Felieton Piotra Ćwika - Przedsiębiorczy samorząd
Dlaczego nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszych władz samorządowych a ściśle mówiąc z efektów ich działalności? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, podjąłem próbę porównania samorządu do komercyjnego przedsiębiorstwa - pisze w swoim felietonie Piotr Ćwik z RSS Nasze Miasto.
Wszystkim nam bez wątpienia imponują sprawnie i efektywnie funkcjonujące podmioty gospodarcze. Mówimy o nich DOBRA FIRMA, czasem chcielibyśmy tam pracować. Podziwiamy rozwój, ufamy marce, polecamy swoim znajomym. Obserwując ostatnią intensywną debatę społeczną dotyczącą naszego Samorządu, a zwłaszcza falę krytyki kierowaną pod jego adresem, naszła mnie refleksja, czemu tak się dzieje. Dlaczego nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszych władz samorządowych a ściśle mówiąc z efektów ich działalności? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, podjąłem próbę porównania samorządu do komercyjnego przedsiębiorstwa. Bo przecież samorząd jest swego rodzaju przedsiębiorstwem. Posiada swój znak firmowy, przepisy, w oparciu o które funkcjonuje, pokaźny majątek, na którym gospodaruje, przychody i wydatki, posiada wykwalifikowaną kadrę powołaną do realizacji specyficznych zadań, a w końcu posiada swego lidera, czyli Prezydenta, Wójta czy też Starostę. Rozważmy, co cechuje dobrą firmę. Zazwyczaj określa ona swoją wizję funkcjonowania, na jej fundamencie wypracowuje misję w podstawowych aspektach działalności, by z kolei na tej podstawie tworzyć strategię działalności i rozwoju, którą konsekwentnie realizuje, nie zapominając, że jest to dokument żywy i należy go modyfikować w miarę zmian w otoczeniu. Dobra firma posiada też pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami i predyspozycjami, a wiedząc, że są oni jej największym kapitałem, dba o ich rozwój.
Nasuwają się tutaj pytania. Czy samorządy (bo sprawa nie dotyczy przecież tylko naszego, raciborskiego) mają wolę myśleć tak, jak czyni to dobra firma, czyli: „dziś budujemy swoje jutro i wiemy jak to zrobić”, czy też raczej nakierowane są na krótkofalowe a najlepiej efektowne działania, mające właściwie na celu zaspokajanie bieżących bolączek, co w konsekwencji powinno zapewnić reelekcję? Czy samorządy w pełni wykorzystują posiadany potencjał ludzki i materialny, jak to mają w zwyczaju czynić dobre firmy?Odpowiedzieć wprost na te pytania nie jest łatwo, ale można zastanowić się, bazując na naszym lokalnym podwórku, czy miasto Racibórz posiada swoją wizję i misję. Czy ktoś pokusił się określić dokąd tak właściwie zmierzamy? Czy chcemy być miastem przemysłowym, przemysłowo – rolniczym, centrum handlu trans granicznego, ośrodkiem uniwersyteckim, czy też może będziemy celem turystyki sentymentalnej i taka rola nas satysfakcjonuje? Czy posiadamy długofalową strategię działalności i rozwoju we wszystkich aspektach funkcjonowania organizmu miejskiego? Czy jest ktoś, kogo można by bez zmrużenia oka nazwać LIDEREM - Prezydenta, Starostę a może jeszcze kogoś innego… kogoś, kto potrafi zobaczyć to miasto takim, jakie będzie za lat 20 czy 50, kogoś, kto potrafiłby wykorzystać potencjał nas wszystkich dla realizacji wspólnych ambitnych celów?Na tak sformułowane pytania moja odpowiedzieć brzmi: NIE, na razie jeszcze nie…
Funkcjonowanie wielu samorządów w niczym nie przypomina funkcjonowania sprawnego przedsiębiorstwa. Skupiają się one na realizacji bieżących zadań, realizowaniu dyrektyw wymuszających pewne inwestycje w infrastrukturę, a nade wszystko na hermetyzacji własnego środowiska i utwierdzaniu się we własnej nieomylności. Ta pasywność w działaniu ma swoje głębokie uzasadnienie. Przecież jeśli robi się niewiele, trudniej popełnić błąd lub narazić się komukolwiek, a zwłaszcza swemu potencjalnemu wyborcy. Zjawisko to wprost przenosi się na cała rzeszę urzędników, których potencjał jest wykorzystywany w niewielkim stopniu, bowiem każdego kolejnego Prezydenta czy Starostę traktują oni nie jak lidera, ale kolejnego szefa, któremu przede wszystkim nie należy się narazić. W urzędach znajdziemy wielu świetnych fachowców w różnych dziedzinach, jednak ich kreatywność ogranicza się do urzędniczej pracy, bycia solidnym i niewiele ponad to. Zdrowa rywalizacja pomiędzy współpracownikami nie jest chyba w tych instytucjach mile widziana. Można by to dość szybko zmienić wprowadzając odpowiednie narzędzia motywacyjne, jak chociażby zarządzanie przez cele, zadaniowy system premiowania, wartościowanie pracy czy okresowe oceny pracownicze. Wymaga to jednak pewnej zmiany mentalności – swoje bieżące zadania każdy powinien wykonywać w ramach obowiązków, a dodatkowych gratyfikacji lub wysokiej oceny powinien się spodziewać dopiero po wykreowaniu nowych idei, zrealizowaniu dodatkowych zadań, osiągnięciu celów ustalonych na początku roku, wytworzeniu mierzalnej wartości dodanej dla instytucji, w której pracuje. Sądzę, że gdyby co drugi urzędnik wypracował jedną śmiałą inicjatywę, zainicjował jeden ambitny projekt w ciągu roku i gdyby połowa z nich została zrealizowana, nie mielibyśmy właściwie na co narzekać. Aby jednak tak się stało, potrzebne jest wypracowanie stosowanego systemu i wdrożenie go w życie, a to już jest bezsprzeczna rola Lidera.
Przeglądałem w ostatnim czasie BIP różnych gmin i miast. Interesowały mnie zwłaszcza ogłoszenia o naborach na wolne stanowiska urzędnicze. Uderzające było to, że w większości przypadków wcale nie szukano fachowców z różnych dziedzin a wymagano biegłej znajomości ustaw związanych z działalnością samorządu. Swoistym kuriozum był zaś fakt, że od kandydatów prawie zawsze wymagano doświadczenia na stanowisku urzędniczym w jednostkach administracji samorządowej! Czyli co? Obawiano się dopływu świeżej krwi do urzędu, obawiano się nowego spojrzenia na zastane tam sprawy, czy może realizowano swoisty transfer urzędników pomiędzy poszczególnymi urzędami? Osobiście uważam to za poważny błąd, takie ograniczenia mnie dziwią, żeby nie powiedzieć: bulwersują. Uważam, że to właśnie w interesie urzędu jest zatrudnienie kogoś nowego, najlepiej z zewnątrz, kogoś, kto jest w stanie wnieść nowe umiejętności i kompetencje nabyte w czasie pracy w innych instytucjach. Wielość kultur organizacyjnych, wybranie z nich tego co najlepsze może bowiem stworzyć swoistą mieszankę napędzającą rozwój.
Marzy mi się samorząd, marzy mi się urząd zorganizowany na wzór sprawnie i efektywnie funkcjonującego przedsiębiorstwa. Marzą mi się samorządowi liderzy oraz urzędnicy kreujący pomysły i idee, wiedzący, że jakość i efektywność ich pracy będzie oceniona po tym, ile środków zdołają pozyskać, a nie po tym, czy te posiadane wydatkują w zgodzie z przepisami, bo to jest ich zwykły obowiązek. Marzy mi się organizacja urzędu nakierowana na szukanie oszczędności w każdym obszarze działania, poczynając od samej siebie i powszechna świadomość, że suma wielu malutkich oszczędności może dać wielkie pieniądze na inwestycje chociażby… Jestem głęboko przekonany, że nie są to marzenia nierealne!
Piotr Ćwik
RSS Nasze Miasto
Nasuwają się tutaj pytania. Czy samorządy (bo sprawa nie dotyczy przecież tylko naszego, raciborskiego) mają wolę myśleć tak, jak czyni to dobra firma, czyli: „dziś budujemy swoje jutro i wiemy jak to zrobić”, czy też raczej nakierowane są na krótkofalowe a najlepiej efektowne działania, mające właściwie na celu zaspokajanie bieżących bolączek, co w konsekwencji powinno zapewnić reelekcję? Czy samorządy w pełni wykorzystują posiadany potencjał ludzki i materialny, jak to mają w zwyczaju czynić dobre firmy?Odpowiedzieć wprost na te pytania nie jest łatwo, ale można zastanowić się, bazując na naszym lokalnym podwórku, czy miasto Racibórz posiada swoją wizję i misję. Czy ktoś pokusił się określić dokąd tak właściwie zmierzamy? Czy chcemy być miastem przemysłowym, przemysłowo – rolniczym, centrum handlu trans granicznego, ośrodkiem uniwersyteckim, czy też może będziemy celem turystyki sentymentalnej i taka rola nas satysfakcjonuje? Czy posiadamy długofalową strategię działalności i rozwoju we wszystkich aspektach funkcjonowania organizmu miejskiego? Czy jest ktoś, kogo można by bez zmrużenia oka nazwać LIDEREM - Prezydenta, Starostę a może jeszcze kogoś innego… kogoś, kto potrafi zobaczyć to miasto takim, jakie będzie za lat 20 czy 50, kogoś, kto potrafiłby wykorzystać potencjał nas wszystkich dla realizacji wspólnych ambitnych celów?Na tak sformułowane pytania moja odpowiedzieć brzmi: NIE, na razie jeszcze nie…
Funkcjonowanie wielu samorządów w niczym nie przypomina funkcjonowania sprawnego przedsiębiorstwa. Skupiają się one na realizacji bieżących zadań, realizowaniu dyrektyw wymuszających pewne inwestycje w infrastrukturę, a nade wszystko na hermetyzacji własnego środowiska i utwierdzaniu się we własnej nieomylności. Ta pasywność w działaniu ma swoje głębokie uzasadnienie. Przecież jeśli robi się niewiele, trudniej popełnić błąd lub narazić się komukolwiek, a zwłaszcza swemu potencjalnemu wyborcy. Zjawisko to wprost przenosi się na cała rzeszę urzędników, których potencjał jest wykorzystywany w niewielkim stopniu, bowiem każdego kolejnego Prezydenta czy Starostę traktują oni nie jak lidera, ale kolejnego szefa, któremu przede wszystkim nie należy się narazić. W urzędach znajdziemy wielu świetnych fachowców w różnych dziedzinach, jednak ich kreatywność ogranicza się do urzędniczej pracy, bycia solidnym i niewiele ponad to. Zdrowa rywalizacja pomiędzy współpracownikami nie jest chyba w tych instytucjach mile widziana. Można by to dość szybko zmienić wprowadzając odpowiednie narzędzia motywacyjne, jak chociażby zarządzanie przez cele, zadaniowy system premiowania, wartościowanie pracy czy okresowe oceny pracownicze. Wymaga to jednak pewnej zmiany mentalności – swoje bieżące zadania każdy powinien wykonywać w ramach obowiązków, a dodatkowych gratyfikacji lub wysokiej oceny powinien się spodziewać dopiero po wykreowaniu nowych idei, zrealizowaniu dodatkowych zadań, osiągnięciu celów ustalonych na początku roku, wytworzeniu mierzalnej wartości dodanej dla instytucji, w której pracuje. Sądzę, że gdyby co drugi urzędnik wypracował jedną śmiałą inicjatywę, zainicjował jeden ambitny projekt w ciągu roku i gdyby połowa z nich została zrealizowana, nie mielibyśmy właściwie na co narzekać. Aby jednak tak się stało, potrzebne jest wypracowanie stosowanego systemu i wdrożenie go w życie, a to już jest bezsprzeczna rola Lidera.
Przeglądałem w ostatnim czasie BIP różnych gmin i miast. Interesowały mnie zwłaszcza ogłoszenia o naborach na wolne stanowiska urzędnicze. Uderzające było to, że w większości przypadków wcale nie szukano fachowców z różnych dziedzin a wymagano biegłej znajomości ustaw związanych z działalnością samorządu. Swoistym kuriozum był zaś fakt, że od kandydatów prawie zawsze wymagano doświadczenia na stanowisku urzędniczym w jednostkach administracji samorządowej! Czyli co? Obawiano się dopływu świeżej krwi do urzędu, obawiano się nowego spojrzenia na zastane tam sprawy, czy może realizowano swoisty transfer urzędników pomiędzy poszczególnymi urzędami? Osobiście uważam to za poważny błąd, takie ograniczenia mnie dziwią, żeby nie powiedzieć: bulwersują. Uważam, że to właśnie w interesie urzędu jest zatrudnienie kogoś nowego, najlepiej z zewnątrz, kogoś, kto jest w stanie wnieść nowe umiejętności i kompetencje nabyte w czasie pracy w innych instytucjach. Wielość kultur organizacyjnych, wybranie z nich tego co najlepsze może bowiem stworzyć swoistą mieszankę napędzającą rozwój.
Marzy mi się samorząd, marzy mi się urząd zorganizowany na wzór sprawnie i efektywnie funkcjonującego przedsiębiorstwa. Marzą mi się samorządowi liderzy oraz urzędnicy kreujący pomysły i idee, wiedzący, że jakość i efektywność ich pracy będzie oceniona po tym, ile środków zdołają pozyskać, a nie po tym, czy te posiadane wydatkują w zgodzie z przepisami, bo to jest ich zwykły obowiązek. Marzy mi się organizacja urzędu nakierowana na szukanie oszczędności w każdym obszarze działania, poczynając od samej siebie i powszechna świadomość, że suma wielu malutkich oszczędności może dać wielkie pieniądze na inwestycje chociażby… Jestem głęboko przekonany, że nie są to marzenia nierealne!
Piotr Ćwik
RSS Nasze Miasto
Każda merytoryczna polemika jest pożyteczna . Każda dyskusja prowadzi do jakiegoś wniosku. Odniosę się króciutko
ad 1) Nie chodzi mi o porównanie wprost , chodzi mi o zasady , sposoby i narzędzia pzry pomocy których osiągać można cele. Samorząd też gospodaruuje : parkingi , targowiska , nieruchomości , zakłady budżetowe itd. Nie przypisuję podmiotom gospodarczym górnolotnych cech ,ale wskazuję w jaki sposób zapewniają sobie egzystencję na wiele lat - inwestycje materialne i niematerialne
ad. 2) Zgadzam się , że drobne sprawy są ważne , ważne na dziś . Ale równie ważna jest wizja przyszłości , stymulowanie rozwoju i jest to kompetencja urzędującej władzy . Niestety lub stety ... tego obywatel za nią nie załatwi.
ad 3 ) Wiem , że sprawy personalne należą do najtrudniejszych i najbardziej delikatnych obszarów działalności . Nie ma jednak rzeczy niemożliwych - są zakresy obowiązków na których można pracować , są systemy zadaniowe , ruchome składniki wynagrodzenia, nagrody a w końcu uczciwe komunikowanie pracownikom swojej opinii o ich pracy . Ja nie piszę , że trzeba kogoś zwalniać , piszę , że trzeba umieć uwolnić jego potencjał.
To naprawdę da się zrobić . I jeszcze jedno , co jak co , ale do ludzi bujających w obłokach na pewno nie należę . Mogę się po prostu , zwyczajnie i po ludzku mylić , jak każdy zresztą. Pozdarwiam i życzę udanej podróży , biznesowej jak sądzę :)
do onyx:
1) wydaje mi się, że w kwestii porównania samorządu do przedsiębiorstwa nie chodzi ćwikowi o jego cel, ale o sposób zarządzania samorządem.
2) zgadzam się i wydaje mi się, że z tekstu Ćwika nie wynika, aby twierdził on inaczej
3) to jest rzeczywiście trudny orzech do zgryzienia, bo można wybrać nowego prezydenta i nowych radnych, ale wyrzucić cały beton z kierowniczych stanowisk w UM to już będzie problem.
Do autora: dyrdymałki i bujanko w obłokach - tak ten tekścik bym skwitował. To nie władza musi dojrzeć, drogi Panie, lecz Polacy - tu: lokalni wyborcy. W mojej ocenie: 1) Pierwszym błędem jest porównywanie samorządów do przedsiębiorstw. Jedynym celem przedsiębiorstwa jest zysk wyrażony w pieniądzu. I nic więcej! Cała reszta (dbanie o rozwój firmy i pracowników itp.) ma służyć osiąganiu zysków dla właściciela. Kropka. Dlatego przypisywanie górnolotnych cech takim podmiotom jest w zupełności nietrafne. 2) W samorządach zysku nie wyraża się w pieniądzu, lecz w stopniu zaspokojenia potrzeb o charakterze publicznym na danym terytorium. Ocena tego, w jakim stopniu potrzeby te są zaspokojone, należy do lokalnej społeczności. Cenzurkę wyrażają oni w głosowaniu. W tym akcie decydują także, jaki kierunek władze powinny obrać na kolejne lata, kto następny będzie rządził itd. I być może znowu wyrażą wolę załatwiania bieżących problemów, które dla większości mogą się okazać ważniejsze niż to, co będzie za 50 lat. 3) Obwarowywanie samorządów szczególnymi przepisami w zakresie ruchów kadrowych (zresztą nie tylko tego) jest idiotyczne. Skoro się Pan upiera przy schemacie działania "dobrego przedsiębiorstwa", to jest chyba Panu bliska możliwość elastycznego działania w zakresie kadrowym w tych podmiotach, czego zupełnym przeciwieństwem są samorządy. Tutaj, z jednej strony (o ile się dobrze orientuję!), niemal nie sposób pozbyć się tzw. starego betonu, a z drugiej - wyłanianie fachowców, czy tej "świeżej krwi", jest potwornie sztywne. Nie można, jak w przedsiębiorstwie, zaoferować upatrzonemu fachowcowi po prostu lepszych warunków (pieniędzy) i zatrudnić go od ręki. A już broń Boże żeby był on czyimś znajomym! Ufff... Proszę wybaczyć, jeśli nie znajdę czasu na polemikę, bo prawdopodobnie będę musiał pilnie wyjechać za granicę na kilka dni. Reasumując: odsyłam do napisanego powyżej drugiego zdania.
Dobrze pisze, polac mu! Trza rozkurzyć ten bajzel na Batorego i już.
Ten działacz miał już swoje 5 minut i niczym wielkim się nie wsławił. Czyżby jego największym osiągnięciem zawodowym było pozwalnianie ludzi z SGL-u ( były Zew). Jeżeli w jego ocenie zarządzanie firmą czy miastem polega na zwalnianiu pracowników to głosujmy na niego! Będzie super , Jak wszystkich pozwalnia i stąd wyjadą to będziemy wybierac sołtysa.
Piotr Ćwik na prezydenta! Mój głos ma.
Skoro dobrze jak piszesz "zarzadzają" rynkiem medialnym to chyba dobrze wróży na przyszłość. Gdy wygrają wybory, jest szansa że lepiej niż ktokolwiek dotąd będą zarządzać np. promocja miasta. To mamy juz jeden konkret co NaMolni robią lepiej niż inni.
Kolejny tekst Piotra trafiający w sedno problemów tego miasta. Złe zarządzanie w samym urzędzie jest przenoszone na złe zarządzanie całym miastem. Trzeba dużo pracy aby to zmienić. mam nadzieję, że tacy ludzie jak piotr będą wkrótce decydowali o losach tego miasta.
To już coś. A konkretnie to np. autor tego tekstu, zawodowo menadżer w SGL Polska S.A. Więcej na www.nam-raciborz.pl/członkowie
Zadam pytanie: kto z NaMu zna się na zarządzaniu dużym przedsiębiorstwem? Gadać można dużo, a doświadczenie z gadulstwem w parze nie idzie. Proszę o konkrety, kto, gdzie, jak? Bo na razie widzę tylko tyle, że dobrze zarządzają rynkiem medialnym w Raciborzu :)
To nic odkrywczego, że istnieje coś takiego jak menadżering miejski - czyli zarządzanie miastem tak jak dużym przedsiębiorstwem. Cieszy mnie jednak to, że w środowisku stowarzyszenia NaMu są ludzie, którzy myślą właśnie w ten sposób. Zdecydowanie zgadzam się z tym, że trzeba zreformować sam urząd miasta i sposób zarządzania nim. Pytanie tylko, czy w Raciborzu jest taka siła polityczna, która jest w stanie zmienić obecny układ rządzący, który w wielu kwestiach okazuje się być bardzo betonowy i nieskuteczny.
Tekst ok, chociaż czytywałem lepsze. Ale ważne, że NAMowcy przynajmniej prezentują swoje poglądy. Z częścią się nie zgadzam, ale przynajmniej wiemy o co im chodzi - w przeciwieństwie do innych grup politycznych. A ja się zastanawiam, kto będzie kandydatem namu na prezydenta? myśliwy? A może Ćwik? powiem tak: nie ma tego złego, co by na gorsze nie wyszło, dlatego na lenka nie ma już co stawiać, bo w jego przypadku to już tylko stagnacja czeka racibórz. trzeba postawic właśnie na świeżą krew o której pisze tutaj ćwik.
PRZEDSIĘBIORCZY SAMORZĄD. Pod takim hasłem NaM chce promować swoją strategię dla Raciborza. W autorskim programie stowarzyszenie stawia na innowacje, przedsiębiorczość, rozwój oraz dialog społeczny.