Archeolodzy natrafili na średniowieczną zabudowę
Od połowy czerwca trwają ratownicze badania archeologiczne przy ulicy Minorytów w Wodzisławiu, gdzie wznoszone jest nowe probostwo parafii Ewangelicko-Augsburskiej. Prace prowadzone są przez Muzeum w Wodzisławiu pod kierunkiem Adriana Podgórskiego.
Badana posesja znajduje się w pobliżu kościoła i klasztoru pofranciszkańskiego. Jej historię możemy prześledzić dopiero od II poł. XVIII w., ponieważ wcześniejsze źródła pisane zostały niestety utracone w różnych zawirowaniach dziejowych.
Najstarszy zachowany zapis mówi nam, że w 1787 r. właścicielką posesji i istniejącego tu domu była Agnieszka Abrahamczyk z domu Piczezerin. 19 stycznia sprzedała ona swój majątek za 38 florenów mistrzowi garncarskiemu Karlowi Połednikowi. Rodzina Połedników w Wodzisławiu już na początku XVIII w. posiadała 3 posesje, a ich przedstawicielami był Andreas, Anton i Simon.
Karl Połednik prowadził tu swój warsztat garncarski, kiedy w 1822 r. wielki pożar miasta strawił także jego gospodarstwo. Najprawdopodobniej był to dom drewniany, z zapleczem, w którym mieściła się pracownia garncarska. Dzięki zachowanym źródłom wiemy, że budynek ten był parterowy, wzniesiony na planie litery L.
Po 1822 r. Karl Połednik odbudował domostwo - był to już obiekt murowany, wzniesiony na planie prostokąta. 3 czerwca 1835 r. majątek rodziny Połednik, wyceniony wówczas na 295 talarów, został odziedziczony prawnie przez jego syna Paula, także garncarza. Karl Połednik zmarł 23 września 1836 r.
Paul swą pracownię prowadził przez ponad ćwierć wieku i 28 października 1861 roku przekazał warty 400 talarów majątek swojemu synowi Johanowi (1831-1914), który kontynuował tradycje rodzinne. Johann jeszcze pod koniec XIX w., 10 października 1898 r., przekazał posiadłość swojemu synowi Johanowi (jr.), urodzonemu w 1872 roku.
Rodzina Połedników przez swą wielopokoleniowość i wytrwałość w kontynuacji rzemiosła była w Wodzisławiu najbardziej znaną rodziną garncarzy i kaflarzy, działającą w tym miejscu przez ponad 170 lat. Jeszcze w XIX w. na dalekim zapleczu swojej działki zdołała wznieść fabrykę kafli, która działała tu do końca lat 60.XX w.
Dom rodzinny Połedników przy ulicy Minorytów 10 przetrwał zniszczenia II wojny światowej. W 1958 r. został przejęty przez Skarb Państwa i przetrwał do początku lat 70-XX w. Z zachowanego zdjęcia pochodzącego z 1958 r. wiemy, że był to budynek parterowy, wzniesiony na planie prostokąta i pokryty dwuspadowym dachem. Właśnie na fundamenty tej budowli natrafiono już w początkowym etapie prac ziemnych. Tkwiące tuż pod wierzchnią warstwą ziemi fundamenty wzniesiono w większości z ociosanego piaskowca, posiłkując się również cegłą. Dom ten miał stosunkowo małą piwniczkę.
W trakcie badań archeologicznych udało się pozyskać liczne zabytki, których chronologia sięga początków istnienia Wodzisławia. Najciekawszym odkryciem okazały się pozostałości po drewnianym budynku, funkcjonującym tu w XIV (a może już nawet w XIII w.?). Do naszych czasów zachowała się tylko piwniczka, o wymiarach 3,5 m na co najmniej 2,5 m (jej część zachodnia znajduje się poza obszarem badań). Wejście do niej znajdowało się od strony ulicy Minorytów. Podwaliny piwnicy zbudowane były z bali drewnianych łączonych „na zrąb”, zaś w narożnikach tkwiły słupy połączone z fundamentami czopem. Ściany boczne wykonano z mniejszych słupków wypełniając przestrzeń pomiędzy nimi gliną i dodatkowo „izolując” od zewnątrz deskami. Taka konstrukcja zwana jest szkieletową. Jej model wykształcił się na terenach Europy Zachodniej i został przeniesiony na nasze ziemie przez kolonistów niemieckich. W zasypisku piwnicy zalegały belki, które prawdopodobnie tworzyły niegdyś jej strop.
Ze znajdującej się obecnie w piwniczce ziemi wydobyto liczne fragmenty potłuczonych naczyń ceramicznych z późnego średniowiecza, które przechodzą obecnie wstępna konserwację w Muzeum i które, być może, pozwolą odtworzyć ówczesną zastawę kuchenną. Jedyne naczynie znalezione w całości w pobliżu narożnika fundamentów nasuwa skojarzenia z tzw. „ofiarami zakładzinowymi”. Analizy znalezionych kości zwierzęcych pomogą ustalić codzienną dietę mieszkańców. Szczególną uwagę zwraca fragment naczynia drewnianego, a także liczne elementy skórzane. Czy były to pozostałości po starych niepotrzebnych rzeczach, wyrzuconych „w kąt”, czy może świadczą o funkcjonującym tu warsztacie szewskim? Pozostaje to na razie pytaniem otwartym, na które być może odpowiedzi pomogą udzielić specjalistyczne analizy. Archeolodzy prowadzący badania mają także nadzieję, że licznie pobrane próbki drewna precyzyjnie wskażą datę powstania budowli ‑ szanse takie dają analizy dendrochronologiczne, które zostaną przeprowadzone w Akademii Górniczo-Hutniczej Krakowie przez prof. dr hab. Marka Krąpca.
Badana posesja obrazuje nam jak wyglądało życie mieszkańców Wodzisławia w średniowieczu i w czasach późniejszych. Ta niewielka działka to swoista kronika dziejów miasta w pigułce.
Sławomir Kulpa, dyrektor Muzeum w Wodzisławiu
ja nie poruszam tematu kto komu co odebrał i na jakich zasadach. odpowiadam na pytanie:"jakim prawem....." i informuję, że parafia nabyła działkę od urzędu miasta i jest jej właścicielem - takim prawem buduje tam swoją nieruchomość. Widać, że nie do końca potrafimy czytać ze zrozumieniem... polecam powrót do 4 kl podstawówki tam tego uczą.
głupoty to ty wypisujesz ,bo nie wiesz jak pozbawiono wlascicieli dzialki,jak bedziesz wiedział to wtedy napisz
dobrze sie rządzilo nie swoim w tamtym czasie,he,he
to może wiesz dlaczego działka została zabrana właścicielom,a parafia nowa była na Pospiecha budowana w mniej więcej w 1972r
Co do obszaru badań trzeba zapytać Pana Kulpy. To od jednoosobowo podejmuje w sprawach archeologicznych decyzję w wodzisławiu śląskim
A takim, że Parafia nabyła tę działkę od Urzędu Miasta w 1972 roku i jest jej właścicielem. Jeśli się ma takie pytania należy sie udać do Wydziału Ksiąg wieczystych i zasięgnąć informacji a nie wypisywać głupoty.
jakim prawem budowana jest tam parafia? Komunisci zabrali pewnie nieprawnie,
Oni nazywali sie Polednik przemianowali ich komunisci, a ta dzialka nadal do nich chyba nalezy, bo nikt sie z nimi do tej pory nie rozliczyl. Ostatnim wlascicielem byl moj pradziadek Johann Polednik. Spoczywa na cmentarzu obok kosciola parafialnego N.M.P. A ten majatek wraz z kaflarnia zostal zrabowany i zniszczony po wojnie przez komunistow.
Kaj je studnia co mogła być atrakcją turystyczną ?Matoły ją zakopały?
mieszkańcy wodzia to same matoły,obojętnie co by nie zrobić to zawsze źle!!!!
Dlaczego obszaru badań się nie powiększy? W Raciborzu znaleziono szkielet i już będą dodatkowe badania tutaj nie. Sztuka dla sztuki tak to wygląda. "Do naszych czasów zachowała się tylko piwniczka, o wymiarach 3,5 m na co najmniej 2,5 m (jej część zachodnia znajduje się poza obszarem badań). "
no brakuje takiego Motyczki aby wszystko powiedział jak to leci,no facet dość pózno przejrzał ale przejrzał,a co do studni to jakoś nikt o niej nie wspomina,jak wykopali to tyle szumu,teraz cisza
@~mea culpa. Cala polska "nauka" to prywtany folwark i towarzystwo wzajemnej adoracji.....
co ze studnią? Wszyscy pewnie to mają gdzieś. Jest podobno zasypana. Zamiast ją wyeksponować to nic się nie starają. Wygląda to najczęściej tak: pokopią troche pod publikę, popiszą co to nie znaleźli, później wszystko zawalą, zasypią i tyle. Nawet wyników badań nie publikują bo takowych nie widziałem od dawna. Pewnie nie chcą się wiedzą dzielić z innymi. Gdzie są jakieś dane z poprzednich ostatnich badań? Normalny biedny student nic nie dostanie (chyba że masz układy). Kiedyś przynajmniej coś konkretnego wynikało a teraz, gadka w gazecie o niczym. Podobnie na autostradzie, znaleziono coś czy nic? 20 km wykopów i żadnych odkryć? Kopią kopią pieniądze lecą, bo takie badania nie są za darmo a nic z tego nie wynika. Parcie na szkło pełną gębą byle tylko dalej być na wizji i na stołku. Mam takie uczucie: Prywatny folwark i towarzystwo wzajemnej adoracji.
a co z studnią wykopaną na małym rynku? zasypali pewnie i niema nic,mija się z celem to kopanie
No widać że zgorane wszystko,szkoda ze zodnych gornków ni ma