Mirosław Soboń: Zepsuli nam tę policję na całego
Niespełna rok temu policyjna Solidarność opublikowała nekrolog Śląskiej Policji, alarmując o sytuacji dotyczącej braków kadrowych, chaosie i błędach w zarządzaniu - także jeśli chodzi o pracowników cywilnych. Jednocześnie podkreślano konieczność głębokiej reformy policji. Od tego czasu niewiele się zmieniło, i choć w życie weszła m.in. ustawa, która ma ułatwiać powrót do służby, to jest to kropla w morzu potrzeb.
Nie możemy dłużej czekać
Kiedy w listopadzie ubiegłego roku policyjna "Solidarność" opublikowała nekrolog Śląskiej Policji, Miroław Soboń, przewodniczący związku z regionu śląsko-dąbrowskiego mówił w rozmowie z Nowinami: - Musimy uderzyć w ten dzwon, by ludzie zrozumieli, że sytuacja jest dramatyczna, w ten sposób musimy polityków zmusić do refleksji, do pilnych, radykalnych działań, bo o tych problemach kadrowych wspominamy już od dwóch lat.
14 października br. prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o zmianie niektórych ustaw w związku z utworzeniem oddziałów o profilu mundurowym oraz ułatwieniem powrotu do służby w Policji i Straży Granicznej. Przepisy weszły w życie w poniedziałek (28.10.). Czy to jednak coś zmieni? Mirosław Soboń ma co do tego spore wątpliwości. Jak mówi, wielu policjantów, którzy odeszli ze służby w Polsce, pracuje dziś za granicą.
"Solidarność" w reakcji na bezczynność rządzących w obliczu sytuacji, kilkanaście dni temu zorganizowała symboliczny pogrzeb Polskiej Policji.
- Klasa rządząca, elita polityczna myśli, że naprawdę mamy społeczeństwo sprzed 20 lat, tymczasem młodzi ludzie funkcjonują naprawdę na innych parametrach i boję się, że się przeliczą, a konsekwencje tego zapłaci całe społeczeństwo. Nie będzie funkcjonariuszy na ulicach. Praktycznie od roku policjanci pracują na oparach, ale politycy funkcjonują w Warszawie, gdzie ściąga się mundurowych z całej Polski na tak zwaną adaptację i tam tej policji na ulicach jest tyle ile trzeba - wyjaśnia Mirosław Soboń, przewodniczący NSZZ „Solidarność” policji regionu śląsko-dąbrowskiego.
- Na Śląsku policyjny patrol pieszy czy zmotoryzowany to rzadkość. Nawet swojego dzielnicowego się nie zobaczy, bo on obsługuje interwencje - dodaje M. Soboń, który przez ponad 20 lat służył w wydziale kryminalnym.
Protest policji
Funkcjonariusze rozpoczęli protest, o którym mówiło się od jakiegoś czasu. Więcej piszemy o nim tutaj: "Psia grypa" w policji. Zwolnienia na masową skalę
Przewodniczący śląskiej Solidarności podkreśla, że w proteście biorą udział zarówno policjanci zrzeszeni w związkach, ale i ci, którzy nie są członkami. - Tutaj nie ma barwy, to się już działo w 2018 roku i to jest podobna sytuacja.
Dodaje również, że kolejne rozmowy, jakie zostały podjęte mogą trwać i dwa lata. Tymczasem część rozwiązań można wprowadzić jeszcze do końca roku, mowa o uruchomieniu środków z wakatów.
- Jeżeli w województwie śląskim brakuje 1650 policjantów to mnożąc to średnio razy 6 tysięcy złotych, to mamy potężne środki. One w tej chwili nie trafiają do nikogo, pozostają w dyspozycji komendanta głównego, bo gdyby komendant wojewódzki miał je w swoim budżecie, to nie mielibyśmy problemów z ich uruchomieniem. Niestety komendant główny absolutnie nie rozumie naszej sytuacji. I też nie chodzi o to, żeby oni uruchomili te środki i w Komendzie Głównej dali sobie nagrody. Ale tak się działo za Szymczyka, co było groteskowe. Więc jeżeli chcieliby do końca roku uspokoić nastroje, bo trwają jakieś prace, to mają narzędzie - wyjaśnia M. Soboń.
Co jeśli jednak nic się nie zmieni? Przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" nie ma wątpliwości. - Ludzie odejdą. I w przyszłym roku na Śląsku będziemy mieć 2, a nawet 2,5 tysiąca wakatów. Nabór jest teraz prowadzony na specjalnych warunkach, obniżyli wymagania. To nie wróży niczego dobrego. My mamy mieć w służbie profesjonalnych, dobrze wykształconych władających językami, ambitnych ludzi, a nie ludzi z łapanki z ulicy. To się nie skończy niczym dobrym - przestrzega Mirosław Soboń.
Stwierdza, że jeżeli kierownictwo i ministerstwo będą sięgać po represje, to spowoduje jeszcze gorsze konsekwencje dla służby. - Młodzi nie mają nic do stracenia. Naprawdę, to są ludzie po 4, 5, 6 lat służby i dla nich kolejne 20 lat w mundurze, w takim standardzie, jaki mamy, to jest nie do wytrzymania. Poza tym, kolejny demobilizujący czynnik to świadczenie emerytalne, bo po 25 latach policjant będzie miał obliczoną emeryturę z ostatnich 10 lat. I to jest udział procentowy 70%. Więc teraz na przestrzeni ostatnich 10 lat przy tej inflacji, jemu wyjdzie emerytura na poziomie 1800-2000 zł. Z kolei idąc do jakiejkolwiek innej pracy ma świadomość, że ma swoje indywidualne konto w ubezpieczeniu powszechnym i tam waloryzuje się co roku ta kwota. No, a tutaj tego nie ma. I to wszystko wygląda bardzo słabo. Zepsuli nam tę policję na całego - komentuje Mirosław Soboń.
Nowy sposób wyboru komendanta głównego
Jak diagnozuje M. Soboń problem z naborem jest dowodem na to, że praca w policji nie jest atrakcyjną ofertą. Wskazuje, że należy znacząco podnieść jakość warunków pracy, finansowanie i jakość zarządzania. Co do ostatniego z tych obszarów nasz rozmówca przytacza historię policjanta z 6-letnim doświadczeniem w służbie, który chciał się przenieść do jednostki bliższej jego miejsca zamieszkania o kilkadziesiąt kilometrów. Starał się o to wielokrotnie, stale jednak spotykał się z odmową.
- W obu jednostkach mamy wakat na tym samym poziomie. Po tym jak jego raport odrzucono dziesiąty raz, zwolnił się. Kiedy później próbował przyjąć się bezpośrednio do jednostki, do której wcześniej chciał się przenieść, otrzymał odpowiedź, że sytuacja kadrowa nie uzasadnia procedowania jego wniosku o przyjęcie do służby. Czyli mamy policjanta z 6-letnim doświadczeniem, w najlepszym okresie swojej służby i życia, bo jest młody dynamiczny, jeszcze nie zniechęcony, tylko po prostu zmęczonego dalekimi dojazdami do służby i nie chce codziennie dojeżdżać wielu kilometrów, to wszystko to jest nieważne, byle mu udowodnić, że to nie on decyduje, tak? - nie kryje rozczarowania Mirosław Soboń, wskazując, że sposób zarządzania policją wymaga gruntownej reformy. Jak mówi, dopóki policja będzie połączona z polityką, nic się nie zmieni.
- Wnioskowaliśmy podczas marszu, żeby powstała nowa ustawa i komendant główny był wybierany przez zgromadzenie parlamentarne. Wtedy będzie odpowiadał przed wszystkimi, a nie przed jednym ministrem. W końcu w parlamencie zasiadają przedstawiciele całego społeczeństwa, a nie wąskiej grupy wyborców. I tak to powinno być - podsumowuje Mirosław Soboń, przewodniczący NSZZ „Solidarność” policji regionu śląsko-dąbrowskiego.