"Był moment, kiedy martwiliśmy się o kworum". Wywiad z Gerardem Przybyłą, przewodniczącym rady z Nędzy
Kandydowanie do rady to poważne zobowiązanie na długie lata. Ludzie powinni rozważyć, czy są w stanie poświęcić czas i zaangażowanie, aby służyć społeczności. Nie wolno rezygnować w momencie, gdy obowiązki okazują się trudniejsze niż się oczekiwało - tak twierdzi Gerard Przybyła, przewodniczący Rady Gminy Nędza. W wywiadzie dla Nowin opowiada o nietypowej i wymagającej pięcioletniej kadencji, w trakcie której zmarło dwóch radnych oraz konieczne było przeprowadzenie pięciu wyborów uzupełniających. Nietypowa sytuacja skłoniła Nędzę nawet do zwrócenia się o pomoc do wojewody śląskiego. Z Gerardem Przybyłą rozmawia Dawid Machecki.
- Jak pan ocenia decyzję o przedłużeniu kadencji samorządów do kwietnia 2024 roku, biorąc pod uwagę wyzwania, z jakimi rada musiała się zmierzyć w trakcie jej trwania?
- Patrząc z perspektywy naszej rady gminy, jest to kadencja pełna wyzwań. I w mojej ocenie niekoniecznie musiała trwać tak długo, gdyż pojawiło się wiele minusów, zwłaszcza w naszej radzie.
- Co ma pan na myśli?
- Kadencja była niezwykle nietypowa i specyficzna. Z jednej strony możemy powiedzieć, że było dobrze – udało się zrealizować wiele istotnych inwestycji. Przede wszystkim ważne zadania powstały właśnie w tej kadencji: oczyszczalnia ścieków w Ciechowicach oraz rozbudowa kanalizacji sanitarnej, a kolejne odcinki są w trakcie. Jeśli chodzi o mniejsze inwestycje i inwestycje drogowe, to trzeba powiedzieć, że było naprawdę dobrze.
Jednakże istnieje druga strona medalu. Straciliśmy dwóch radnych – z początku kadencji zmarł Karol Kalemba z Szymocic, a pod koniec kadencji Krystian Okręt z Nędzy, który był wiceprzewodniczącym rady. Oni byli radnymi z krwi i kości, im chciało się pracować na rzecz gminy, a poza tym byli wspaniałymi ludźmi, oddanymi swojej małej ojczyźnie – naszej gminie, sołectwom, w których mieszkali.
- Wydaje się, że w miarę upływu czasu wyzwaniem stało się utrzymanie kworum. Zauważyłem, że od pewnego czasu z niepokojem śledzi pan liczbę radnych uczestniczących w sesjach, ponieważ uchwały wymagają zwykłej większości głosów, co oznacza konieczność obecności co najmniej ośmiu radnych na posiedzeniu.
- Jeśli spojrzymy na frekwencję i obecność niektórych radnych, to nie prezentuje się to najlepiej. Na przykład, mamy radnego reprezentującego Zawadę Książęca, który przez 3,5 roku nie pojawił się na sesjach. Nie najlepiej sytuacja wygląda w innych sołectwach – nie wszyscy radni sprawiają wrażenie zaangażowanych. Mieliśmy również rezygnacje z mandatów radnych, bo przykładowo, Górki Śląskie mają dwa mandaty, a w ciągu kadencji ta miejscowość miała pięciu różnych radnych.
Ludzie podejmują decyzję o kandydowaniu do rady z różnych powodów, ale powinni mieć świadomość, że jest to poważne zobowiązanie na najbliższe kilka lat. Muszą zastanowić się, czy są w stanie poświęcić czas i zaangażować się w działania na rzecz społeczności. To również kwestia szacunku do mieszkańców – nie można po prostu zrezygnować po kilku miesiącach, gdy okazuje się, że zadanie jest trudniejsze, niż się spodziewano. Kandydując, należy być świadomym odpowiedzialności i zaangażowania, które towarzyszy pełnieniu funkcji radnego.
- Uważa pan, że takie osoby oszukały swoich wyborców?
- Nie możemy wszystkich wrzucać do jednego worka. Zdarzają się sytuacje, gdy radni rezygnują z mandatu z powodów zawodowych lub rodzinnych, tak było w przypadku radnego z Górek Śląskich. To zrozumiałe, że życie zawodowe lub osobiste może tego wymagać. Nie uczciwe wobec mieszkańców jest natomiast częste opuszczanie posiedzeń, a co za tym idzie nieprawidłowe wykonywanie mandatu radnego. Ogólnie uważam że jeśli ktoś decyduje się objąć stanowisko radnego, powinien być świadomy swoich zobowiązań i odpowiedzialności wobec mieszkańców.
Podsumowując kadencję, przeprowadzimy bilans, tak jak miało to miejsce podczas dwóch poprzednich. Jeśli radny pełni funkcję przez 5 lat, a jego obecność na sesjach wynosi tylko 60-70%, jest to sygnał, że coś może być nie tak. Z mojego wieloletniego doświadczenia w samorządzie wynika, że taki poziom frekwencji jest bardzo niski. Przez 17,5 roku w radzie gminy zdarzyło mi się opuścić cztery sesje rady gminy z powodu pobytu w szpitalu i na zwolnieniu lekarskim, dlatego trudno mi to zrozumieć.
Ludzie
Prezes GMKS 21 Nędza
Niestety ale tylko w Nedzy sesje zazwyczaj zwoływane są rano kiedy wszyscy muszą być w pracy. Nie każdy radny jest nauczycielem i może na 7:15 przyjść na sesję i potem na 8 do pracy. Kolejna kwestia radnemu przysługuje dzień wolny jeśli bierze udział w pracach rady ale jest dzień wolny bezpłatny... Sumując fakt utracenia dniówki płatnej, koszt dojazdu na sesję, komisję i poświęcony czas za 300zł miesięcznie to nie dziwię się że pracujący radni się nie zjawiają...