Kopalnie poszukujące... ziemniaków
Idzie zima! Czy pamiętacie czasy, kiedy każda rodzina miała w piwnicy zapasy ziemniaków? Dziś to rzadkość, ale kiedyś było to niezbędne! Dyrekcje jastrzębskich kopalń robiły wszystko, aby pracownicy mieli ziemniaki na zimę i karpie na święta. Bardzo intensywnie poszukiwały tych produktów.
Pół wieku temu, pod koniec lata największe jastrzębskie zakłady pracy, czyli kopalnie węgla kamiennego przystępowały do akcji ziemniaczanej oraz drugiej pod nazwą „Witamina”. Czytelnikom, którzy wówczas nie żyli, trzeba wyjaśnić, że ziemniaków nie można było kupić sobie, ot tak w sklepie. Wprawdzie pokazywały się, ale nie zawsze i był problem z ich zakupieniem, szczególnie zimą.
Po ziemniaki w łódzkie
Jak bardzo potrzebny był to produkt rolny, niech świadczy to, że w 1974 r. kopalnia „Moszczenica” sprowadziła dla swoich pracowników – 1600 ton, „Jastrzębie” – 1700 ton, Zofiówka – 10 000 ton. Po ziemniaki wyprawiano się do Wielunia, gdzie trzeba było je odpowiednio wcześniej zakontraktować z tamtejszą Gminną Spółdzielnią „Samopomoc Chłopska”. Pracownicy kopalń zgłaszali zapotrzebowanie w macierzystych zakładach pracy, ile worków ziemniaków potrzebują. Ci z nich, którzy zamieszkiwali na terenie Jastrzębia-Zdroju i Wodzisławia Śląskiego mogli liczyć na to, że wypakowana po brzegi ciężarówka przyjedzie pod ich blok i z paki ziemniaki powędrują wprost do piwnicy.
Po owoce w lubelskie, kieleckie, rzeszowskie i bydgoskie
Drugą ważną sprawą, która spędzała sen z powiek górniczym zaopatrzeniowcom, była akcja „Witamina”, a te – jak wiadomo – pochodzą głównie z owoców. Pięćdziesiąt lat temu martwiono się tym, że niekorzystne warunki atmosferyczne wpłynęły na mniejsze zbiory, ale też na drożyznę. Zanim jednak owoce dotarły na Górny Śląsk, a dokładnie do Jastrzębia-Zdroju, trzeba było zrobić rozeznanie, gdzie można je kupić. Kopalniani wysłannicy docierali w różne rejony kraju w poszukiwaniu owoców. Penetrowali więc tereny województw: lubelskiego, kieleckiego, rzeszowskiego oraz bydgoskiego. Mocno trzymali kciuki, aby urodzaj pozwolił zaspokoić potrzeby pracowników. Szacuje się, że jastrzębskie kopalnie zakontraktowały w 1974 r. ok. 40-50 ton owoców i ok. 10 ton warzyw. Na pierwszą partię tych płodów ziemi oczekiwano na początku października.
Karp też towar deficytowy
W okresie przedświątecznym towarem deficytowym był karp, którego również nie mogło zabraknąć na wigilijnym stole. Także w tej kwestii kopalnie stawały na wysokości zadania i organizowały pracownikom rybę, bez której trudno było wyobrazić sobie święta Bożego Narodzenia. Także i w tym wypadku zaopatrzeniowcy musieli wykazać się znajomością krajowego rynku podaży karpia i dużo wcześniej zakontraktować jego zakup. Ci, którzy nie pracowali w kopalniach, a ich zakłady pracy, nie miały takiej siły przebicia – stali w grudniu w długich kolejkach za karpiem.
Kopalnia nie tylko węgiel wydobywała
Dzisiaj może wydawać się to śmieszne, że kopalnie, których głównym zadaniem jest przecież wydobycie węgla, zajmowały się poszukiwaniem ziemniaków, jabłek czy gruszek i dostarczaniem ich dla swoich pracowników. Zresztą prowadziły też administracje mieszkaniowe, centra kultury, hotele w miejscowościach uzdrowiskowych i szkoły zakładowe. Nasz kraj w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej wyglądał wówczas nieco inaczej.
Źródło do artykułu: „Nasze Problemy”, Nr 1 z 20 IX 1974 r.
Na fot jest Manifest Lipcowy, a zdjęcie pochodzi z Łaźni Moszczenica - Instytut Dziedzictwa i Dialogu. Pozdrawiam.
Dokładnie ta fotka i podpis się nie zgadza
Kopalnia na fotografii to "Manifest Lipcowy" co widać po napisie na bramie , a nie "Moszczenica". Trochę rzetelności by się przydało.