W Brzeziu na spotkaniu dzielnicowym o smrodzie ani mru mru
Temat, który zdominował wizytę prezydencką w 2023 roku (bilbord przy wejściu, transparenty w środku i burzliwa dyskusja), dwanaście miesięcy później w ogóle nie był podjęty na spotkaniu z Jackiem Wojciechowiczem.
Wizja rad dzielnicowych
O wyłączenie z dyskusji tematów odorowych poprosił radny z Brzezia - Adam Witecki. Zapewnił, że pilnuje w urzędzie tej sprawy i jest w kontakcie z wiceprezydent Małgorzatą Rudnicką-Głowińską. Wskazał też na obecną w remizie, gdzie odbywało się spotkanie, radną Ludmiłę Nowacką. - W dwójkę możemy dużo dla dzielnicy zrobić - obiecał.
Jednym z pierwszych wątków podjętych w trakcie wizyty J. Wojciechowicza była sprawa rad dzielnic. Takowe chciałby powołać Waldemar Świerczek. Wymieniał pobliskie miasta funkcjonujące z takimi radami. - Tak jest w Rybniku, tak jest w dużych miastach. W mieście prezydenckim to możiwe - przyznał Jacek Wojciechowicz i nie wykluczył, że w magistracie rozważą takie rozwiązanie.
Naprawiają tylko małe dziury
Wskazanie do pilnego remontu dotyczyło odcinka ulicy Brzeskiej do torów kolejowych. - Tam jest 10 metrów dziur. Klejone były, ale to trzeba zrobić porządnie - zaznaczyła mieszkanka.
W jesienną porę narzekano na wysyp liści, których służby komunalne nie zbierają. - Za szybko chcą je wywozić, przyjeżdżają, jak większość jest jeszcze zielonych, a one najwięcej spadają, jak przyjdzie mróz. Ani w połowie jeszcze nie spadły. To się skończy może za trzy tygodnie, do 15 listopada co najmniej będą - prognozował jeden z mężczyzn.
Dodał, że na ulicach Bitwy Olzańskiej oraz Gajowej PRD dokonał napraw, "ale to żenada, bo zostawiali dziury półtorej metrowe". - Kto ocenia, co trzeba naprawiać? Największe zostawili, mniejsze naprawili - dziwił się zgłaszający.
Na pracowników PK narzekano też wobec ich akcji porządkowej na ulicy Strażackiej, przy alei Dębów. - Wzięli dmuchawy i wszystko wypchali na sąsiadującą działkę. Gdzie mamy to wywieźć? Pod urząd miasta? - irytował się mieszkaniec.
Od 6 lat czekają na szatnie przy boisku
Problem na odnodze ulicy Pogrzebieńskiej, za sklepem, gdzie wielkiego ruchu nie ma, zgłosił mieszkaniec wąskiej uliczki. - Jest problem z przejazdem, ostatnio 4 straże przyjechały, okazało się, jak jest niebezpiecznie, przy drodze słup elektryczny, ktoś w niego przywalił, jest pokiereszowany, ktoś wrąbie w to - przestrzegał raciborzanin z Brzezia.
Wróciła sprawa szatni przy boisku. Sympatycy brzeskiego klubu przypomnieli, że mija już 6 lat, odkąd pojawił się plan budowy szatni. Miały wtedy kosztować 1,8 mln zł i w urzędzie twierdzili, że to za dużo. Teraz zamówili dużo mniejszy obiekt za 3,5 mln zł.
Nie tylko brak szatni boli miejscowych. Uważają, że przedszkole jest tak małe, że można się w nim udusić na Dniu Babci i Dziadka, tak jest ciasno. Dziwiono się, że rodzinę, która mieszkała w budynku przedszkolnym, wyprowadzono w pilnym tempie, ale od tej wyprowadzki nic się nie zadziało z rozbudową pomieszczeń dla dzieci. Apelowano, żeby remontować Pogrzebieńską, bo tamtędy kobieta z wózkiem nie przejedzie, a stan drogi i chodników woła o pomstę. Wnioskowano o postawienie znaku-lustra na Pogrzebieńskiej/Glinianej, bo "tam jest fatalnie, zakręt 90 stopni".
Drogę do autostrady blokuje linia, którą już rozkradziono
Do wypowiedzi zgłosił się pan Dariusz z ulicy Sadowa - tak nowej w dzielnicy, że miejscowi nie wiedzieli, że takowa istnieje. - Jestem szczęśliwym mieszkańcem Brzezia. Sadowa to szutrowa ulica, trudno się nią jeździ. Asfaltu nie ma, za to są dziury i można zawieszenie stracić. Mieszkańców Sadowej przybywa, coś kolejnego ma się tam budować, ale jazda tą drogą jest skrajnie wyczerpująca. Żeby choć doraźnie, coś zasypać, wyrównać - prosił nowy mieszkaniec dzielnicy.
Prezydenta tak jak i na innych spotkaniach pytano o obwodnicę. Narzekano na brzeskie korki przy światłach między 14.00 a 16.00.
Jacek Wojciechowicz podkreślał, że prowadzi szereg rozmów na temat kontynuacji budowy Regionalnej Drogi Racibórz-Pszczyna oraz obwodnicy Płonia-Sudół.
- Przeprowadzenie takiej dużej drogi jest czasochłonne. Swego czasu jako wicepremier Kaczyński powiedział, że nie wolno likwidować torów, bo wybuchła wojna na Ukrainie i do dziś urzędnicy mają to zakodowane, że tego nie można zrobić. Tymczasem linię kolejową w połowie ją już rozkradziono.
Trzeba ją zlikwidować, bo inaczej nad torami trzeba drogę prowadzić, a to 100 mln zł więcej należy wydać. Dla nas najlepsza będzie rozbiórka, żeby nie robić projektu od początku. Bo gdyby do tego doszło to robota na 4-5 lat - wyjaśnił włodarz.
Jak kandydat spełnił obietnicę wyborczą dzięki powodzi
Miejscowi byli ciekawi, czy na Brzeziu nie ma planów budowy wiatraków, czy farm fotowoltaicznych. Wojciechowicz zapewnił, że rewolucyjne pomysły w tej dzielnicy nie powinny się zdarzyć w kontekście jej zagospodarowania.
Pytano się włodarza, czy będzie zabiegał, aby Zbiornik Racibórz był zbiornikiem mokrym, a nie jak teraz suchym polderem. Wojciechowicz żartował, że spełnił swoją obietnicę wyborczą, bo mówił w kampanii, że Zbiornik trzeba wypełnić wodą i to się stało przy okazji powodzi. - Tylko że go opróżnili. Po powodzi wszyscy się cieszą, że Zbiornik zdał egzamin i powiedzieć teraz, że go chcemy zalewać to dziś kłopot, ciężko będzie do tego przekonać - mówił prezydent w Brzeziu. Dodał, że kiedy przebywał na wale zbiornika o północy, przy usuwaniu awarii, to przy pełni księżyca wypełniony wodą Zbiornik wyglądał jak w horrorze.
- Teraz, gdy nie ma już zakazu poruszania się po Zbiorniku, polecam go jako świetne miejsce na spacery - stwierdził Jacek Wojciechowicz.
Mieszkańcy spytali włodarza "czy ma jakąś perełkę dla Brzezia, co może im zaproponować?".
Perełką kadencji może być plac Długosza
Prezydent, tak jak na poprzednich spotkaniach tłumaczył się, że zastał po poprzedniku "budżet trochę pusty, bo 50 parę milionów brakowało. - Z tym budżetem jest tak, jakby ktoś miał w domu rachunki za prąd po 500 zł, ale tylko 300 zł sobie na to zaplanował. Ciężko trochę z fajerwerkami, jak się nie ma na podstawowe rzeczy - skwitował Wojciechowicz.
Zapowiedział remont ul. Pogrzebieńskiej, którą będą remontować wspólnie - Miasto z Powiatem.
Prezydent stwierdził, że w nowym budżecie będzie można powoli myśleć, żeby nowe rzeczy robić.
Jako ewentualną perełkę wskazał plac Długosza, który zamierza ruszyć, bo temat już 80 lat czeka, by się coś zadziało. - W tej kadencji to się uda, przedstawimy koncepcje, co tam może być, skonsultujemy - obiecał.
Do dyskusji o potrzebach włączyła się starsza mieszkanka, która dopiero co weszła na spotkanie. - Dziś pytanie dziś odpowiedź panie prezydencie. Jest ulica pod lasem, tak rozkopana, jakby tam bomby spadły i jeszcze stado dzików dołożyć. Proszę, żeby to wyrównać, bo kamienie graniczne nie wiemy kaj są. Liczyliśmy, że na wiosnę coś się zadzieje. To jest wstyd. To jest za strażą, droga z Gajowej. 12 lat już to robią. Ile było pism, wniosków, sama ile nanosiłam - opowiadała mieszkanka.
Prezydent zadał jej jedno pytanie, o długość drogi. Gdy usłyszał, że chodzi o 200 metrów, obiecał, że w przyszłym roku będzie wyremontowana - do 31 października, a może szybciej. Na koniec dostał za tę obietnicę oklaski od zebranych.
Czy problemy Rafako odbiją się na kondycji Miasta?
Wojciechowicza podpytywano jeszcze o sytuację finansową Miasta w kontekście upadłości Rafako. - Jak to wpłynie na Racibórz? Na budżet urzędu? - byli ciekawi w Brzeziu. - Choć ma to wpływ na budżet, to jednak nie są porażające kwoty. Jest dużo małych i średnich firm, które płacą podatki. Chcemy, żeby Mieszko kupiło od nas 10 ha, pod budowę nowego zakładu, bo rozwijają się. Bilansowo jeśli chodzi o relacje Miasto-Rafako katastrofy nie będzie. Szkoda Rafako, które było polską wizytówką. Jednak trwają jeszcze rozmowy i Rafako może się odrodzić jako np. jakieś Rafako 2
Ostatnim tematem była przyszłość placówki pocztowej w Brzeziu. Miejscowi wiedzą, że ma być zlikwidowana, czego nie chcą. Prezydent nie znał tego tematu, obiecał, że dowie się, co można zrobić w tej sprawie.
Ludzie
Prezydent Raciborza i były wiceprezydent Warszawy
Przyszli sami wyznawcy