Ludzie mi nie uwierzą
28 lipca Łucja German z Turza obchodziła swoje 90-te urodziny. Solenizantkę odwiedziła delegacja z Urzędu Miejskiego w Kuźni Raciborskiej zostawiając prezent. Nam udało się namówić ją do opowiedzenia o swoim życiu.
Łucja German mieszka w domu, który stoi w miejscu niegdysiejszego domu jej rodziców. Urodziła się w 1922 r. kiedy w wiosce panowała sielanka. Tuż po ukończeniu szkoły podstawowej młoda Łucja stała się świadkiem wybuchu drugiej wojny światowej. Jej ojciec, podobnie jak inni mężczyźni z wioski, musiał ruszyć na front. Z wojennej zawieruchy już nigdy nie wrócił.
W latach wojny, już jako dorosła dziewczyna, Łucja poznała swojego pierwszego męża – zawodowego żołnierza. Ich szczęście nie trwało jednak długo, gdyż w 1945 r. został kolejną ofiarą wojny. – To były okropne czasy, był płacz i bieda. Zostałam sama z dwutygodniową córką Jadwigą. Grzałam ją własnym ciałem – wspomina mieszkanka Turza.
Pod oknami ich domu Rosjanie ustawili katiusze, z których bombardowali Racibórz. Mieszkańców wioski przepędzili z domów, a samotna matka myślała tylko o jednym – ochronić swoje malutkie dziecko. Po przejściu frontu wiele kobiet zostało wywiezionych na wschód, były zastraszane. Samotnej Łucji udało się uniknąć tego losu, choć w powojennej Polsce wcale nie czekało jej wiele dobrego. Przez niemieckie korzenie i wojskową przeszłość swojego męża, kolejne dekady mijały pod znakiem szykan ze strony komunistycznych służb bezpieczeństwa. – To było piekło – podsumowuje bohaterka, zaznaczając, że nie chce o tym więcej wspominać bo „ludzie nie uwierzą”.
Komuna – Rodzina to cała radość
Po wojnie na wsi nastała bieda. Gospodarze musieli odbudowywać swój dobytek. Łucja z początku jeździła do pracy za granicę, do Czech. Później znalazła zatrudnienie w kuźniańskim Rafamecie. Tu pracowała w latach 1948 – 52. Kiedy urodził się jej syn Henryk z drugiego małżeństwa musiała zrezygnować z pracy i zająć się dziećmi, domem i gospodarstwem.
W 1960 r. wspólnie z mężem ukończyli budowę nowego domu. Na świat przyszło jeszcze dwóch synów Piotr i Józef. Rodzina to cała radość, którą wówczas miała dzisiejsza solenizantka. – Wtedy ludzie byli lepsi, nie było tylu kłótni, ale też nie było na nie czasu bo wszyscy musieli ciężko pracować – wspomina.
Najszczęśliwszą chwilą jaką Łucja German pamięta do dziś jest moment kiedy rodzina spłaciła ostatnią ratę kredytu, który zaciągnęli na budowę domu. – Pamiętam, dzieci chodziły wtedy do szkoły, dobrze się uczyły i wszyscy byliśmy zdrowi – wspomina.
Nowe czasy – Wola Boga
Już w nowej Polsce Łucja German przez około 10 lat wyjeżdżała na bezpłatne wczasy organizowane dla wdów po niemieckich żołnierzach. Wcześniej nie mogła nawet marzyć o dłuższym odpoczynku.
Kolejne zmartwienie przyszło w 1997 r. wraz z powodzą stulecia. Woda zalała Turze nocą. Pani Łucja była wtedy sama w domu. – Chciałam ratować książki syna ale zrobiło mi się słabo. Weszłam tylko po drabinie na strych i musiałam się położyć. Nie pamiętam ile czasu wtedy minęło – opowiada. Okazało się, że w tym czasie dostała ataku serca. Rodzina znalazła ją leżącą i szybko wezwano lekarza.
Dziś pani Łucja rzadko bywa sama. Opiekują się nią córka i synowie. Wszystkie jej rówieśniczki już odeszły, lecz nie brakuje sąsiadów którzy ją odwiedzają. Nadal lubi gotować, a kiedy przygotowuje swoją specjalność – marynowaną kaczkę, wszyscy dookoła o tym wiedzą po zapachu. – Lubię oglądać wiadomości w telewizji żeby wiedzieć co się na świecie dzieje, tak samo lubię czytać gazety – mówi jubilatka. W ogródku nadal biegają kury, które codziennie pani Łucja wychodzi przegonić. Chce być jak najdłużej aktywna i nie chce się poddać chorobie.
Czy wie jaka jest recepta na długie życie? – To wszystko wola Boga. Nigdy nie myślałam, że będę żyć tak długo. Cieszę się jednak, że tu się urodziłam i nadal mieszkam w Turzu. Tu mnie chyba ludzie poważają. Jestem też dumna z moich dzieci, które mi na starość pomagają – wyjaśnia.
Plany na przyszłość? – Umrzeć tak aby moim bliskim nie sprawić problemów – odpowiada rozbrajająco.
My życzymy pani Łucji kolejnych długich lat życia, aby z tego co ją otacza nadal czerpała wiele radość.
Marcin Wojnarowski
Na zdjęciu solenizantka z synem Józefem i córką Jadwigą
Wszystkiego najlepszego Pani Łucjo!!! moja mama tez ma na imie Łucja - w dzisiejszych czasach mało spotykane juz imię
Zdrowia życzę
PS: Jak widzę idiotów nie brakuje
Czemu jakiś gorol wywalił mój komentarz? Czyżby prawda was bolała? Powtórzę jeszcze raz, Ślązacy walczyli przeciwko polsce i zabijali Polaków, tłkli ich ile się dało a ci uciekali jak tchórze z frontu, taka jest prawda i historii nic nie zmieni, pokonaliśmy polaków a ci nie umieli walczyć, nie mieli czym i polegli bez problemu, pokazaliśmy światu że naród polski jest nic niewarty, taka prawda.
Śląsk dla Ślązaków poltonie wek !!!
witam serdecznie. Jestem z innej części Śląska, ale doskonale rozumiem panią Łucję, bo moja rodzina przeszła podobne piekło podczas wojny, Życzę Pani Łucji jeszcze wielu lat życia w zdrowiu i szczęściu
wszystkiego najlepszego dla pani. a do ciebie idioto erol troche szacunku dla starszej pani.Co mama cie tak super zajebiscie wychowala gratulacje dla mamy
Po za tym ona nadal mieszka na niemieckiej ziemi, którą okupują polacy, ale to sie zmieni, jak tylko NPD przyjdzie do władzy, to wtedy znów będzie mieszkać w Niemczech, tak jak kiedyś, bo Turze to bezspornie Niemiecka wieś.
Zdrowia i wszystkiego najlepszego Pani życzę
Pani Łucjo zdrówka i szczęścia życzymy.
Pani Łucjo gratuluję tak pięknego wieku i zdrowia,życzę jeszcze następnych lat w zdrowiu i wśród najbliższych!
No i wreszcie prawda o Śląsku zaczyna oglądać światło dzienne. Brawo Pani Łucjo, życzę jeszcze wielu lat życia w zdrowiu!
Łucja wszystkiego najlepszego~~:)
Ciekawie co ZUS na to ;) haha Wszystkiego dobrego
Wszystkiego dobrego i kolenych długich lat życia !