Mieszkańcy Radlina rozżaleni w sprawie szkód górniczych
Jesteśmy dumni ze skarbu jaki mamy w mieście, wiemy, że wydobycie węgla wiąże się ze szkodami. Fedrujcie, ale proszę inaczej traktujcie nas, kiedy przychodzimy domagać się odszkodowań – mówili mieszkańcy przedstawicielom kopalń Marcel i Rydułtowy-Anna 28 kwietnia na sesji Rady Miejskiej.
Była to sesja, której głównym tematem były plany działalności obu kopalń w granicach miasta. Punktem budzącym najwięcej emocji okazała się kwestia usuwania szkód górniczych.
Kopalnia Rydułtowy – Anna w 2010 roku planowała zrealizowania 140 wniosków mieszkańców o usunięcie szkód górniczych, a wykonała prace w 195 posesjach, więc miała nadwykonanie. Na ten rok zaplanowała naprawić 261 obiektów należących do osób prywatnych. Kopalnia Marcel przeznaczyła do realizacji 72 budynki prywatne w 2010 roku. Z tego 58 napraw skończyła, dalsze 50 robót trwa. Można więc również mówić o nadwykonaniu. Inżynier Andrzej Kuziak z KWK Marcel wyjaśniał, że po złożeniu wniosku przez mieszkańca jest on weryfikowany, odbywa się wizja, która ma wpływ na decyzję o uznaniu szkód na efekt działania kopalni. To jest podstawą naprawy. Słuchający go mieszkańcy mówili jednak, że praktyką kopalni jest mówienie ludziom, by dochodzili odszkodowań przez sądy. - W moim przypadku trwało to 2,5 roku. Trzeba być emerytem, mieć samochód, pokrywać koszty dojazdów. To jest obciążenie psychiczne. Przyjdzie przedstawiciel kopalni z delegacją do podbicia, a jego rola kończy się na zleceniu pracy rzeczoznawcom. Dostałam 20 tys. zł odszkodowania. Gwarancje po remoncie mam do końca czerwca. Budynek jest w gorszym stanie, niż był przed remontem dwa lata temu. Byłam znów do kopalni i słyszę, znów do sądu – mówiła rozżalona mieszkanka ul. Rogozina.
Przedstawiciele kopalni nie zgodzili się z zarzutem, że tylko przez sąd realizują szkody górnicze. Podpierają się przy tym przedstawionymi danymi. Do sądu kierowane są tylko sprawy wątpliwe. - Kopalnia bierze koszty procesu na siebie. Mieszkaniec musi się jedynie pojawić na rozprawie. Więc to chyba nie jest taka uciążliwość – mówił inżynier Kuziak.
Sporo emocji wzbudziła też kwestia 10 lat, podczas których kopalnie biorą odpowiedzialność za szkody wynikłe w rejonach, gdzie już nie ma fedrunku. Oznacza to, że poszkodowana osoba może domagać się od kopalni odszkodowania tylko w ciągu 10 lat od zakończenia fedrunku. Tak stanowi prawo górnicze i geologiczne. Ludzie mówili, że grunt pracuje znacznie dłużej. Adam Robakowski, dyrektor techniczny KWK Marcel powiedział, że on ani jego pracownicy nie mogą wyjść poza granice obowiązującego prawa. Należałoby zmienić prawo, ale to już temat dla sejmu. Jeśli ktoś czuje się pokrzywdzony, może domagać się swoich spraw w sądzie.
Szkody wywoływane przez kopalnię Marcel i tak mają się nijak do tych powodowanych przez kopalnię Rydułtowy – Anna. Tadeusz Szryt z działu mierniczo-geologicznego KWK Rydułtowy-Anna mówił, że będą wstrząsy wywołane eksploatacją. Ich siła i nieregularność wynika z faktu, że kopalnia fedruje w okolicach pokładów już częściowo wydobytych kilkadziesiąt lat temu. To powoduje różne napięcia skał. - Nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy skała pęknie – mówił przedstawiciel kopalni. W odniesieniu m.in. do ostatniego silnego wstrząsu z 21 kwietnia, odczuwalnego też w Radlinie Andrzej Menżyk, szef komisji infrastruktury w radzie miasta pytał, co kopalnia Rydułtowy-Anna zamierza zrobić dla zmniejszenia wstrząsów. - Kopalnia nie może zrobić nic ponadto, co zrobiła. Myśmy nie przekroczyli parametrów – odparł inżynier.
ja mieszkam na szkodach pożal się boże
Dlaczego nie piszecie o tym ze radny zadał pytanie o usuwanie szkód górniczych dotyczących przepompowywania wód przez zwały ze zlewni Napierskiego gdzie mieszkańcy poniosą 50% kosztów instalacji (ok 300 tys.) i 100% kosztów obsługii energii do końca świata. A energie bedzie drożeć - czyt. pakiet energetyczno-klimatyczny. Zatajanie informacji w o ponoszeniu kosztów przez mieszkańców jest tchórzostwem czy pisaniem artykułów na zamówienie władzy.