Czy chrześcijaństwo potrzebuje "postu" od kazań?
Francuska myślicielka przyjechała do Polski i wprawiła w zdumienie słuchaczy. Mówiła m.in. o tym, że kaznodzieje (i szerzej - chrześcijanie) nie dość, że zbyt dużo mówią, to jeszcze tylko mówią... Jej wykład stał się przyczynkiem do rozważań ks. Łukasza Libowskiego.
6.
Na ostatek zastanawia mnie radykalność postulatu Delsol. Bo filozofka ta idzie na całość. Wbrew wszystkiemu i wszystkim. Wybiera stanowisko skrajne. I wyraźnie mówi o tym, że w zakresie misji chrześcijańskiej nie powinno się używać słów. Absolutnie żadnych słów. W żadnym razie żadnych słów.
Oczywiście, tak się nie da. Jest to dla mnie jasne jak słońce. Postulatowi Delsol nie można uczynić zatem zadość w pełni. Ale można zrealizować go częściowo. W jakimś stopniu. W jakimś zakresie. Możliwe jest, by w kontekście pozyskiwania ludzi dla chrystianizmu ograniczyć ilość wypowiadanych słów. Ograniczyć ilość słów do minimum. Do tych, które rzeczywiście są niezbędne.
Przypomina mi się w tym momencie św. Franciszek. On to bowiem, rozsyłając w świat swoich towarzyszy, konfratrów, pouczał ich, by głosili ewangelię życiem. Życiem, a dopiero wtedy, kiedy takie głoszenie okaże się nieskuteczne, to także swoimi słowami. Słowami więc wówczas, gdy będzie to konieczne. Gdy bez słów obejść się już nie da.
Wychodzi przeto na to, że Delsol i Biedaczyna z Asyżu, przedstawiciele odległych od siebie epok, w stawianym tutaj na wokandzie temacie myślą dokładnie tak samo. Warte to zarejestrowania. Jako że unaocznia to po raz kolejny, że w sprawie misji chrześcijańskiej nic się na przestrzeni wieków nie zmieniło. Nic się na przestrzeni minionych wieków nie zmieniło i nic się też pewno na przestrzeni następnych wieków nie zmieni.
ks. Łukasz Libowski
Autor w elokwentnych i gładkich słowach zaprzecza temu co mówi Biblia.
„Słowo straciło swoja moc ponieważ ludzie nas nie słuchają”
Ludzie Was nie słuchają ponieważ swoimi czynami zaprzeczacie temu co mówicie. Stopień zepsucia w kościele katolickim osiągnął apogeum, jest powszechnie już widoczny a ludzie nie boją się o nim mówić. Kościół jako instytucja feudalna traci moc trzymania ludzi za pysk. Ludzie już się nie boją i przestają całować was po rękach. Pani filozof chciała by żeby siedzieć cicho co akurat w przypadku kleru było by dobre bo nie mieszali by ludziom w głowach i nie fałszowali prawdziwej ewangelii. Pani filozof mówi „O wiele za dużo już mówiliśmy” a autor artykułu dodaje „Za dużo słów wyszło i wciąż wychodzi z naszych ust. Z ust chrześcijan” oczywiście ma tu na myśli kler i hierarchię katolicką. Rzecz w tym, że nie można ich nazywać chrześcijanami bo słowem i postawą zaprzeczają nauce wypływającej ze Słowa Bożego.
Prawdziwy chrześcijanin nie może siedzieć cicho. Słowo nie straciło swojej mocy. To tylko kler traci rząd dusz.
„Na początku było słowo”
„Wiara bierze się ze słuchania.”
Jezus mówił „Powiadam wam, że jeżeli ci będą milczeć, kamienie krzyczeć będą”
Chrześcijanin powinien świecić, być solą ziemi.
Trzeba być tylko spójnym z tym co się mówi.
KOmuniści mają najwięcej do powiedzenia na temat kościoła. Ciekawe ;)
Ja przestałem chodzić do kościoła jak pis wlazł tam ze swoimi brudnymi buciorami!
Zohydzili mi kościół jak nikt inny!
Byłbym zapomniał: na początku było słowo, a na końcu frazes.
Liboski? Czy to nie zahacza o przykazania?
No i jak tu nie gadać o gadaniu?