Anna Iskała: trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Ja ze sceny wójtowania Nędzą właśnie schodzę [WYWIAD]
Mąż powiedział jej "Dasz radę". Następnie popłynęły gratulacje, chociaż wygraną przyjęła z przerażeniem. Wiele zawdzięcza byłemu wójtowi Pietrowic Wielkich – Antoniemu Wawrzinkowi, który obiecał, że będzie jej pomagał "dopóki zobaczy, że dziołcha da sobie radę sama". Anna Iskała, po prawie dwóch dekadach kończy swoją misję na kluczowym stanowisku w Nędzy. W wywiadzie dla Nowin przywołuje swoje początki w pracy, opowiada o trudnościach, jakie napotkała przez cztery kadencje na tym stanowisku, a także ujawnia, jakie plany ma po 30 kwietnia, gdy przestanie być wójtem tej gminy. Rozmowę przeprowadził Dawid Machecki.
- Jak pani rodzina zareagowała, że nie pójdzie pani po reelekcję?
- Odetchnęła z ulgą (śmiech). Teraz będę miała dla moich najbliższych więcej czasu, ale także więcej czasu na obowiązki domowe. To zrozumiałe, że chcę mieć wszystko tak zorganizowane, jak młody człowiek, ale związane z tym jest większe zmęczenie. Jestem ogromnym pedantem, moja dbałość o szczegóły czasami przytłacza moją rodzinę. Te momenty, kiedy jestem tak szczegółowa, zdają się być genetycznie dziedziczone. Moja mama była dokładnie tak samo uporządkowana, i pamiętam, jak mnie to wtedy irytowało. Wracając do tematu rodziny, poczuli pewien spokój i swobodę, ponieważ nie będziemy już musieli ustalać harmonogramu imprez według mojego grafiku. Dotychczas wszystkie rodzinne imprezy odbywały się wtedy, gdy wiedziałam, że nie mam żadnych zobowiązań służbowych. Często brano pod uwagę również weekend, ponieważ są sytuacje, że jako wójt muszę pracować również w soboty i niedziele.
- Ale nie szkoda pani? Mogła pani przecież jeszcze rządzić Nędzą przez kolejne pięć lat, jeśli ponownie wybraliby panią mieszkańcy na to stanowisko.
- Czasem słucham tych, którzy chcą mnie zastąpić i naprawdę cieszy mnie, gdy ktoś prezentuje swój autorski plan na przyszłość. Doceniam, gdy ktoś nie buduje swojej kampanii na krytykowaniu moich urzędników, a niestety są i tacy. W takich sytuacjach czasami żałuję, że nie wystartowałam, ale jak się raz coś powiedziało, trzeba dotrzymać słowa. Mnie można krytykować, jestem osobą publiczną, ale swoich pracowników zawsze będę broniła.
Co do obietnic... Kiedyś obiecałam mieszkańcowi Łęgu remont drogi gminnej, ale nie przewidziałam, że wkrótce tam będzie budowana kanalizacja i ten obiecany termin znacznie się przesunął. Nie można zatem składać obietnic bez pokrycia, zarówno w kampanii, jak i w pracy.
- To jaką nauczkę pani wyciągnęła? Wójt nie może obiecywać?
- Tak, ale trzeba mieć odwagę powiedzieć: "Słuchajcie, teraz nie da się tego zrobić, ale zrobimy to. Tylko musicie być trochę cierpliwi". Małe gminy, wbrew pozorom, dysponują stosunkowo niewielkimi funduszami. Nawet te 60 milionów złotych, które udało się pozyskać z zewnątrz w czasie tej kadencji, wydają się ogromną kwotą, ale na przykład kawałek kanalizacji może kosztować 8 milionów złotych. To pokazuje, jak niewiele możemy zrobić z dostępnymi środkami.
- Będzie pani wójtem Nędzy do 30 kwietnia, bo tak stanowi prawo. Po godzinie 15.00 przekroczy pani próg urzędu, bo do tej godziny jest otwarta we wtorek gmina. W środę nie powróci pani już do gabinetu, w którym spędziła pani niemal dwie dekady.
- Patrząc na otaczające mnie przedmioty, zdaję sobie sprawę, że nie mam ich zbyt wiele, więc nie spieszy mi się jeszcze z pakowaniem moich osobistych rzeczy (śmiech).
- Zabierze pani coś z tego gabinetu na pamiątkę?
- Postanowiłam, że wszystko zostanie tak, jak jest. Jedyną rzeczą, którą zabiorę ze sobą na pamiątkę, będzie statuetka, którą otrzymałam od naszej gminy partnerskiej – Velke Hostice. Ta współpraca to wiele wyjątkowych chwil, które zawsze będę mile wspominała.
- Odpowiada pani na te pytania z uśmiechem, ale musi się łezka w oku kręcić.
- Tak, choć nie jestem zbyt sentymentalną osobą, podchodzę do tego pragmatycznie. Gdy coś nie idzie po mojej myśli, nie popadam w rozpacz: biorę szmatę i ścieram rozlane mleko. Tak samo będzie tutaj. Kończy się jeden etap, zaczyna się kolejny. Czasami pytają mnie, jak podchodzę do wyborów powiatowych, w których startuję. Odpowiadam, że całkiem spokojnie, zresztą to widać po banerach, wisi kilka, ale tylko dlatego, że chciałam dać znać, że startuję. Jeśli ktoś nie poznał mnie przez 17,5 roku, to przez miesiąc wieszania plakatów na pewno mnie nie pozna. Bardzo wierzę w młodych ludzi. Większość z naszych pracowników to młodzi ludzie, którzy świetnie sobie radzą. Jednak w instytucji takiej jak powiat, gdzie tematy są poważne, różnorodność spraw wymaga także doświadczenia życiowego. Poza tym zawsze będę podziwiała naszego młodego starostę Grzegorza Swobodę, nie tylko dlatego, że wyszedł z naszej gminy, będąc w przeszłości radnym gminy, ale także dlatego, że potrafi rozmawiać z ludźmi bez względu na ich poglądy. Obserwuję go i widzę, że świetnie sobie radzi.
- No ale widzi się pani w zarządzie powiatu?
- Ja nie idę do powiatu po to, aby zająć jakieś stanowisko. Idę, bo chcę pracować na rzecz mieszkańców naszej gminy, ale także na rzecz całej Raciborszczyzny. Nigdy nie miałam parcia na szkło i stołki.
- Jaki pani zapamięta pracę dla tej gminy z pozycji wójta?
- Jako jeden z przyjemniejszych okresów mojego życia. Naprawdę, spotkałam tutaj tak wiele fantastycznych osób. W tym miesiącu razem z przewodniczącym gminy odwiedziliśmy panią, która obchodziła 90. urodziny. Zazwyczaj nie uczestniczymy w tego rodzaju uroczystościach, ale tym razem postanowiłam pójść, ponieważ solenizantka zawsze będzie mi się kojarzyć z życzliwością i pogodą ducha, pomimo trudnego życia, z którego zawsze wychodziła uśmiechnięta, choć być może cierpiała wewnętrznie. Nigdy nie pokazywała tego na zewnątrz. Wbrew pozorom, takich ludzi, którzy podchodzą do innych z uśmiechem i matczyną dobrocią, jest coraz mniej, a to jest naprawdę potrzebne.
- Na koniec: Czym pani się zajmie, kiedy minie obecna kadencja?
- Już wszystko przemyślałam (śmiech). Teraz zajmę się moim zaniedbanym, ale ukochanym ogrodem. Chcę, aby wrócił do swojej dawnej świetności, jak za czasów, gdy jeszcze nie byłam wójtem Nędzy. Poza tym pasjonuje mnie szycie – towarzyszy mi od zawsze. Od zawsze też organizujemy wyjazdy z mężem. Mamy ogromną liczbę znajomych, którzy traktują nasz dom jak swój. Mogą przyjść do nas niespodziewanie, a jeśli mam coś w lodówce, to zawsze mogą coś zjeść. Jeśli nie mam, trudno, przynajmniej mogą liczyć na kubek herbaty (śmiech). Wiem jedno: trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Ja z tej sceny wójtowania Nędzą właśnie schodzę.
Ludzie
Radna Powiatu Raciborskiego, była wójt gminy Nędza.