Kapitan Paweł Macha: Uciekłem w ostatniej chwili
Mało kto wie, że kiedy światowe agencje informacyjne donosiły o huraganie Irene, w porcie w Nowym Yorku, mapy burzy śledził mieszkaniec Kuźni Raciborskiej, kapitan Paweł Macha. Kilka godzin później w miasto uderzył kataklizm, który zabił już ponad dwadzieścia osób. Udało nam się skontaktować z nim mailowo.
Wiem, że jesteś już poza zasięgiem huraganu, jednak udało ci się uciec z portu w ostatniej chwili?
Tak, wyszedłem w morze właściwie w ostatnim momencie. To się jeszcze jednak dla mnie nie skończyło. Ciągle, mimo odległości 150 mil (278km) od oka cyklonu i 23 godzin od opuszczenia portu tkwię w sztormie o sile 10 w 12 stopniowej skali. Jest już jednak lepiej, bo było 11 mimo wszystkich moich starań związanych z planowaniem ucieczki.
Podejmując decyzję o wypłynięciu tankowcem z portu, w który kilka godzin później uderzył huragan Irene, chyba sporo ryzykowałeś?
Jedni kapitanowie podejmowali sami, a za innych podejmowano takie decyzje. Ja swoją podjąłem sam. W całej tej "zabawie" chodzi o to, aby podjąć tą właściwą i posługiwać się zdrowym rozsądkiem. Marynarz-kapitan statku to zawód który wymaga rzetelnego planowania z wyprzedzaniem możliwych scenariuszy wydarzeń. O tym, że nadchodzi huragan było wiadomo, którędy idzie i kiedy uderzy z grubsza też. Należało jedynie ustalić kiedy nastąpi ostatni moment w którym trzeba rzucać sznurki i uciekać. Ja swoją granicę cierpliwości też miałem. Port się ewakuował a więc wszyscy chcieli w tym samym momencie odpłynąć. Przewidując to zamówiłem pilota i holowniki z dużym bo 2-dniowym wyprzedzeniem. Dokończyłem wyładunek i w drogę. To, że wyjdę w morze mimo huraganu nie ulegało wątpliwości. Statek, którym dowodzę jest za duży na warunki w których bylem. Port New York i podejście przez płytki i wąski kanał to pułapka z której nie byłbym w stanie się wydostać w warunkach ekstremalnych. Dla przykładu, wychodząc z portu musiałem odpowiednio się zabalastowac i czekać na odpływ,aby przejść pod mostem i nie zahaczyć o niego. Mialem zaledwie około 80 cm zapasu. Natomiast wchodząc do portu załadowany, miałem zapas wody zredukowany do około metra pod statkiem i wyliczony przyplyw, aby w tym momencie, na tej wodzie przeskoczyć przez płyciznę.
Czy inni kapitanowie także podejmowali taką decyzję?
Huragan niesie ze sobą dwa niebezpieczeństwa dla statku. Pierwsze to wiatr, którego bezpośrednio się jednak na otwartej wodzie nie boimy a drugie to efekt wiatru – falowanie. Będąc w porcie falowania jako takiego nie ma, ale za to wiatr wiejący z prędkością 70kt - 130km/h (zapowiadali wcześniej 100kt) dmuchający w burtę mojego statku o powierzchni większej od ożaglowania "Daru Młodzieży" z pewnością pozrywałby mi cumy i rzucił na drugi brzeg lub płyciznę. Nikt nie lubi uszkodzonych tankowców w pobliżu siedzib ludzkich. Wybrałem wiec to, co uznałem za względnie bezpieczniejsze - większy parkiet do tego białego walczyka z huraganem. Ja jak widzisz miałem uzasadnienie dla swojej decyzji i zapas czasu na ucieczkę, ale byli tacy, którzy wpłynęli w samo piekło długo po mnie, wioząc na pokładzie setki ludzi. Były to 3 statki pasażerskie dużo większe od osławionego Titanica. Takiej "kapitanskiej" decyzji nie rozumiem. Na wyświetlaczu AIS widziałem nazwy tych statków i popłoch w jakim uciekały. Irene przypominała gospodynię w sobotni wieczór biegającą za kurami z siekierą w reku aby zabić coś na niedzielny obiad i rosół.
Jak silny był to huragan? Czy już wcześniej zdarzało ci się spotkać z taką siła natury?
To był pierwszy w tym roku huragan w sezonie, który dopiero się zaczął i potrwa do końca października. Irenka rozdmuchała się do około 110kt (200km/h) w pobliżu wysp Bahama ale potem wędrując na północ słabła tracąc na szczęście impet na przeszkodach lądowych. W dzisiejszych czasach trudno o rzetelne dane. Nawet meteorolodzy,którzy tylko przewidują wola przecenić niż niedocenic. Wszyscy boją się odpowiedzialności. Nie odpowiem Ci na pytanie, czy spotkałem sie z taka panią jak Irene oko w oko wcześniej, bo to jest niepoprawne politycznie. My kapitanowie jesteśmy po to, aby nie dopuszczać do takich randek a poza tym mimo, że dobrze tańczę walca, to jestem żonaty;-)
Mało kto zwraca uwagę na sytuację na Filipinach w tym samym czasie. To samo tylko pod innym imieniem i nazwą - TYPHON (Tajfun) "MINA" zabiła już 8 osób a w wiadomościach o tym cicho. Nie sprzedawaj gazety moim bliskim bo mi zrobią szlaban na mój zawód i będę się znowu starał o fotel burmisia ;-)
(acz)
Ludzie
Były burmistrz Kuźni Raciborskiej.