyśmy mogli wybierać spośród mądrych mężów stanu. Od wielu lat już ich nie widzę.
- Wnioski? Nie ceni i nie obawia się pan ani senatora Wojciecha Piechy, ani wiceprezydenta Rybnika Piotra Masłowskiego, a czy wyborcy podzielają te przekonania dowiemy się prawdopodobnie 16 października. Na koniec zapytam jeszcze, czy w przypadku braku elekcji w wyborach do Senatu zamierza pan kandydować w wyborach samorządowych?
- Jestem społecznikiem, chcę działać. Jeśli mieszkańcy miasta i regionu wybiorą innego przedstawiciela do Senatu, to oczywiście nadal będę działał w stowarzyszeniu Lepszy Rybnik. W tym momencie ja i mój sztab wyborczy skupiamy się wyłącznie na wyborach do Senatu. Rozmowy dotyczące wyborów samorządowych to czas przyszły.
Zobacz również:
Ludzie
Trener żeglarstwa, uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Atlancie, związany z ruchem Lepszy Rybnik.
USA mają wprawdzie wiele partii, ale w parlamentarnych rozgrywkach liczą się tylko dwie duże partie: republikanie i demokraci. Duże i przez to silne. Pozostałe są tak małę, że nie odgrywają żadnej roli, ale jako drobnica mogą się popisywać swoją działalnością na poziomie lokalnym.
No ale gdzie nam tam do Ameryki???