Beirut March of the Zapotec Luty 2009
Jeżeli ktoś kojarzy Beiruta z poprzednich produkcji, będzie zaskoczony zawartością March of the Zapotec. To dwupłytowe wydanie jest swoistą fuzją aktualnych brzmień tworzonych przez francuskiego artystę oraz projektu Realpeople Holland, utworzonego przez wówczas piętnastoletniego Zacha Condona.
![Beirut March of the Zapotec Luty 2009](https://cdn2.nowiny.pl/im/v1/news-900-widen-wm/2010/01/20/54774.webp)
![](http://stare.nowiny.pl/fotki_do_art2/sr_beirut-march-of-zapotec-recenzja-plyty.jpg)
Pierwsza płyta w dalszym ciągu głównie wzorowana jest na folklorze bałkańskim z elementami muzyki cygańskiej. Nowością natomiast są nieśmiało przemycone melodie meksykańskie, co wraz z ukierunkowaniem na instrumenty dęte, zdecydowanie różni ten album od poprzednich. Ciekawostką jest fakt, że do nagrania kawałków z pierwszej części longplaya, muzyk wynajął małomiasteczkową meksykańską orkiestrę pogrzebową. Wszystkie te elementy razem tworzą w naszej głowie obraz ulicznych występów ludowych – utwory sprawiają wrażenie spontanicznych improwizacji, wręcz zabawy dźwiękiem, kreując bardzo melodyjne oraz obfite w odgłosy, typowych dla bałkańskiej kultury instrumentów.
Druga płyta to już całkiem inna historia. Kompozycje w głównej mierze oparte na syntezatorach, utrzymane są w downtempowym klimacie, miejscami przyspieszają, aby później wrócić do pierwotnego rytmu. Wzbogacone charakterystycznym, bardzo dźwięcznym wokalem artysty, wprowadzają w nastrój zadumy i refleksji. Przy trzecim utworze zaczynamy powoli odpływać wraz z niesamowicie skomponowanymi, posiadającymi hipnotyczne właściwości, nagraniami. Bez obaw jednak, obecność akordeonu w The Concubine, będącego rzadkością instrumentalną w Realpeople Holland, sprowadza nas na ziemię, robiąc to jednak na tyle subtelnie, że nie burzy nam ogólnego odbioru płyty. Muzykoterapia pełną parą. Kończący No Dice pozbawia wszelkich wątpliwości – prawdziwe synth-popowe arcydzieło!
http://www.youtube.com/watch?v=lDuDGjw86og
Grzegorz Zapotoczny