Długa historia majora Tomiczka
Radni sejmiku województwa śląskiego przyznali najwyższe regionalne odznaczenie dla mieszkańca Pstrążnej Antoniego Tomiczka, weterana II Wojny Światowej i uczestnika Bitwy o Anglię. Nadanie odznaczenia było okazją do wspomnienia historii mieszkańca Pstrążnej.
O złotą odznakę za zasługi dla województwa śląskiego dla majora Tomiczka wnioskował starosta rybnicki Damian Mrowiec. W uzasadnieniu wniosku przypomniał, że Antoni Tomiczek jest żywą legendą bohaterstwa i odwagi oraz przykładem skromnego i uczciwego człowieka. Radni sejmiku przychylili się do wniosku i na ostatniej sesji odznaczyli zasłużonego mieszkańca powiatu rybnickiego. Antoni Tomiczek jest mieszkańcem Pstrążnej od urodzenia w 1915 roku. - Ja zaczynając służbę wojskową nie miałem jeszcze 15 lat. Po skończeniu szkoły podstawowej poszedłem do Szkoły Wojskowej dla Podoficerów i Małoletnich w Koninie. Takie szkoły były przed wojną dwie w Polsce. Do tej szkoły było się ciężko dostać, dlatego, że trzeba było mieć pochodzenie patriotyczne, a mój ojciec był powstańcem w 1921 roku. Szkoła trwała trzy lata, a potem czekała mnie służba wojskowa jako podoficer zawodowy. Skończyłem szkołę w 1933 roku i w 1936 roku pojawiło się zawiadomienie, że można było zgłaszać się do lotnictwa, z czego skorzystałem. Wtedy byłem instruktorem w szkole podchorążych w Skierniewicach. Stamtąd poszedłem do lotnictwa – rozpoczyna swoją opowieść major Tomiczek.
Stalin go wypuścił
Sztuki pilotażu uczył się w Krakowie i Grudziądzu, po czym zyskał przydział do 122. Eskadry Myśliwskiej w Krakowie, z którą w październiku 1938 roku brał udział w zajmowaniu Zaolzia. Niespełna rok później trafił do sowieckiej niewoli. - Dwa i pół roku byłem w niewoli w Rosji, ale dzięki rozmowom Anglii i Rosji, Stalin zgodził się wypuścić 200 pilotów, marynarzy i mechaników. W ten sposób w 1941 roku wyjechaliśmy z obozu i trafiliśmy do Archangielska, bo tam przypływały okręty. Kiedy jednak przypłynęły, była straszna zima. Lodołamacze ruskie nie mogły połamać lodu, a nawet jeśli połamały, to do godziny znowu można było chodzić po tafli. W ten sposób święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w Archangielsku, ale w pierwszych dniach stycznia 1942 wyjechaliśmy pociągiem do Murmańska, bo tam woda nie zamarza ze względu na Golfsztrom. 24 stycznia załadowaliśmy się na angielski krążownik wojenny "Trynidad". Wyjechaliśmy w konwoju, a kiedy wychodziliśmy z kanału, już czekały na nas podwodne okręty niemieckie. Akurat stałem na rufie, kiedy zobaczyłem jak wyłaniają się z wody ze 150 metrów przed nami. Udało im się zatopić dwa nasze kontorpedowce. Naszego statku nie trafili, a kapitan zdecydował, że nie opłaca się nawet strzelać ze względu na zbyt małą odległość, a tylko kazał iść całą naprzód. W ten sposób staranowaliśmy wynurzony okręt podwodny. Potem bez większych problemów dotarliśmy do Szkocji – relacjonuje Antoni Tomiczek. Po ukończeniu brytyjskich kursów lotniczych trzy lata później trafił do brytyjskiej 1586. Eskadry do Zadań Specjalnych.
Latał z zaopatrzeniem
Do jego zadań należało latanie ze zrzutami. - Kiedy załadowali nas pierwszy raz do pociągu trzeciej klasy, każdy się dziwił, bo u nas tak wyglądała druga albo nawet pierwsza klasa. Ja latałem w tej jednostce, w której zaopatrywaliśmy armie krajowe i partyzantów w różnych krajach. Była Grecja, Jugosławia, Czechosłowacja, Polska, Kreta – wymienia major. Siadał za sterami takich samolotów jak halifax czy liberator, latał także nad okupowaną Warszawę. W 1946 zakończył służbę w Polskim lotnictwie, a rok później wrócił, po dziesięciu latach do Pstrążnej, choć mógł przenieść się do Afryki. Wybrał jednak Pstrążną po otrzymaniu informacji, że czeka nie niego ukochana, późniejsza żona. Po powrocie pracował w rybnickim ZUS. - Po wojnie, kiedy wróciłem z Anglii, już nie zgłosiłem się do wojska, a nawet nie przyznawałem się, że miałem z wojskiem coś wspólnego. Z moich znajomych każdy siedział w kryminale nawet po kilka lat. Całkowicie pozmieniałem swój życiorys. Dzięki temu udało mi się dostać państwową pracę w rybnickim ZUS – wspomina. Nie zapomniał też o lotnictwie. Jako członek Aeroklubu w Gliwicach stał się pilotem sportowym. Ostatni raz Antoni Tomiczek za sterami samolotu zasiadł w ubiegłym roku. Za swoje zasługi podczas wojny został dwukrotnie uhonorowany Krzyżem Walecznych, a Gimnazjum w Lyskach przyjęło go za swojego patrona.
Szymon Kamczyk