Dawid Wacławczyk: study tour wypromuje miasto
Radny z doświadczeniem w biznesie turystycznym poradził prezydentowi miasta organizację objazdu z dziennikarzami. Według niego to lepsze niż wydawanie pieniędzy na kalendarze.
Tzw. study tour to wycieczka dla dziennikarzy (Wacławczyk wyjaśnił, że nie chodzi o media lokalne, ale te z branży turystycznej i ogólnopolskie) po trasie z atrakcjami turystycznymi danego terenu. Dawid Wacławczyk, radny z NaM bazuje tu na własnych doświadczeniach. - Kiedyś, jako dziennikarz brałem udział w takim objeździe. Uczestnicy czują się zobowiązani do napisania czegoś o tym co widzieli. Jestem pewien, że artykuły na temat Raciborza pojawią się w wielu mediach, w działach turystycznych - młody rajca zachęcał do pomysłu prezydenta miasta na majowym posiedzeniu komisji budżetu. Radził włączyć w akcję miejscowe hotele i restauracje.
Mirosław Lenk propozycję tę wstępnie zaakceptował,a już na sesji dorzucił, że zaprosi do realizacji takiego projektu starostę i rozszerzy wycieczkę o atrakcje całej Raciborszczyzny.
Ludzie
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
Jestem dziennikarzem i z tej perspektywy mogę stwierdzić, że to co opowiada pan DW jest nieaktualne od wielu lat. Dziś nikt rozsądny już nie robi study tour dla dziennikarzy bo redakcje tego nie kupują. Na rynku pism turystycznych przede wszystkim jest cholerna konkurencja, co powoduje że: po pierwsze-ścigamy się o pieniądze czyli innymi słowy o takich pipidówach jak Racibórz piszemy tylko wtedy, jeśli pójdą w ślad za tym reklamy, advertoriale, miasto sfinansuje pobyt i honorarium jakiejś gwiazdy, itp., po drugie: żaden redaktor naczelny nie puści na study tour dziennikarza (albo jego tekstu co na jedno wychodzi) wiedząc, że ten sam materiał potencjalnie pisze też horda innych dziennikarzy z konkurencyjnych redakcji, która brała udział w tej samej imprezie.
Tak, DW to brzmi fajnie, ale chyba tylko brzmi. Sorry, ale jeśli Ty brałeś udział w takich Study Tours, to nie były to imprezy dla ludzi z branży. To tak jakby ludzi z nowin zaprosić do promocji Mosiny. Pamiętaj lub sprawdź ile kosztuje sponsoring głupiej reklamy na TVN-ie, podczas której jakieś miasto w 30 sekund próbuje się zareklamować. Życzę Ci jednak abyś mógł pilotować ten projekt i obiektywnie go podsumować, a nóż...
oczywiście łaokomym kąskiem, nie "konskiem" przepraszam za pomyłkę ;)
Przyjadą, przyjadą, jeśli się zaprosi odpowiednie osoby, z odpowiednich gazet (działów), z odpowiednim wyprzedzeniem i w odpowiedniej formie - przyjadą. Czemu do Raciborza? To proste - bo tu dziennikarze: a) dostaną za darmo propozycję fajnie spędzonego weekendu, co akurat dla dziennikarzy turystycznych jest ciekawym i łakomym konskiem (któż nie lubi dostać czegoś za darmo?) b) dostaną nowy, niszowy temat (ileż można pisać o Wiśle, Zakopanem i Krakowie), c) dostaną gotowe materiały (np. zdjęcia, które posiada magistrat i starostwo) - za które oni nie zapłacą, a za zorganizowanie których im zapłacą redakcje. Czemu przyjadą do Raciborza? Bo miast z porównywalnymi atrakcjami są dziesiątki czy setki, ale zaproszenia wystosowuje kilka miast rocznie. Oczywiście trzeba taki wyjazd perfekcyjnie zorganizować, dać do wyboru kilka wariantów (dla jednych gotyk, dla innych meandry Odry, dla jednych koncert organowy, dla innych klubbing po lokalach nocnych). Sam w ten sposób spędziłem kilka weekendów i poznałem choćby Województwo Świętokrzyskie. Study Tour to sprawdzona i powszechnie stosowana praktyka, nie ma co nad nią specjalnie dywagować. Skoro działa na całym świecie, to musi i w Raciborzu. Chyba, że sami taką imprezę spartaczymy na własną prośbę. Ale to już nie będzie wina złej formy, ale złego wykonania. Przy czym nie widzę powodu, dlaczego taka inicjatywa miałaby zostać spartaczona.
Dawid Wacławczyk zaproponował to jako radny, zatroskany o rozkwit branży turystycznej w Raciborzu, czy jako organizator wycieczek, który chciałby zarobić na obwożeniu dziennikarzy?
Ciągle na turystykę patrzymy jako na podziwianie zabytkowej architektury oraz na odpoczynek na łonie natury. Fakt, że Racibórz wypada skromnie, ale jest wiele miast, które pod tym względem wypadają jeszcze gorzej. Można na mapie Polski wykreślić też inne szlaki - np. szlak partactwa i kiczu. Tu moglibyśmy wiele pokazać - począwszy od największych skrzyżowań po ścieżki rowerowe. I nie myślcie, że żartuję - to by się przyjęło jako pewien niszowy rodzaj turystyki i jeśli bylibyśmy pierwsi, którzy odważyliby się pokazać miasto od tej gorszej strony, można by na tym nawet sporo zarobić. Może jakieś kawały o Raciborzu nawet by powstały
a czemu mieliby nie przyjechać? Przecież nie będą w każdym numerze swojego miesięcznika/kwartalnika pisać o Zakopanem, Kaziemierzu, Krakowie
tak DW, ale kto ci przyjedzie na zaproszenie zwiedzania SRC? Takich 'atrakcji' są setki w całej Polsce.
Pomysł fajny, bo wydawanie kasy na gadżety, które pewnie zgarną pracownicy UM i ich rodziny to bezsens. Tylko my mamy słabe atrakcje.. zamek w remoncie, na który zęby ostrzy MDK. Jeżeli przeniosą tam dom kultury, to będzie totalnie zmarnotrawiony obiekt.