Prace Jolanty Krzyżek już wkrótce w galerii Niszovi w Wodzisławiu Śląskim
Jolanta Krzyżek – od urodzenia Raciborzanka, absolwentka Studium Nauczycielskiego w Raciborzu na kierunku plastyka, mężatka i matka dwóch synów. Miłośniczka zwierząt, w szczególności psów imieniem Bafi i Didi. Domatorka, ciekawa otaczającego świata. Gorąca zwolenniczka równych praw dla wszelakich mniejszości. Kilka lat temu powróciła do malowania obrazów i tworzenia rzeźb, wypracowując swoją własną unikatową technikę. Już od 18 listopada jej prace będzie można zobaczyć w Galerii Niszovi.
Prace Jolanty Krzyżek już wkrótce w galerii Niszovi w Wodzisławiu Śląskim
Red. Kiedy zainteresowała się Pani malowaniem i rzeźbieniem?
Jolanta Krzyżek. Myślę, że od wczesnego dzieciństwa byłam skazana na obcowanie ze sztuką. Moja ciocia (siostra mamy) była plastyczką i miała duże zdolności artystyczne. Mama również manualnie była doskonała. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, gdzie półki sklepowe świeciły raczej pustkami, umiejętność szycia na maszynie i wyszywania były naprawdę w cenie. Poza tym, w domu mojej babci i moim domu rodzinnym zawsze otaczały mnie przepiękne obrazy znanych malarzy Juliana Fałata, Józefa Szyndlera i innych artystów.
Co zadecydowało, że malarstwo a potem rzeźba stały się Pani głównym twórczym nurtem?
Już w liceum chodziłam na lekcje rysunku i malarstwa z moim chłopakiem do znanej raciborskiej artystki Zofii Górskiej-Zawisłowej. Oczywiście malowałam dla siebie i rodziny. Potem czasy SN-u, założenie rodziny, dzieci i różne inne obowiązki zepchnęły moją pasję i miłość do malowania na dalszy plan. Wiele osób, które tworzą, robią to „do szuflady”. Ze mną było dokładnie tak samo. Jak się okazało, malarstwo i rzeźba stały się w pewnym momencie odskocznią do innego świata. To mnie odstresowywało. Coraz częściej zaczęłam w tym moim świecie przebywać. Dzieciaki poszły na studia i się usamodzielniły, a ja mogłam w pełni zacząć realizować swoją pasję.
A kiedy Pani z tej szuflady wyciągnęła swoje prace i pokazała je światu?
JK: Nie przyszło to tak łatwo i bez wewnętrznych oporów. Momentem przełomowym była rozmowa z Joanną Muszałą-Ciałowicz (historykiem sztuki, wtedy dyrektorem Muzeum w Raciborzu), dużym autorytetem dla mnie, prywatnie przyjacielem domu, która niemalże wymusiła na mnie żebym wreszcie zaczęła malować z większym zaangażowaniem, bo widzi w tym potencjał. Nie stało się to od razu, ale coraz więcej wolnego czasu przeznaczałam na swoją twórczość. Zaczęłam organizować sobie pracownię w dawnym pokoju jednego z synów – sztalugi, farby, gips, podobrazia, ramy, stelaże, lakiery, różnego typu materiały miały szansę na swoje stałe miejsce. Na początku szukałam techniki w której czuję się najlepiej i w której tworzę naturalnie, gdzie moje wizje świata mogę oddać najwierniej. Na tym etapie mojej twórczości nie ustrzegłam się wielu błędów, ale dzięki krytycznym, ale merytorycznym uwagom mojego starszego syna Jakuba (skończył kierunek artystyczny w specjalności fotografik), mogłam się rozwijać.
Kto jest największym recenzentem lub krytykiem Pani obrazów i rzeźb?
Pierwszymi odbiorcami tego, co robię, jest rodzina, moi synowie, czasami mąż, który jest architektem (prywatnie Jolanta Krzyżek jest żoną wiceprezydenta Wodzisławia Śląskiego Wojciecha Krzyżka – red.), a ostatnio zainteresował się tworzeniem w drewnie, no i ostatecznie moi znajomi na fanpage na Facebooku. Bardzo serdecznie im dziękuję za ciepłe słowa, ale też za uwagi i wskazówki.
Gdzie można zobaczyć Pani prace?
Miło mi poinformować, że już niebawem, bo 18 listopada 2023 r. o godz. 18.00 odbędzie się wernisaż moich obrazów i rzeźb w galerii Niszovi w Wodzisławiu Śląskim, na który serdecznie zapraszam. Potem przez około miesiąc będzie można zwiedzać wystawę. Wystawa będzie składała się z nowych obrazów oraz z tych będących w kolekcjach prywatnych, wypożyczonych specjalnie na ten czas. Oczywiście zapraszam na mój fanpage „Jolanta Krzyżek – malarstwo, rzeźba” i polubienie go.