Lenk w Brzeziu: pan się nie boi, my pana obronimy
Z taką propozycją wyszli mieszkańcy ul. Stawowej, która jest zalewana przez pół Brzezia, a domostwa podtapiane. Zapraszają prezydenta na wizję w terenie. - Wiem jak się nazywam ale czy wyglądam na takiego kto się boi? - zareagował włodarz na ofertę ochrony przed irytacją miejscowych.
Mieszkańcy Stawowej zapraszają urzędnika, bo "nic nie zrobiono, a nawaliła woda". - Sami rów zrobiliśmy, ani złotka za to wzięliśmy. Teraz wskutek polityki miasta zaczyna nas zatapiać. Z całego Brzezia leci do mnie woda i te rury co teraz są, 40-tki nie zdzierżą tego - mówili miejscowi. Chcą by prezydent osobiście zapoznał się z problemem, zapewniają ochronę przed zdenerwowanymi mieszkańcami ulicy. - Nie potrzebuję ochroniarzy, ja się tak nazywam chociaż przez "en" nie przez "ę" ale czy wyglądam że się boję? - pytał Lenk.
Obiecał przegląd kanalizacji w tym rejonie.Poruszono także kwestię wąskich dróg w dzielnicy. - Nie ma się jak wyminąć. Zakryjcie rowy, zrobi się miejsce - proponował Józef Świerczek. - To strasznie kosztowne, ze sto lat będziemy takie inwestycje wykonywać. Chcecie szerokości, a lepiej jak jest wąsko, bo spokojnie i bezpiecznie - podsumował prezydent Raciborza.Mirosław Lenk wybrał Brzezie na inaugurację swojego objazdu po dzielnicach.
Towarzyszyli mu zastępcy - Ludmiła Nowacka i Wojciech Krzyżek oraz naczelnik wydziału gospodarki miejskiej Urszula Sobocińska. W pierwszym rzędzie zasiadł miejscowy radny miejski Marian Gawliczek (RS Racibórz 2000), przyszedł też Leon Fiołka rajca powiatowy (NaM). Ogółem około 70 osób z Brzezia i Dębicza przyszło do szkoły żeby spotkać się z prezydentem, dominowały osoby starsze.