Zróbmy przetarg na szkolne sklepiki
Wytyczne dla takich sklepików powinien ustalić magistrat, bo teraz sprzedaje się w nich co chce - uważa Dawid Wacławczyk radny NaM.
- Dzieciom można mówić o zdrowym żywieniu ale jak sklepik szkolny ma w ofercie colę i czipsy to uświadamianie nic nie jest warte - zauważył na dzisiejszym posiedzeniu komisji oświaty Dawid Wacławczyk. Zastępca prezydenta Ludmiła Nowacka zauważyła, że prawie wszystkie szkoły (poza Brzeziem) korzystają z darmowej szklanki mleka dla ucznia, na drugie śniadanie oaz jabłka z marchewką.
- O utworzeniu sklepiku decyduje dyrektor placówki, a tę działalność sprawdza sanepid. Z tego co wiem, sklepików jest bardzo mało, bo to nieopłacalne przedsięwzięcie. Przy bezpłatnym drugim śniadaniu i obiedzie w stołówce trudno coś sprzedać dzieciom - powiedziała wiceprezydent.
Wacławczyk pomimo tych wyjaśnień obstawał przy pomyśle ze stworzeniem wytycznych, co sklepik może sprzedawać, a czego dzieci nie powinny w nim znaleźć. - Na początku roku szkolnego należy zrobić spotkanie z dyrektorami szkół na temat sklepików. Kiedy nie ma przetargu na taką usługę, robi się co chce. Nadzór sanepidu nie wystarcza. Jest bardziej formalny niż jakościowy. Przecież sanpeid nie zabroni sprzedaży coca coli - zaznaczył radny. Zdaniem wiceprezydent dzieci i tak znajdą sobie szkodliwe produkty jeśli nie kupią ich w szkole. - Kiedy zlikwidowano sklepik na Ostrogu to od razu wzrosły obroty w pobliskiej Żabce - podkreśliła.
Choć Wacławczyk stwierdził, że nie jest za regulowaniem rynku na siłę, to proponuje zaczynać rok szkolny od konsultacji z rodzicami uczniów co może być dostępne w sklepiku. - Powinniśmy być bardziej świadomi od dzieci i rodziców. Zainspirować radę rodziców do takiej dyskusji - oznajmił radny.
Do dyskusji włączyli się kolejni rajcy. Witold Ostrowicz zauważył, że dzieci "wynoszą to z domu, jak dziecko wraca z wycieczki to mówi że się udała bo byli w makdonaldzie". Ryszard Wolny poparł kolegę.- W domu trzeba robić rewolucję. Zdrowa żywność jest droga, skończy się tym że dzieciaki nic nie zjedzą. A poza tym co jest zdrowe a co nie to podlega dyskusji - powiedział. - Cola jest dobra na biegunkę - stwierdziła ze znawstwem przewodnicząca komisj Krystyna Klimaszewska. - Chyba dla ślusarza - ripostował Michał Fita.
Ludzie
Radny, były wiceprezydent Raciborza
dyrektor Dyrektor Instytutu Studiów Edukacyjnych PWSZ w Raciborzu, radna miasta Racibórz, kierownik ds. sportu w SP 15, była zastępca prezydenta miasta Racibórz.
Czy to nie ów mocno słodzony napój gazowany widać na zdjęciu za radnym? Może pierw wycofać go z urzędu!
Może radni niech sobie lepiej zją banana.
szkoda kasy na radnych
Popieram wypowiedź. Przede wszystkim rodzice idą na łatwiznę i wolą jak ta poniżej i radni zwalać winę na sklepiki i dyrektorów. To co proponują radni to kosmetyka a tu potrzeba rewolucji mentalnej.
że ze sklepikami w szkole jeszcze żadna np. rada rodziców nie wygrała. Dyrekcji szkoły to "wisi", a rodzice mimo walki walą głową w mur. Pani w sklepiku mówi że jak chipsów i coli nie będzie miała to nic nie sprzeda i zamknie interes. No i o to chodzi WON z tym śmieciowym jedzeniem. Nie kuście dzieci słodyczami i nie żerujcie na nich. Matka
Cóż, odkąd pamiętam, a pamięć moja sięga przynajmniej 10 ostatnich lat, to prawie każdy radny w raciborskiej radzie w swoim samorządowym dorobku interpelacyjnym musiał taki temat mieć w CV. I żeby było jasne, nikt nie bagatelizuje problemu, ale z wypowiedzi DW wynika, że za niezdrowe odżywianie dzieci głównie odpowiadają pazerni przedsiębiorcy. A może by tak wpłynąć na rodziców by zamiast 10 złotych do kieszeni, pakowali codziennie do tornistra swojemu dziecku kanapkę z liściem sałaty, jajeczkiem i pomidorkiem? Panie radny, propozycja klulą w płot, ale ważne, że pan przed ludem wyborczym znów zabłysną, a o to przecież chodzi.
Najpierw szkolne stołówki mu przeszkadzały, teraz wziął się za sklepiki. Tylko patrzeć jak urośnie nam kolejny specjalista od oświaty w tym mieście. Czeka nas iście świetlana i rozwojowa przyszłość pod takim rządami.
za moich czasów sklepik prowadzili uczniowie
Pan radny gra specjalistę i przedsiębiorcę, a jest zwykłym ignorantem prawnym. Wszelkie takie regulacje ograniczające działalność gospodarczą, zostałyby zakwestionowane przez wojewodę. Kto miałby i na jakiej podstawie prawnej zrobić listę "produktów zakazanych", poza tymi które wynikają z innych z zapisów ustawowych np. alkohol. Radnemu z branży gospodarczej i to z aspiracjami politycznymi nie wypada publicznie opowiadać takich głupot.
To nadal działa niestety ,co wolno wojewodzie to nie wolno tobie s......e .
Jeszcze do niedawna rady z triumfem ogłaszał na fejsie ze wygrała wolność gospodarcza, gdy wojewoda anulował uchwałę o czasie otwarcia lokali gastronomicznych, a teraz prze do interwencjonizmu gminy w życie gospodarcze. Nie dość, że czynsz wysoki, czas otwarcia sklepiku ograniczony w zakresie dnia (krótkie przerwy i lekcje do piętnastej) i miesięcy (wakacje), to jeszcze chcą za przedsiębiorcę decydować czy sprzeda dziecku jabłko czy marsa. To może pan radny zdecyduje się wreszcie czy jest liberałem czy socjalistą, bo jak na razie z pana postawy wieje tylko populizmem? Może sam pan wynajmie taki sklepik i spróbuje coś w nim sprzedać ze swojej oferty? Poza tym robicie z kogoś dyrektora placówki a ponad jego głową chcecie układać jego relacje z podmiotem gospodarczym, którego sam własnym wysiłkiem pozyskał. Ciekawe czy pan Wacławczyk będąc np. dyrektorem RCK chciałby by rada dyktowała mu warunki wynajęcia kawiarenki w domu kultury? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a w tym przypadku wchodzi o wysokie mniemanie na temat swoich kompetencji pana radnego. Mylne mniemanie.
Po radnym widać , ze dobrze się odżywia . Czuliśmy ,czoła i piwo nie mieszczą się w jego diecie. Proszę zacząć od siebie.