Tak jakby zniknął Rybnik. Fatalne dane na Dzień Dziecka
Dane dotyczące liczby urodzeń dzieci w Polsce w 2023 r. są zatrważające. Według informacji Głównego Urzędu Statystycznego w ubiegłym roku urodziło się jedynie 272 tys. dzieci. Zaś wskaźnik dzietności wyniósł 1,15 - najmniej w historii polskich badań. Wymieramy. Ale czy to w ogóle, poza demografami, kogoś obchodzi? Może warto zadać sobie to pytanie właśnie teraz, na przełomie maja i czerwca, kiedy hucznie obchodzimy Dzień Dziecka.
COVID dobił polską dzietność
Do tego swoje zrobiła pandemia, a konkretnie związane z nią lockdowny, które pozamykały ludzi w domach. Również ludzi młodych, którzy najkrócej rzecz ujmując, nie mieli okazji do nawiązywania damsko-męskich kontaktów, czyli randkowania. Brak randkowania, to w dalszej przyszłości brak małżeństw. "Jeszcze w 2019 r. liczba zawartych małżeństw w Polsce wynosiła 184 tys. Choć w przeszłości zdarzało się, że liczba ta falowała, w 2020 r. nastąpiła prawdziwa hekatomba, gdyż wynik w stosunku do 2019 r. spadł o 21%, czyli do 145 tys." - pisze portal Medycyna dla Pacjentów w swoim artykule "COVID-19, czyli wyjaśnienie przyczyn najniższej dzietności w historii Polski". Jakie to ma następstwa? "(…) „urodzenia małżeńskie” stanowiły w okresie przed pandemią ok. 3/4 wszystkich urodzeń, a 2/3 dzieci małżeńskich rodzi się w okresie 5 lat od małżeństwa. Zatem niezawieranie małżeństw musi mieć skutki w braku urodzeń przez kilka kolejnych lat. I tak też faktycznie było. Między 2018 r. a 2022 r. liczba urodzeń małżeńskich spadła aż o 23%." - czytamy w cytowanym już wcześniej artykule.
Za dużo osób bezdzietnych
Zajmujący się demografią Ariel Drabiński podkreśla, że problemem polskiej demografii jest rosnąca liczba osób bezdzietnych. "Od dłuższego czasu piszę o tym, że wyzwaniem III RP nie jest to ile dzieci mają rodziny, które na nie się zdecydowały, tylko wysoki odsetek osób które na dzieci się nie decydują, jednak nasze "programy prorodzinne" kierowane są dla rodzin już dzieci posiadających. - pisze na portalu X (dawniej Twitter) Drabiński. Jego zdaniem niezbędne jest likwidowanie barier dzietności, tak by osoby które chcą mieć dziecko, mogły je mieć. Niezbędne jest też przeciwdziałanie propagowaniu negatywnego wizerunku rodzicielstwa.
Jest źle, będzie jeszcze gorzej
"Będziemy się wyludniać o wiele szybciej niż pokazują najbardziej pesymistyczne prognozy GUS. I trzeba się na to przygotować" - pisze Kędzierski w portalu X.
Tylko jak się przygotować, skoro o tych problemach w polskiej debacie publicznej się nie mówi. Albo mówi zdawkowo. W jednej z czołowych polskich rozgłośni radiowych, informacja o dramatycznym wskaźniku dzietności, została podana jako... ostatnia. Skoro temat w debacie publicznej nie istnieje, to społeczeństwo i politycy również go na razie nie dostrzegają. To się pewnie zmieni, tyle że będzie za późno. Spadająca od wielu lat liczba urodzeń zaczyna już coraz bardziej odbijać na rynku pracy. W 2019 r. z polskiego rynku pracy "wyparowało" 150 tys. pracowników. To różnica między tymi którzy wchodzą na rynek pracy, a tymi którzy przechodzą na emerytury. "Tylko w latach 2020-29 zmiana struktury wieku ludności doprowadzi do skurczenia rynku pracy o milion pracowników, dekadę później o niemal 700 tys., w dekadzie 2040-49 – niemal o 2,2 mln osób" - pisze Sonia Buchholtz, adiunktka w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, ekspertka ekonomiczna Konfederacji Lewiatan i autorka artykułu "Demografia – największe wyzwania rynku pracy wciąż przed nami". Prawdziwe demograficzne tsunami dopiero jednak uderzy - w system emerytalny. To, że z rynku pracy na emeryturę przechodzi znacznie więcej osób, niż na ten rynek wchodzi oznacza, że mniej osób będzie pracowało na coraz większą grupę osób pobierających świadczenia w postaci emerytur i rent.
Konsekwencje będą niewyobrażalne
"Realnej polityki prorodzinnej, mimo dramatycznej sytuacji dalej brak. Konsekwencje tego będą niewyobrażalne dla naszego państwa w ciągu najbliższych dekad. Szkoda że nie jest to przedmiot poważnego zainteresowania rządzących, którzy jedynie deklaratywnie zauważają problem i pisze tutaj o wszystkich rządach III RP" - ostrzega Ariel Drabiński. Kolejne, świętowane co roku Dni Dziecka, będą coraz smutniejszym świętem. Smutniejszym, bo dzieci będzie na nich coraz mniej.
Wpuścić inżynierów z białoruskiej granicy one poprawia dzietność polek. Poza tym te mniej atrakcyjne też kogoś znajdą.
~takjest - ale maja psa. Na to jest czas?
Ale dlaczego akurat Rybnik?
Zanim Rybnik zniknie, Raciborza już dawno nie będzie.
To pokolenie co rośnie nie będzie już miało wcale dzieci. Egoiści ze smartfonami w ręce z hasłem- ja chcę! Dzieci Julek,Karyn i Dżejsik.
A to oznacza że będzie ktoś musiał zasiedlić te tereny. Będzie kolorowo:)
Zaś będziecie na chama wciskać kobietom dzieci w XXI wieku?Ludzie już nie są na tyle głupi,teraz kobiety,są wykształcone,chcą mieć przyzwoitą pracę na kierowniczych stanowiskach i zarabiać tyle co mężczyźni!Gdzie tu niby ma być czas na dziecko?Tylko egoistyczne kukułki przy takim układzie decydują się na dzieci,potem porozrzucają to po babciach,teściowych,żłobkach,przedszkolach na 10h dziennie i wielce nazywa się to,że "wychowują dzieci i robią karierę" a guzik prawda,taka madka nie wie nic o swoim dziecku bo wychowują je za nie obcy ludzie.Albo jedno albo drugie,nie ma rozwiązań pośrednich.Kiedyś było dużo dzieci bo kobiety były kurami domowymi,teraz mało która chce nią zostać,bo za to nie płacą.
Rybnik kiedyś też kiedyś przestanie istnieć .