Od czesania lalek do fryzjerskiego sukcesu. Joanna Gołombek z Chałupek od 25 lat spełnia swoje marzenia
Renoma Joanny Gołombek (z domu Michałek), fryzjerki z Chałupek, zaczęła szybko rosnąć, gdy 16 października 1999 roku otworzyła swój pierwszy zakład w rodzinnym domu. Choć początkowo jej mama nie była zadowolona z wyboru zawodu, a w szkole zawodowej odradzano jej tę karierę ze względu na dobre wyniki w nauce, Joanna nie poddawała się i konsekwentnie dążyła do realizacji swoich marzeń. - Fryzjerstwo to piękny zawód, który daje mi wiele pozytywnych emocji - mówi.
Pierwszy zakład powstał w domu
Mama Helena dbała o swoją córkę, która bardzo szybko rozpoczęła pracę, zaledwie dwa miesiące po narodzinach swojej pierwszej córki. Nierzadko fryzjerka nie dawała się przekonać, że musi coś zjeść, więc mama mówiła jej, że ma ważny telefon i musi porozmawiać. Okazywało się wtedy, że nikt nie dzwoni, a mama podawała jej talerz zupy.
W pierwszym salonie przepracowała około siedmiu lat. Miejsce to zostało dopuszczone przez Sanepid, ale z czasem przepisy zaczęły się zaostrzać, co oznaczało, że jej zakład może wkrótce zostać zamknięty, ponieważ nie spełniał określonych norm, w tym wymogów dotyczących wysokości. W obliczu tej sytuacji podjęła decyzję wraz z mężem Arturem o budowie własnego domu przy ul. Słonecznej w Chałupkach, gdzie powstał nowy zakład, który działa tam do dziś.
Nowy zakład to jedno, ale rosnąca popularność usług fryzjerskich Joanny Gołombek to drugie. Z jej umiejętności korzystał m.in. ówczesny wójt Wilhelm Wolnik, który – jak wspomina fryzjerka – namawiał ją, aby oprócz Chałupek otworzyła swój salon także w innej części gminy Krzyżanowice. Miała już wielu klientów z Bieńkowic, Owsiszcz, Bolesławia, a nawet z sąsiedniego Raciborza.
- Wójt nie musiał mnie do tego namawiać dwa razy - przytacza, wspominając, jak wielu miała chętnych uczniów do nauki oraz wykwalifikowaną fryzjerkę, której chciała dać zatrudnienie.
Niedługo potem dowiedziała się o możliwości wynajęcia przestrzeni w Krzyżanowicach, w jednym z pomieszczeń na parterze dzisiejszego Club Magic. Z czasem, gdy warunki się zmieniały, przeniosła zakład kilka metrów wyżej, do dawnych pomieszczeń gminnej spółdzielni, również przy ul. Głównej. Pierwszy salon w Krzyżanowicach otworzyła trzy lata po uruchomieniu zakładu w Chałupkach, a półtora roku później ruszyła z kolejnym – tym razem w Raciborzu Studziennej, przy ul. Krętej.
Salon w Krzyżanowicach prowadziła przez 15 lat, a w Raciborzu Studziennej przez 10 lat. Z czasem jednak zdecydowała się skupić tylko na zakładzie w swoim domu. Jak przyznaje, utrzymuje dziś tylko jeden salon, ponieważ coraz trudniej o dobrego i uczciwego pracownika.
Odwaga pozwoliła na rozwój
Z czego jest najbardziej dumna, świętując w tym roku 25-lecie od otwarcia pierwszego zakładu? - Z samej siebie - uśmiecha się. - Jestem odważna, zawsze lubiłam wyzwania, nawet gdy nie było pewności, że się uda. Nigdy się nie poddawałam i nadal tak mam. Kocham tę pracę - mówi. Szczególnie cieszy ją, że jej pasją interesuje się jedna z córek, Zosia, która – podobnie jak ona w młodości – przygląda się pracy mamy i ćwiczy na lalkach.
Cieszy się także z licznych osiągnięć oraz szkoleń, m.in. z tego, które dzięki swoim umiejętnościom wygrała u niemieckiej marki Goldwell w Berlinie. Jest dumna, że w trakcie swojej pracy wykształciła około 40 uczniów, dając im solidny start i fach, pozwalający na kontynuację kariery w zawodzie, a nawet na założenie własnych salonów fryzjerskich.
Joanna Gołombek podkreśla, że fryzjerstwo to dla niej znacznie więcej niż tylko praca – największą satysfakcję daje jej widok zadowolonych klientów, którzy wracają do niej od lat. Z uśmiechem wspomina szczególne podziękowania od klientki z Hiszpanii, która potrzebowała eleganckiego upięcia na wesele odbywające się w okolicy. - Hiszpańskie włosy bywają wyzwaniem dla fryzjerów, są gęste i trudne w stylizacji - opowiada. Klientka pokazała jej wymarzoną fryzurę, na co Gołombek odparła bez wahania, że nie będzie problemu. Hiszpanka była zaskoczona, bo odwiedziła wcześniej kilku fryzjerów, którzy mówili, że sobie nie poradzą.
- Miała włosy aż do pasa - wspomina.
Wśród największych wyzwań na przestrzeni lat wspomina również wizytę Romki, mieszkanki Czech. Ze względu na bliskość granicy często odwiedzają ją klienci z zagranicy, a ta klientka przyszła z trudnymi do rozjaśnienia, czarnymi włosami i marzeniem o kolorowym balejażu. Mimo wyzwań efekt udało się osiągnąć zgodnie z jej oczekiwaniami.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Większych bzdur w życiu nie czytałem. Przecież Pani Asi na d dawna nie ma na miejscu, nie obsługuje tutaj klientów. Zostawiła zakład swawoli Pani Marioli i pojechała za mężem do Niemiec.
A Szanowna Pani Mariola wiecznie się spóźnia. Umawia klientów na godzinę 9:00 a samą przyjeżdża 9:30. Nie raz czekałem pod zakładem i nigdy żadnego przepraszam...