Elektryczne autobusy, kary na Staszica i staniki w parku. Notes prezydenta Wojciechowicza na wizycie w SP4 zapisany po brzegi
Z jednej strony radość na ulicy Odrzańskiej, że włodarz nie buduje im w sąsiedztwie parkingu piętrowego. Z drugiej strony smutek, że podwórko w rejonie Solnej wygląda jak z Trzeciego Świata. Nie lepiej prezentuje się ulica Czekoladowa pod oknami magistratu. - Zaczekajcie z pretensjami do następnego spotkania za rok. Jestem w urzędzie dopiero 6 miesięcy - mówił raciborzanom w Szkole Podstawowej nr 4 prezydent Raciborza Jacek Wojciechowicz.
O parking wielopoziomowy w centrum miasta, z którego budowy zrezygnował włodarz pytała mieszkanka z ulicy Odrzańskiej. - Czy ten zamiar umarł czy jest tylko przesunięty w czasie? Bo ta lokalizacja jest wygodna dla przyjezdnych, ale dla Odrzańskiej nie jest korzystna - mówiła. Wojciechowicz potwierdził, że chodzi o stanowczą rezygnację z tego projektu. Przypomniał, że zrezygnował też z "placu zabaw z chińskim misiem" (miał powstać naprzeciw sanktuarium Matki Bożej) i zamiast tego rządowe pieniądze (8 mln zł) przeznaczy na likwidację 254. kopciuchów i pieców kaflowych. - Będziemy to sukcesywnie robić, im mniej zatruwaczy powietrza, tym lepiej. Chcemy też kupić 4 autobusy elektryczne w miejsce diesli. To także choć trochę poprawi jakość powietrza w mieście - mówił Jacek Wojciechowicz w SP 4.
Ledwo spinają dochody z wydatkami
Prezydentowi zgłoszono też potrzebę rewitalizacji skweru im. Stanisława Moniuszki, który "jest w tragicznym stanie". Proponowano urządzenie tam placu zabaw dla dzieci. - Tylko nie zalewajcie alejek asfaltem - apelowała zgłaszająca. - W parkach można zrobić przepuszczalną nawierzchnię, ja parę parków rewitalizowałem - przyznał włodarz.
Raciborzanka z Odrzańskiej powiedziała jeszcze o "cud bloku" w samym centrum miasta, który zabrał jej i sąsiadom ciąg powietrza. Wojciechowicz wskazał na decyzje Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Katowicach, który ma największą władzę nad raciborskimi zabytkami. - Z zabytkowością Rynku to raczej ostrożne, bo kamienice z tym mają niewiele wspólnego. To jest socrealizm, do tego jeden budynek, dwa kościoły i figura są oryginalne. Jak obserwuję Racibórz od 1990 roku, od zmiany ustroju, to ciężko znaleźć w centrum, żeby powstało coś interesującego - stwierdził Jacek Wojciechowicz.
- Największy problem jest taki, że niestety po kilku latach rządów PiS tak ograniczyły się pieniądze samorządu, że dziś ledwo spinamy wydatki z dochodami. Na rozwój ciężko coś wygrzebać - mówił mieszkańcom prezydent.
Dodał, że zależy mu na wyeksponowaniu placu dworcowego, żeby był ładniejszy, bo ma drugie znaczenie w mieście po Rynku. - To powinien być kawałek pięknego miasta - stwierdził.
W reakcji na te słowa usłyszał, że przy dworcu zlikwidowano zatoczkę, w którą auto podjeżdżało, pasażer wysiadał przed dworcem. Powstał mały parking, ciasny i wiecznie zastawiony. - Przywrócimy tę zatoczkę jak zrobimy plac dworcowy - obiecał Wojciechowicz.
Od dworca do placu Wolności. Ma być jak na Krakowskim Przedmieściu
Zamierza otworzyć ulicę Mickiewicza, zamkniętą przy skrzyżowaniu. Porównał ciąg od dworca, przez ulicę Mickiewicza, Rynek oraz Długą po plac Wolności do Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie. - To piękny ciąg - zaznaczył.
Miejscowi radzili Wojciechowiczowi spacer ulicą Rzeźniczą, żeby obejrzał tamtejszy skwer. - W jakim jest stanie to dramat. W centrum miasta, obok dom kultury i Muzeum. Ten skwer to jeden wielki wstyd. Wycięto nam piękną, zdrową jarzębinę i zlikwidowano drzewa będące prawie pomnikami przyrody - żałowała raciborzanka.
Wojciechowicz jej wtórował, dodając, że w centrum jest bajzel architektoniczny, a skwerek jest potężnie zaniedbany. - O ile od fasady miasto jakoś wygląda, to dalej jest gorzej - skwitował.
Jednokierunkowa ulica Pracy?
Starszy raciborzanin spytał prezydenta czy w mieście działają służby sanitarne?
Przedstawił się jako mieszkaniec ulicy Nowej. Dla niego problemem jest osiedlowy śmietnik.
- W zasadzie to nie śmietnik, a gnojnik. Ciągle otwarty, załatwiają się tam ludzie. Sprzątaczka to zasypie piaskiem i tak leży pół roku. Do tego przecieka. Ten śmietnik to już pół wieku ma. Ja dzwonię do spółdzielni, ale oni nic z tym nie robią - skarżył się mężczyzna. Jacek Wojciechowicz powiedział, że to spółdzielczy śmietnik. - Ja tam nie mam nic do roboty - odparł.
Jedna z pań domagała się zmiany organizacji ruchu przy ulicy Pracy, na której jej zdaniem jest tłoczno. Wjeżdżają w nią ciężarówki do Biedronki. Chciałaby ruchu w jedną stronę z Ogrodowej na Słowackiego - mówiła kobieta, która wprowadziła się do bloków na Pracy 50 lat temu. Wtedy stał tam tylko jeden budynek. Składając propozycję dodała jeszcze, że nie podoba jej się, jak ludzie jeżdżą rowerami i hulajnogami po wąskim chodniku. - Pojawiają się szybko, znienacka. - Chyba skończę życie pod takim rowerem, albo hulajnogą - podsumowała.
Inwestor pasywny ryzykuje drobnym mandatem
Mężczyzna z pierwszego rzędu dziwił się, że Racibórz stać, by w śródmieściu na wielkiej przestrzeni utrzymywać wybieg dla psów przy Warszawskiej. Wojciechowicz sprecyzował, że to teren prywatny, bez warunku terminowej zabudowy i nie ma wpływu na właściciela. - W Raciborzu brakuje inwestycji - zauważył rozmówca prezydenta. Ten odparł, że celem władz jest ich pojawienie się. - Myślę, że w najbliższym czasie będziemy dzielnicą Rybnika - reagował raciborzanin. - Nie będzie tak źle, nie popadajmy w pesymizm. Chcemy ruszyć do przodu - stwierdził Wojciechowicz.
Pani Bernadeta spytała o plan działania na zaniedbanych podwórkach. - Plany mamy, nie mamy pieniędzy - odpowiedział prezydent.
Wspomniano jeszcze o ruinie starego szpitala na Bema, którego - zdaniem miejscowych - dewastacja zaczyna się na nowo. Wojciechowicz tłumaczył, że planowana tam jest, przynajmniej w części mieszkaniówka. - Jak miasto nie jest bogate, a inwestor chce zarobić, to nie zbuduje dobrych mieszkań po 10 000 zł za metr kwadratowy. Musi oszczędzać - powiedział. Miasto nie ma środków przymusu inwestora do działań. - Możemy co najwyżej nałożyć mandat za zaniedbanie, za nieporządek. Żyjemy w demokracji, właściciel ma swoje prawa - wyjaśniał prezydent.
Opawską pojedziemy najwyżej 30 km/h?
Bogusław Siwak, znany już prezydentowi miłośnik przyrody, apelował o wprowadzenie w centrum Raciborza tzw. tempa 30, czyli ograniczenia prędkości, na drogach lokalnych i dojazdowych.
- Będzie ciszej w mieście. Samochody nas niszczą, mamy masę kolizji, potrąceń - mówił pan Bogusław.
Apelował o nowe nasadzenia drzew, prosił o zazielenianie miasta - np. utworzenie lasu miejskiego naprzeciw szkoły muzycznej przy Ogrodowej (ten teren trzeba wpierw odkupić od prywatnego właściciela, poprzednia rada miasta dążyła do tego, ale oponował prezydent Dariusz Polowy - red.)
B. Siwak kibicuje Wojciechowiczowi w decyzji o eliminacja kopciuchów. - Mamy straszny smog w Raciborzu. Dziś 300% PM 2,5, a jeszcze mrozu nie ma - zauważył społecznik.
Siwak odniósł się do planów wobec placu Długosza. - Mieszkańcy nie wyrażali zgodę na zabudowę. Petycje były w tej sprawie. Nie można go sprzedawać, nie da się już powielić przedwojennego Raciborza. Trzeba byłoby usunąć z miasta jakieś 40 tys. samochodów - wyliczał B. Siwak.
Wojciechowicz uznał tę wypowiedź za demagogię. - W Raciborzu było kiedyś znacznie więcej kopciuchów, kominów zakładów pracy, przed wojną zwłaszcza dymiły. Proszę nie używać takich argumentów - oświadczył. Siwak rzucił propozycję, by plac Długosza zmienił się w Central Park Raciborza. - Nie podoba mi się ten pomysł, bo USA nie są dla mnie wzorem od dwóch dni (od wyboru Donalda Trumpa na prezydenta - red.) - odparł i na tym zakończył spotkanie w swojej dawnej szkole podstawowej.
Ludzie
Prezydent Raciborza i były wiceprezydent Warszawy
Drogie Nowiny, możecie odcenzurować trzecią stronę artykułu? Zatraciliście ciągłość tekstu. Góra wam kazała jedną stronę uwalić? Tadzio dzwonił?
Jacku nas kochany zapraszamy na podwórka ul. Długiej. Jedna wielka meliniara miasta. Śmieci, odchody, szczury, syf kiła i mogiła !!! 50 mb. od Rynku. To jest naprawdę dramat