Piotr Masłowski mówi, że w tych wyborach ma szczęście do przeciwników. "Pomagają mi w kampanii, podbijają moją oglądalność" [WYBORY 2023]

- Jeszcze jedna sprawa, która ciągnie się od dawna. Za Adama Fudalego 7 mln zł na sport, teraz nieco ponad 3 mln zł.

- Pula na wsparcie sportu to jest około 4 mln zł plus środki na promocję przez sport, czyli w praktyce żużel. Wcześniej to było razem. Nikt nie wymienia wzrostu kosztu utrzymania obiektów. Dotacje są mniejsze i paradoksalnie nie zmieniło to obrazu sportu w Rybniku. Zresztą popatrzmy, kto odnosi największe sukcesy w Polsce - to nie są kluby sportowe bazujące na finansowaniu samorządowym, bo to jest archaizm. Osoby związane obecnie z Lepszym Rybnikiem (a wcześniej z profilem "Rybnik miasto bez sportu" na Facebooku) same podkreślały, że kiedyś sport był finansowany przez duże zakłady pracy, to się skończyło i samorząd powinien przejąć tę rolę. Żyjemy w XXI wieku. Bez aktywnego poszukiwania środków, sponsorów, to nie będzie działało, bo samorząd na tego typu aktywność ma coraz mniej pieniędzy. Każdy, kto zna moją aktywność w organizacji pozarządowej wie, że mówiłem o tym jeszcze kilkanaście lat temu, gdy byłem w CRIS. Część środowisk sportowych bazowała na tym, że Miasto daje i niewiele więcej trzeba robić. Mówiłem o tym, że to nie jest właściwe. Inne organizacje pozarządowe pokazywały o wiele większą aktywność. Teraz mamy sytuację, że te dotacje są mniejsze, a działa np. piłka nożna kobiet, której nie było wcześniej. Mobilizacja tych klubów do współpracy z innymi środowiskami jest o wiele większa.

- Jeśli dobrze rozumiem, pan mówi, że zabranie pieniędzy na sport wyszło temu środowisku na dobre?

- To jest trochę manipulacja. Największe granty, które miasto przyznaje, i tak idą na sport - nie na kulturę czy inne aktywności. Pomimo tego, że w dużych ośrodkach miejskich pomoc społeczna dominuje nad sportem i wcale w tych dużych ośrodkach miejskich sport nie działa gorzej. Nie chciałbym rozwijać tego wątku, bo skończy się jak zawsze. Będzie wyciągnięty fragment mojej wypowiedzi...

- Nie zamierzałem tego robić.

- Nie mówię o panu, ale o tym, co się pojawi w komentarzach. Reasumując, tak jak działacze sportowi mówią o wychowaniu poprzez sport, uczeniu aktywności itd., tak samo oni powinni przejawiać tę postawę. Układ, w którym finansowanie sportu jest współdzielone między miasto, biznes oraz ich aktywność uważam za o wiele bardziej zdrowy.

- No dobrze. Mimo wszystko gdzieś plącze mi się po głowie myśl, że jakiś klub szkolący dzieci czy młodzież ma obciętą dotację, a wy lekką ręką wydajecie kilkadziesiąt tysięcy złotych na nagrodę literacką, która nie ma żadnego przełożenia na życie mieszkańców Rybnika.

- Myślę, że to jest bardzo ciekawy wątek. Powiem tak: gdyby miasto porównać do domu, to nawet osoby, które nie są zamożne, ozdabiają dom, kupują kwiaty itd. Też można powiedzieć, że to nie jest ich podstawowa potrzeba - nie wydali tego na zdrowe jedzenie czy lekarstwa, ale mimo wszystko zrobili to. Tak samo funkcjonuje miasto. Miasto to jest różnorodność. Moim zdaniem ta nagroda literacka sprawdza się, może nie wewnętrzne, ale na zewnątrz pokazuje, że Rybnik jest czymś więcej niż miasto utożsamiane przez wiele lat głównie z górnictwem i kopalniami.

- Myśli pan, że Rybnik w ogóle jest z czymś utożsamiany? Dla mieszkańców innych regionów Polski to jest tylko nazwa. Mieszkałem kilka lat we Wrocławiu i wiem, że o Rybniku mówiło się tylko w kontekście koncertów międzynarodowych gwiazd, a np. Racibórz kojarzył się z piwem i powodzią.

- Bywam w różnych środowiskach na terenie kraju. Tam Rybnik to jest żużel i jakość powietrza. Najpierw postrzegali nas negatywnie przez smog, a teraz jesteśmy przykładem pozytywnym, że da się to zmienić. To jest częściowo mój sukces, bo Zakład Gospodarki Mieszkaniowej, który odegrał jedną z najważniejszych ról w tym procesie, jest w moim pionie.

Coraz częściej środowiska intelektualne czy biznesowe zaczynają postrzegać Rybnik jako miasto z innowacyjnymi pomysłami, które wyróżnia się na tle miast tej wielkości.

- Nie bywam w takich kręgach, myślałem o zwykłych zjadaczach chleba. Wspomniał pan o Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej, który jest w pana pionie. Te 16 milionów złotych na remont familoka na Paruszowcu to też pan?

- Jestem za to współodpowiedzialny, nie ukrywam tego.

- Czy z perspektywy czasu zrobilibyście to samo, czy lepiej było tego nie ruszać?

- Ten budynek znajduje się w obszarze chronionym, jest wpisany do rejestru zabytków i nie da się tego zrobić inaczej. Tak jak nie możemy wyburzyć chlewików na Andersa, o co ludzie pytali Tuska na spotkaniu w Rybniku już dawno temu. Tak samo tego budynku nie da się wyburzyć. Jest wpisany do rejestru zabytków i trzeba było coś z nim zrobić. Możemy rozmawiać o technologii, tyle że wstępny kosztorys dla modernizacji tradycyjnymi technologiami byłby tylko o 1,5 mln zł tańszy. A tu mieliśmy zewnętrzną dotację, dokumentację sfinansowaną ze środków zewnętrznych i uzgodnioną z konserwatorem zabytków. Wiem, że ta decyzja budzi i będzie budziła emocje, ale każdy kolejny remont familoka na Paruszowcu w części objętej ochroną będzie kosztował prawdopodobnie kilkanaście milionów złotych, a nie da się ich po prostu wyburzyć.

- Może lepiej po prostu wybudować nowe osiedle - tańszym kosztem, dla większej liczby rodzin?

- Można opróżnić, zamknąć i zostawić te familoki aż się rozpadną, ale ja tego nie uważam za gospodarne postępowanie.

- W Boguszowicach budujecie więcej mieszkań za mniej.

- Wiem, ale każdy remont tkanki historycznej wiąże się z większymi wydatkami. W tym familoku na Paruszowcu jest taki układ, że konserwator kazał nam zachować dach i klatki schodowe, bo one mają oryginalne, ciekawe poręcze, oryginalną nawierzchnię itd. Gdyby choćby tego nie było, to realizacja tego remontu byłaby o wiele tańsza. To są niuanse, których z zewnątrz nie widać.

- A na spotkanie z Grzegorzem Braunem się pan wybiera? (rozmowa odbyła się w czwartek 14 września, a spotkanie z Grzegorzem Braunem w sobotę 16 września)

- Nie wybieram się.

- Pytam o to, bo Trzecia Droga prezentuje się w kontrze do Konfederacji. Tak jak PO mówi, że musi uporać się z PiS (i odwrotnie), tak wy mówicie, że waszym "zadaniem" jest Konfederacja.

- Rzeczywiście pytanie o to, kto będzie trzeci w tych wyborach, jest bardziej istotne dla udzielenia odpowiedzi na temat nowego rządu niż to, kto będzie pierwszy i drugi. Walka jest o 3., 4. i 5. miejsce, a także o to, by liczba miejsc zdobytych w Sejmie przez Trzecią Drogę i Lewicę pozwoliła przechylić szalę na rzecz dzisiejszej opozycji. Dlatego my się pozycjonujemy w kontrze do Konfederacji. Trzecia Droga pokazuje postulaty, które nie są populizmem, ale realnymi rozwiązaniami.

- Ale niektóre postulaty macie zbieżne, np. dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców.

- Niektóre postulaty będą zbieżne. To też nie jest tak, że popularność Konfederacji bierze się z niczego. Ja też nie uważam, że ich trzeba potępiać w czambuł, bo w obszarze gospodarczym słusznie zwracają uwagę na wiele problemów.

- Czyli co? Na Mentzena by pan poszedł, a na Brauna nie?

- Nie poszedłbym też na Mentzena. Szczerze, to nawet nie słyszałem, że Braun ma być. Zresztą on nie mówi o gospodarce, tylko o rzeczach światopoglądowych. W maju w Rybniku był Korwin-Mikke. Słuchałem tego nagrania. To, co on mówił o kobietach... To jest dla mnie niepojęte. Mam wrażenie, że sympatycy Konfederacji widzą to, co chcą widzieć, a nie dostrzegają prawdziwego obrazu tej partii.