Elektrownie atomowe: o tym się mówi
Jedyny ratunek przed brakiem prądu w Polsce czy prosta droga do katastrofy?
Krok w stronę nowoczesności czy inwestycja w relikt przeszłości? Pytań dotyczących elektrowni jądrowych jest mnóstwo, odpowiedzi jeszcze więcej, a najczęstszą jest: niech budują, ale nie u nas - informuje raport Instytutu Monitorowania Mediów przygotowany w ramach projektu Kompas Social Media. Pierwszy polski blok ma zostać uruchomiony w 2020 roku, ale już teraz trwa gorąca dyskusja, w której ekologia ściera się z wielkimi pieniędzmi, technologia z zabobonami, a wizja nowych miejsc pracy konkuruje z potencjalnymi nowotworami.
Dużo się dzieje, dużo się pisze
Instytut Monitorowania Mediów zbadał przekazy internetowe z ostatniego kwartału 2011 roku, dotyczące elektrowni atomowych w kontekście Polski. Analiza objęła ponad 5,5 tysiąca materiałów. Okres badania nie jest przypadkowy: w październiku odbyły się wybory parlamentarne, więc każda z partii chciała zabrać głos w sprawie atomu, PGE rozpoczęło akcję informacyjną, dyskutowana była lokalizacja elektrowni, głos zabrali również sąsiedzi Polski. W tym czasie Greenpeace wtargnął na briefing premiera Donalda Tuska i Andrzeja Olechowskiego.
Gąskobyl nie taki straszny?
Interesujący jest fakt, że aż w jednej piątej materiałów o elektrowniach jądrowych w kontekście Polski pojawiły się odwołania do katastrofy w Fukushimie, a w 730 publikacjach mówiono o Czarnobylu. Jednak tylko nieliczne wzmianki były medialnymi straszakami - niepokojąca frazę "drugi Czarnobyl" zastosowano tylko 5 razy, a "powtórka z Czarnobyla" - 4 razy. W analizowanym okresie pojawiło się też 10 publikacji zawierających zwrot "Gąskobyl" - będący połączeniem Czarnobyla i Gąsek, czyli potencjalnej lokalizacji polskiej elektrowni. Jednocześnie często używanym pojęciem było "bezpieczeństwo" - zostało użyte w 1028 materiałach na temat energii jądrowej w Polsce.
Polityczny atom
Kampania wyborcza skłoniła wszystkie partie polityczne do zabrania głosu w sprawie bezpieczeństwa energetycznego kraju, czyli między innymi planów budowy elektrowni atomowej. Najczęściej w tym kontekście informowano o stanowisku PO, następnie PSL i PiS. Popularnością cieszyło się też referendum - propozycja SLD, której stanowczo sprzeciwiły się PO, PiS i PJN.
Biznesplany na elektrownie
Plany budowy pierwszej polskiej elektrowni są zaawansowane. W analizowanym okresie rozpoczął się przetarg dla wykonawców, a PGE uruchomił program edukacyjno-informacyjny "Świadomie o atomie". Polska firma była też zaangażowana w atomowe plany Litwy. Rezygnacja z tego projektu bez porozumienia z rządem - według niektórych źródeł - stała się przyczyną dymisji Tomasza Zadrogi, prezesa PGE. Media informowały, że zainteresowanie budową polskiej elektrowni wykazały również firmy zagraniczne - np. francuska Areva, czy rosyjski Rosatom.
Ekologiczna jądrówka
Energia atomowa ma wielu przeciwników: Greenpeace, Zieloni, ale też na przykład Fundacja Anny Dymnej, negują pomysł budowy elektrowni w Polsce. Co więcej, planom sprzeciwiają się również Niemcy i Austria. Sceptyczne opinie dochodzą również z miejscowości, w których inwestycje mają być realizowane. Ekolodzy nalegają na wykorzystanie odnawialnych źródeł energii i wskazują turbiny wiatrowe na Bałtyku jako rozwiązanie lepsze niż atom. Wciąż żywe są obawy na tle zdrowotnym: promieniowanie, choroby, rak, a zwłaszcza problemy z tarczycą to wciąż wykorzystywane argumenty. Na korzyść budowy elektrowni przemawia jeden z koronnych w czasach kryzysu argumentów - nowe miejsca pracy. Na ten temat pojawiło się niemal 150 przekazów.
Gdzie ten atom?!
Dyskusja o potencjalnej lokalizacji polskiej elektrowni wywołała znaczne poruszenie w Internecie i wygenerowała niemal 900 publikacji z tym związanych. Jeszcze większy szum wywołały trzy konkretne lokalizacje wskazane przez PGE: Żarnowiec, Gąski i Choczew.
Nina Olszewska, starsza specjalistka ds. analiz mediowych IMM