Skradli ponad dwa kilometry kabla sejsmicznego
Kabel jest wart 50 tys. zł, ale nie da się go ani spieniężyć na wolnym rynku ani wykorzystać w domu. Dla złodzieja jest więc bezwartościowy.
Do kradzieży doszło na terenie prac prowadzonych przez Geofizykę z Krakowa pomiędzy Grzegorzowicami a Sławikowem. Kabel sesjmiczny wygląda trochę jak przedłużacz połączony kostkami (czujnikami). W przekroju przypomina kabel do użytku domowego. Jest bardzo ciężki. Skradziony kabel miał 2250 m długości. Za miedź z niego złodziej dostanie najwyżej 190 zł, tymczasem wartość kabla to 50 tys. zł! Policja zwraca uwagę, że stanowi on znaczną wartość dla społeczeństwa, ze względu na prowadzone badania.
Pracownicy Geofizyki po raz ostatni widzieli kabel 2 kwietnia o godz. 18.00. - Jest to jedna z dotkliwszych sytuacji, jaka nas spotkała. Przez kradzież kabla musimy przerwać prace. To specjalistyczny sprzęt, odbierający sygnał sejsmiczny. Bez niego rejestrowanie danych jest niemożliwe. Czasami zdarzy się, że złodziej porzuci swój łup, kiedy zorientuje się, że nie da się go sprzedać. Zdarzają się też sytuacje, kiedy policja znajdzie u złodzieja w domu nasz sprzęt. Jeśli ktoś zobaczyłby porzucony kabel, prosimy o powiadomienie policji lub zgłoszenie tego w naszym biurze przy ul. 1 Maja 6 w Raciborzu - mówi Magdalena Pachocka, rzecznik prasowy Geofizyki w Krakowie.
to tylko ormowce tak potrafia poprostu bez mozgi
A, jo myslam ze to byli Slawikowianie,,,
to je ino we grzegorzowicach
radykał masz racje, powinni przywrócić odrąbywanie rąk, tym którym się to nalezy.!!!
Dajcie większe zdjęcie tego kabla, albo samych końcówek z czujnikami, może ktoś skojarzy jak zobaczy.
Gdyby to zrobili to kto by w rządzie podnosił rękę i naciskał przycisk :)
powinni przywrócić odrąbywanie rąk... szkoda słów... :(