Minęło 18 lat od największej katastrofy budowlanej w Polsce. Doszło do niej na Śląsku [ZDJĘCIA]
Minęło już 18 lat od tragicznego wydarzenia, które wstrząsnęło Śląskiem oraz całą Polską. 28 stycznia 2006 roku doszło do największej katastrofy budowlanej we współczesnej historii kraju, gdy pod ciężarem śniegu zawalił się dach hali Międzynarodowych Targów Katowickich, gdzie odbywała się wystawa gołębi pocztowych. W wyniku tej tragedii życie straciło 65 osób – zarówno wystawców, jak i odwiedzających z Polski i zagranicy. Podczas akcji ratunkowej zginął także policjant - podkomisarz Tadeusz Bartosik.
To jedno z najtragiczniejszych momentów w historii Polski. W hali targowej zgromadziło się prawie 700 osób, a około godziny 17:15 dach uległ zawaleniu, pozostawiając za sobą śmierć i chaos. W wyniku katastrofy 144 osoby zostały ranne, a 26 doznało trwałego uszczerbku na zdrowiu. Ofiary pochodziły z różnych krajów, w tym Polski, Czech, Słowacji, Niemiec, Belgii i Holandii.
Na miejscu tragedii pracowało ponad 1300 ratowników, w tym również policjanci, którzy ryzykowali swoje życie, by uratować jak najwięcej osób. Jednym z nich był podkomisarz Tadeusz Bartosik, który poświęcił się w trakcie ewakuacji uwięzionych w hali.
W rocznicę tej tragicznej katastrofy wojewoda Marek Wójcik oraz liczni przedstawiciele władz złożyli hołd ofiarom, składając kwiaty pod pomnikiem. Modlitwa została odmówiona, a nazwiska wszystkich ofiar zostały odczytane, upamiętniając ich pamięć. Syreny pojazdów ratunkowych rozległy się w geście uczczenia pamięci tych, którzy stracili życie w tej straszliwej tragedii.
Dzisiaj, po 18 latach od tej tragicznej katastrofy, pamięć o wydarzeniu nadal pozostaje żywa. W 2012 roku, w szóstą rocznicę tej tragedii na łamach Nowin pisaliśmy o Erwinie Janeckim z Bieńkowic, który pojechał wówczas na te targi. Los na szczęście sprawił, że opuścił wydarzenie około godziny 16.00, czyli niedługo przed katastrofą. - Zawsze albo ja albo koledzy kogoś spotykali i tak schodził cały dzień na rozmowach o gołębiach. W tamtą sobotę byłem sam więc już o 16.00 postanowiłem wrócić do domu. Dość szybko dojechałem do Bieńkowic. Usiadłem w fotelu, włączyłem Teleexpress i mnie zamurowało. Dziękowałem Bogu, że nie jechaliśmy razem, bo na pewno jeszcze tam bylibyśmy tocząc dysputy o tych naszych ptakach - mówił nam pan Erwin. Więcej: Wspomnienia wracają jak gołębie.
Ludzie
Wojewoda Śląski
a remontu lodowiska jak nie było tak nie ma... dobrze, że śniegu też nie ma...
"Bóg to istota będąca przedmiotem kultu. Jeżeli mówimy o Bogu czczonym przez wyznawców religii monoteistycznych, zapisujemy to słowo dużą literą. Jeśli zaś chodzi nam o jednego z bogów religii politeistycznej albo człowieka lub przedmiot, który jest bezkrytycznie uwielbiany, właściwy będzie zapis małą literą."