Parking na zakręcie. Burza wokół działki w Markowicach
Sprzedaż miejskiej, zaniedbanej nieruchomości przy ul. Olimpijczyka w Raciborzu podzieliła radę miasta. Opozycja apelowała, by miejscowych nie skazywać na uciążliwości. Prezydent Wojciechowicz uznał, że problem należy rozwiązać „na wieki wieków amen”.
Był staw, będzie parking
- Wszyscy widzimy to miejsce, gdzie jest zaparkowanych dużo samochodów, również na łuku drogi, w każdej wolnej przestrzeni. Niektóre sprawne, inne w złym stanie. Czy chcemy, aby ten teren tak wyglądał? - pytała radę na sesji Magdalena Kusy z Silnego Raciborza.
Rozmawiała z okolicznymi mieszkańcami. Twierdzą, że to dla nich uciążliwość, że zaburza estetykę dzielnicy. Kusy była przeciwna sprzedaży. Proponowała w ślad za markowiczanami, aby Miasto zajęło się odtworzeniem stawu. Był wcześniej w tej lokalizacji. Mieszkańcy mają teraz wodę w piwnicach.
Zgodził się z nią przewodniczący rady Mirosław Lenk. - Rzeczywiście to wygląda fatalnie. To teren gminy, był i jest zaniedbany. Być może łatwiej będzie gminie dopilnować porządek na cudzej nieruchomości niż u siebie - przyznał były prezydent. - Jak Gmina nie potrafi sama sobie z czymś poradzić, na przykład wyremontować budynku, bo koszty remontu przekraczają zdrowy rozsądek, to próbuje to sprzedać. Często to dobrze się kończy. Takich przykładów jest kilka w Raciborzu - argumentował Lenk.
Wizerunkowy problem dzielnicy
Radna Justyna Poznakowska przyznała, że jest tam dużo interwencji straży miejskiej. Sama zgłaszała problem niebezpiecznie zaparkowanego samochodu. - Problem trzeba rozwiązać i wizerunkowo i w zakresie bezpieczeństwa - podkreśliła. Marian Czerner przypomniał, że w warunkach sprzedaży terenu można narzucić okres na uporządkowanie i zabudowę. - Jeśli tam wprowadzimy warunek zabudowy to nikt tego nie kupi - skwitował Lenk.
Prezydent Jacek Wojciechowicz przekazał, że sprzedaż poprawi sytuację, że doprowadzi do uporządkowania „tego całego bałaganu”.
Radna z Markowic Justyna Henek-Wypior zaznaczyła, że działka miejska nie była odpowiednio przygotowana, a dzierżawca chce stawiać tam samochody. Radna ufa, że jak teren zostanie sprzedany, to sytuacja z parkowaniem się poprawi.
- Zafundujemy tym mieszkańcom to już na stałe. Teraz mogą mieć nadzieję, że widok, który mają na co dzień, się skończy. Po sprzedaży ją utracą. Jak możemy się łudzić? Kupi to ta osoba i tam się nikt nie wybuduje. Nabywca to ogrodzi i za ogrodzeniem będą stały te wszystkie auta. Nadal ten sam widok będzie. Mały skwer, wąskie, ciasne ulice i bardzo duży ruch samochodowy i jeszcze coś takiego im fundujemy - przestrzegała Magdalena Kusy.
Henryk Mainusz powiedział, “że gdzieś przecież te usługi muszą się mieścić”.
Peryferia nie są gorsze od centrum
Radny Dominik Konieczny oświadczył, że plan zagospodarowania przestrzennego nie przewiduje realizacji usług w tym miejscu i nie jest to odpowiedni teren do tego. - Nie twórzmy jakiejś fikcji, że ktoś będzie prowadził auto złom na planie, który w tej chwili przewiduje funkcje budownictwo mieszkaniowe jednorodzinne. Jeżeli miasto się tego pozbędzie, to straci jakikolwiek wpływ na to, co tam się dzieje. Może mieć jakiś szczątkowy wpływ w postaci skargi do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego - mówił były wiceprezydent. Ocenił, że działalność rozwinęła się tam w ostatnich latach. - Wcześniej przedsiębiorca prowadził ją na swoim placu, potem dostawiał kolejne auta i kolejne, bo nie było, gdzie tego trzymać. Wystąpił do miasta o dzierżawę działki w pobliżu. Zaproponujmy mu działki usługowe, żeby tam realizował swoją działalność. W tej chwili biznes rozrósł się do rozmiarów, które powodują uciążliwość. Podzielam obawy o estetykę tego miejsca. Nie ma znaczenia, czy to centrum miasta, czy peryferia. Czy ludzie z peryferii są gorsi? Bo mieszkają w Markowicach, czy w Brzeziu? - pytał radnych Konieczny.
Mirosław Lenk zapytał go, co zrobił przez ostatnie 5 lat, aby ten problem uporządkować? Ówczesna naczelnik wydziału gospodarki nieruchomościami Małgorzata Rudnicka-Głowińska przekazała, że nie jest to świeża sprawa.
Prezydent Wojciechowicz rzucił, że może trzeba było dostosować plan zagospodarowania przestrzennego do tego, do czego ta działka faktycznie się nadaje. - Mówimy, że działka jest kompletnie nieatrakcyjna, a mamy chętnego, żeby ją zagospodarował. Należałoby skorzystać z tej okazji. Inaczej z tą nieatrakcyjną działką zostaniemy już na wieki wieków amen - powiedział włodarz.
Nie wytaczać ciężkich dział
Radny Michał Fita zapytał, czy nie lepiej najpierw zmienić plan zagospodarowania przestrzennego pod działalność usługową i dopiero potem wystawiać tą działkę na sprzedaż. Zyska się może wyższą wycenę.
Prezydent Wojciechowicz przyznał, że ma to jakieś znamiona rozsądku. - Nie idźmy jednak w tym kierunku, bo to jest zazwyczaj tak, że jak nie wiadomo co zrobić, to powołajmy komisję. To naprawdę, nie jest ta droga. Mamy krótkie rozwiązanie, to nie jest sprawa jakaś strategiczna na tyle, żeby trzeba było wytaczać takie ogromne działa - ocenił nowy włodarz.
W głosowaniu 12 radnych poparło zamiar sprzedaży. Przeciwni byli rajcy Silnego Raciborza.
Ludzie
Prezydent Raciborza i były wiceprezydent Warszawy
Radna Miasta Racibórz
A może ktoś zainteresowałby się tym z jaką prędkością jeżdżą auta przez olimpijczyka ? Jak duży jest tu ruch i brak na dużej części chodnika? Zagrożenie życia i zdrowia a my mówimy o estetyce.
To jest jakiś dramat w tych Markowicach z tym autozlomem. Dziwne że radnym z markowic to nie przeszkadza. Ślepi czy co?
Dobrego mechanika poznać po tym że ma na placu porządek max 5 aut co czekają na części itp. Reszta zrobiona i do odbioru a nie wystawka złomu. Przecież na placu i na tym dzierżawionym jest ze sto aut. To się nigdy nie skończy.