Kto truje zwierzęta w Zawadzie? Mieszkańcy boją się o swoje pupile
Do naszej redakcji zgłosili się mieszkańcy wodzisławskiej dzielnicy Zawada, u których kilkakrotnie dochodziło już do otrucia zwierząt domowych. Ostatnia sprawa, po rozpoznaniu zatrucia przez lekarza weterynarii, została zgłoszona na policję.
Kto truje zwierzęta w Zawadzie? Mieszkańcy boją się o swoje pupile
Jak zaznaczają nasi rozmówcy, sprawa trwa od momentu, kiedy wprowadzili się do domu i pojawił się u nich pierwszy zwierzak. - Mieliśmy kota i został on otruty. Pojechałam z nim do weterynarza, który zasugerował, że kocur zjada coś, co mu nie służy. Otrzymał zastrzyki i po tygodniu znów pojawiły się te same objawy. Nie udało się go uratować. Później mieliśmy drugiego kota, przybłędę. W pewnym momencie znikł, mimo naszych poszukiwań nie udało nam się go odnaleźć. Trzeci kot nazywał się Kaja i po dwóch latach Kaja również znikła, po prostu przepadła bez wieści. Mieliśmy też dużego psa, Balto. To był owczarek podhalański. W tym samym czasie mieliśmy dwa koty. To było dwa lata temu. Pamiętam, że wówczas w połowie października zniknął jeden kot, a w ciągu dwóch tygodni kolejny. Z kolei na wiosnę musieliśmy uśpić owczarka, bo pojawiły się u niego takie objawy, że nie było dla niego szans. Dziś możemy podejrzewać, że został otruty, bo teraz, nasz piesek miał dokładnie takie same objawy – podkreśla Iwona Helczyk, mieszkanka dzielnicy Zawada, która przestrzega mieszkańców przed osobami, którym przeszkadzają zwierzęta.
- Około dwóch tygodni temu nasz malutki, 3 miesięczny piesek został przez kogoś celowo otruty. Zostało to jednoznacznie stwierdzone przez weterynarza. Pies bardzo cierpiał, nic nie jadł, nie pił, nie miał siły się poruszać, jego wątroba jak i żołądek były niewydolne. Codziennie przez dwa tygodnie jeździliśmy z nim do weterynarza na bardzo ciężkie i bolesne zastrzyki odtruwające, dostawał też antybiotyki i elektrolity. Póki co udało się go uratować – napisała niedawno pani Iwona w mediach społecznościowych.
Piesek cudem odratowany
Mieszkańcy Zawady nigdy nie dopuszczali do świadomości faktu, że ktoś może podtruwać zwierzęta. - Teraz, gdy weterynarz jednoznacznie stwierdził, że objawy u psa to efekt otrucia, zdaliśmy sobie sprawę, że komuś nasze zwierzęta po prostu przeszkadzają. Zarówno nasza kotka, a także pies Balto mieli takie same objawy, więc trudno uwierzyć tu w zbieg okoliczności. Nie zostawię tak tej sprawy, bo ktoś funduje cierpienie Bogu ducha winnym zwierzętom. Może ktoś ma jakieś pretensje do mnie? To niech powie mi to w twarz, a nie zabija mi zwierzęta. To jakieś działania, jak z filmów gangsterskich. Trzeba być jakimś psychopatą, aby z zimną krwią doprowadzać do cierpienia zwierzaków – podkreśla Arkadiusz Helczyk, który sprawę zgłosił organom ścigania. Na pytanie naszego dziennikarza, czy rodzina ma w swoim otoczeniu konflikty sąsiedzkie, pan Arkadiusz zapewnia, że nikogo nie wskazuje, ale owszem, różne spory ciągną się na Hożej od pokoleń. - Ja nikogo nie podejrzewam, zostawiam sprawę do wyjaśnienia policjantom. Nie wykluczam, że ktoś może tutaj przechodzić i podrzucać coś przez płot. Podjąłem jednak pewne działania, aby uchronić psa przed śmiercią. Teraz ledwo udało się go uratować. Apeluję jednak do innych mieszkańców, aby zwracali uwagę na swoje zwierzęta, a przy dziwnych objawach nie wykluczali celowego otrucia zwierzęcia. Może nasz przypadek nie jest odosobniony – podsumowuje pan Arkadiusz.
Kary za znęcanie się nad zwierzętami
Warto wiedzieć, że zgodnie z Kodeksem karnym (art.35) znęcanie się nad zwierzętami i ich zabijanie jest przestępstwem, które podlega karze pozbawienia wolności do 3 lat, a jeśli sprawca działa ze szczególnym okrucieństwem, kara może wynieść do 5 lat pozbawienia wolności.