Wielka woda sprzed roku odkryła mankamenty w zabezpieczeniach
Rok po powodzi stan infrastruktury w gminie Lubomia, chroniącej przed powodzią daleki jest od ideału.
Braki dotyczą min. Ligoty Tworkowskiej gdzie w dalszym ciągu nie naprawiono prawostronnego filara ochronnego rzeki Odry. W maju ubiegłego roku został on przerwany na długości kilkudziesięciu metrów. W efekcie wezbrane wody Odry szybko zalały Nieboczowy. – Filar uzupełniono tylko w części. Gdyby znów przyszła powódź woda z pewnością zdołałaby się przez niego przedrzeć – uważa Maria Fibic, zastępca wójta Lubomi. W Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej w Gliwicach przyznają, że na przeszkodzie w naprawie filara stanął brak środków finansowych. Z tego powodu uzupełniono go jedynie kamieniem i ziemią nawiezionymi przez jedno z przedsiębiorstw, zajmujących się wydobyciem kruszyw. – W tym roku na pewno otrzymamy środki z ministerstwa na wykonanie drugiego etapu odbudowy, czyli doprowadzenie filara do stanu sprzed powodzi. Do końca roku filar będzie gotowy – zapewnia Mirosław Marzec, kierownik zarządu zlewni górnej Odry w Raciborzu. Dodaje przy tym, że nawet w pełni odnowiony filar nie zapewni Nieboczowom bezpieczeństwa na wypadek zaistnienia powodzi w rozmiarze porównywalnym z rokiem ubiegłym, jako że na tym terenie nie występują wały przeciwpowodziowe ograniczające rozmiar zalewu.
Polder przeciekał przez eksploatację hałdy?
W czasie powodzi ogromne obawy rodziła wytrzymałość wałów polderu Buków. W momencie kiedy po koronę napełniono go wodą, zaczęła przeciekać prawostronna zapora polderu. Jej rozmycie oznaczałoby katastrofę dla Bukowa. Administrator polderu czyli RZGW przyznaje, że wał był osłabiony, ale jednocześnie zaprzecza by groziło jego przerwanie. – Owszem były przesiąki wody, ale twierdzenie, że było zagrożenie rozmycia wału to zbyt wiele powiedziane. Polder został tak zaprojektowany, że jednym z jego elementów jest również pobliska hałda. W sytuacji kiedy wał, na którym doszło do zagrożenia był nią obowiązany to nie było problemu. W wyniku eksploatacji hałda została jednak znacznie osłabiona i woda zaczęła przeciekać – wyjaśnia Mirosław Marzec. Kierownik nie wini jednak firmy, zajmującej się eksploatacją hałdy. Ta miała pozwolenie na eksploatację bo jego zdaniem nikt nie mógł przewidzieć, że działalność ta przyniesie negatywne skutki. - Nie przewidzieliśmy tego, bo nie można było tego sprawdzić. W zeszłorocznej powodzi po raz pierwszy polder został w pełni wykorzystany, więc dopiero wtedy mogliśmy poznać jego ukryte mankamenty – wyjaśnia Marzec.
Hałda zostania zabezpieczona
Kierownik zapewnia, że nawet gdyby obecnie przyszła konieczność napełnienia polderu to do powtórzenia sytuacji z przesiąkaniem zapory by nie doszło. Podkreśla bowiem, że została ona odpowiednio umocniona i skontrolowana przez odpowiednie służby. - Firma, eksploatująca hałdę została zobligowana do jej uzupełnienia i zaadoptowania w ten sposób by na powrót mogła pełnić przyporę obwałowania polderu – podkreśla Mirosław Marzec.
(art)
A po co filar W Ligocie naprawiać, jak i tak obie wsi znikną z mapy świata! Nie szkoda pieniędzy i roboty?
brak środków.,a ale jak zaś zaleje środki się znajdą i to będą koszty dużo większe mamy tuskolandię, więc lepiej nie będzie