Ocalony górnik z KWK Rydułtowy i ratownik z CSRG w Bytomiu opowiedzieli o lipcowej akcji [ZDJĘCIA]
W Rydułtowach odbyło się spotkanie z Michałem Pinkowskim, ratownikiem z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu, który opowiadał o akcjach i szkoleniach ratowników. Część swojego wystąpienia poświęcił też lipcowej akcji. W spotkaniu również wziął udział Dominik Majlinger, górnik uratowany w KWK Rydułtowy.
Przypomnijmy, 11 lipca w KWK Rydułtowy doszło do silnego wstrząsu. Do akcji zadysponowano służby ratownicze, między innymi ratowników górniczych z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim i Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. W zagrożonym rejonie znajdowało się wówczas 78 górników. Niestety jeden z górników nie przeżył katastrofy. Większość załogi ewakuowała się samodzielnie. Niektóre osoby wymagały pomocy medycznej, część poszkodowanych trafiła do szpitali. 54 godziny po katastrofie w kopalni Rydułtowy pojawiła się wiadomość, że ratownicy dotarli do górnika, który pracował w zagrożonym rejonie, kiedy doszło do wstrząsu, a w wyniku niego, do tąpnięcia. Górnikiem tym był Dominik Majlinger.
O działaniach ratowniczych prowadzonych przez zawodowych ratowników CSRG w Bytomiu mówił Michał Pinkowski. Ratownik mówił o akcjach w Jastrzębiu, w których zginęli ratownicy, o przeżyciach oraz technicznych aspektach. Pinkowski opowiedział też o szkoleniach i badaniach, jakie muszą przejść ratownicy, a także współpracy z innymi służbami. Gość rydułtowskiego spotkania pełni funkcję zastępowego i to na nim, jako dowódcy, spoczywa odpowiedzialność i konieczność podejmowania decyzji. Jak zaznaczył, po wydarzeniach w Jastrzębiu spadły morale wśród ratowników w kontekście stwierdzenia, że zawsze idą po żywych. Jednak po tym co wydarzyło się w Rydułtowach znowu powróciła wiara. Pinkowski stwierdził, że ociera się o śmierć od dziecka, mówił też o relacjach w rodzinie i trudnościach akcji ratowniczej. Ciekawostką są szkolenia w ciasnych przestrzeniach między innymi w jaskiniach, które odbywają ratownicy.
Do spotkania dołączył pan Dominik, który przedstawił co działo się przed i po katastrofie. Jak zaznaczył, nic nie wskazywało wtedy, że dojdzie do takiej tragedii. Co ciekawe ze względu na przydzielone zadania miał przy sobie więcej wody niż zawsze - 3 litry. Uratowany górnik zaznaczył, że czuje się dużo lepiej i wraca do zdrowia. Nie wiadomo jednak czy wróci do pracy w kopalni. W tej kwestii decydujące słowo będzie miała żona.
Mówiąc o tym co działo się po samym zdarzeniu zaznaczył, że był po uderzeniu w głowę i początkowo próbował sam się wydostać, stwierdził jednak, że nie jest to możliwe. Próbował dawać też różne sygnały, aby sztab zauważył, że jest żywy. Te sygnały jednak nie dotarły. W całej akcji brało udział 85 zastępów ratowników górniczych. W spotkaniu uczestniczyli samorządowcy i mieszkańcy.