Festiwal Złota Lira wraca na właściwe tory
W miniony weekend (14-16.06) Rybnikiem już po raz 33. zawładnęły orkiestry dęte. Trzydniowe święto miasta upłynęło pod znakiem konkursowych i plenerowych występów w ramach Festiwalu Orkiestr Dętych Złota Lira 2024. O podsumowanie tegorocznej edycji poprosiliśmy tuż po niedzielnym koncercie galowym pomysłodawcę Festiwalu, dyrygenta Miejskiej Orkiestry Dętej "Rybnik", a także dyrektora Domu Kultury w Rybniku – Niedobczycach, Mariana Wolnego.
- Nie było Panu żal że nie zobaczył Pan dzisiejszego meczu? (koncert galowy rozpoczynał się mniej więcej w połowie spotkania Polska – Holandia w ramach EURO 2024 – przyp. AT)
- No, trochę było żal, ale jak ustalaliśmy godzinę, to nie wiedzieliśmy, o której będzie rozgrywane to spotkanie. Ale słyszałem, że mecz był bardzo dobry, że bardzo dobrze zagrali, tylko że... liczy się wynik.
- To teraz na gorąco: jaki wynik pozostanie Panu głowie po tegorocznej edycji tego wielkiego święta muzyki dętej w Rybniku?
- Po tej konkretnej edycji, przede wszystkim cieszę się z tego, że poziom, który prezentowały orkiestry, był naprawdę bardzo, bardzo wysoki. Orkiesta, która grała jako laureat nagrody głównej, czyli Złotej Liry, orkiesta czeska, otrzymała punktację wręcz kosmiczną, punktację marzeń, ponad 99 punktów. Po raz pierwszy od 33 lat się coś takiego zdarzyło, ale naprawdę, jak państwo słyszeli, zasłużyli na taką właśnie ocenę. Cieszę to, że Lira wraca na swoje normalne tory, że funkcjonujemy w przestrzeni miasta Rybnika, nie tylko na rynku, ale również były koncerty w nowym amfitacie w Niedobczycach, więc to naprawdę cieszy i rokuje dobrze na przyszłość.
- Do tego chciałem nawiązać. Wczoraj wielkie święto w Parku Czempiela, pogoda dopisała, zespoły i mażoretki - to wszystko chyba doskonale pasowało do tego niewielkiego skweru tak wpisanego w Rybnicką historię.
- Oczywiście, Lira w ogóle urodziła się w Niedoczycach, od tego trzeba zacząć. Historia powstania Liry to przede wszystkim Niedoczyce i Festiwal, który rozpoczął się od Domu Kultury Niedoczyce, natomiast oczywiście organizowany był również na rybnickim rynku. Cieszę się, że po latach, mając nowy obiekt, przepiękny afiteat w Niedoczycach, możemy w nim również pokazać orkiesty, bo jest to miejsce znakomicie akustycznie nadające się do tego, do tego typu właśnie imprez plenerowych z orkiestrami dętymi grającymi na żywo. Nie trzeba jakiegoś szaleńczego nagłośnienia, bo te zespoły się tam w tej akustyce afiteatu bardzo dobrze czują.
- Po tylu latach – dokładnie 33 – dokąd zatem orkiestry dęte w Rybniku doszły?
- Od czego zaczynaliśmy, do czego doszliśmy? Na pierwszym Festiwalu było sześć orkiestr. Później Festiwal się z roku na rok rozrastał, aż do niebotycznych wręcz wymiarów, bo były lata, kiedy przyjeżdżało ponad 30 zespołów orkiestrowych, było ponad 30 grup tanecznych, no i przez 3-4 dni Rybnik rzeczywiście byl polską stolicą orkiestr dętych, jak to ktoś kiedyś określił. Natomiast po pandemii zaczynamy powoli odbudowywać te liczby, i w tym roku nie było źle – zaprezentowało się 18 orkiestr, z czego 12 stanęło w szranki do konkursu o Puchar Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, poddając się weryfikacji międzynarodowego jury, i tym bardziej cieszy to, że niemal wszystkie te zespoly były na tak zwanym "pudle" – według skali ocen, w pasmach: brązowym, srebrnym i złotym, znalazły się wszystkie występujące w tym roku w Rybniku orkiestry, czyli uzyskały przynajmniej tyle punktów, by nie wrócić do domu jedynie z dyplomem za udział.
- To jeszcze o planach na przyszłość...
- Od jutra zaczynamy prace nad następną edycją, bo tak to wygląda. Od jutra będziemy już na pewno myśleć o tym, jak przygotować przynajmniej ramowy scenariusz na przyszły rok, i zobaczymy jaki będzie odzew w środowisku muzycznym, bo regulamin również wskazuje terminy, do kiedy orkiestry będą mogły się zgłaszać, i wtedy będziemy próbowali coś z tego poukładać.
Wywiad przeprowadził Adam Tyc