100-lecie organów z kościoła Wniebowzięcia NMP
Piosenek U2 czy Armstronga na tych organach nie zagra, ale
Bacha czy Mendelssohna jak najbardziej.
Ponad 1600 piszczałek, sieć przewodów doprowadzających do nich powietrze, specjalny miech wykonany ze skóry zwierzęcej i 27-głosowa skala brzmienia – to właśnie organy z kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Wodzisławiu. W tym roku przypada ich 100-lecie.
Wrażliwe piszczałki
28-letni Paweł Aksman, na wodzisławskich organach gra od ośmiu lat. – Kiedy zagrałem tu po raz pierwszy bardzo spodobało mi się ich brzmienie – mówi. – Oczywiście wiele zależy od dobrego nastrojenia instrumentu. A stroić trzeba co najmniej dwa razy w roku.
Piszczałki organów wykonane są z drewna, część z cynku, a najmniejsze z cyny. Metalowe są szczególnie wrażliwe na wilgoć. Dlatego w środku instrumentu organowego, wyglądającego jak duże pudło, na ścianie zawieszony jest, przypominający okrągły zegar – higrometr. Służy on do pomiaru wilgotności. To bardzo ważne, bo od jej odpowiedniego poziomu zależy to, czy w organach wszystko zagra jak należy. Jeżeli temperatura powietrza jest wysoka, do środka organów stawia się wiadro z wodą, aby zapewnić odpowiednią wilgotność.
Ważne jest także systematyczne czyszczenie piszczałek, które często zapychają się kurzem i przestają dobrze brzmieć. Z kolei wrogiem drewnianych elementów są korniki, dlatego potrzebna jest impregnacja.
Jak to działa?
Powietrze do piszczałek doprowadzane jest przez specjalne wiatrownice, do których z kolei tłoczy się je specjalnym miechem. Ten napędzany jest silnikiem, jedynym elektrycznym elementem całego instrumentu. Kiedy nie było prądu miech uruchamiany był za pomocą specjalnych pedałów, napędzanych przez człowieka. Pan Paweł o wodzisławskim instrumencie wypowiada się w samych superlatywach. – To koronkowa robota – mówi. – Grać na nim to prawdziwa nobilitacja. W dodatku człowiek ma świadomość tego, że stoi za nim sto lat historii. Interesujące są też postacie dawnych organistów, o których chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej.
Same grają?
Choć o organach pan Paweł wie niemalże wszystko, to ciągle potrafią go zaskakiwać i zadziwiać. Jak na przykład wtedy, gdy znienacka zaczynają same grać. – To instrument pneumatyczny, gdzie zasadniczą rolę odgrywa powietrze, a to czasem płata figle – mówi.
Dla pana Pawła gra na organach, to coś wyjątkowego. Dlatego wyjątkowa musi być też wychodząca z nich muzyka. – A ludzie czasem proszą mnie bym na ślubach zagrał np. jakąś piosenkę U2, czy utwór Armstronga. – Wtedy mówię stanowczo: przepraszam, ale to nie jest miejsce na taką muzykę.
Organista najbardziej lubi grać utwory Bacha, Mendelssohna i Bramsa. – Jeżeli chodzi o współczesne utwory są tu pewne ograniczenia, bo na tych organach nie ma niektórych barw potrzebnych do muzyki XX wieku – mówi. – Ale i tu można pójść na kompromis.
Organy w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Wodzisławiu zostały zbudowane w 1912 r. przez firmę Paula Berschdorfa z Nysy. Należą do jednych z najlepszych instrumentów. Znawcy podkreślają świetną kulturę ich wykonania, m.in. odpowiedni dobór menzur, czyli dostosowanie wymiarów piszczałek do wnętrza świątyni.
W czasie II wojny organy, podobnie jak wiele elementów świątyni, uległy zniszczeniu. Niszczycielską kropkę nad i postawili żołnierze, którzy porozrzucali piszczałki po cmentarzu.
organy na prezydenta!!! :)
Organy to jedna wielka orkiestra, którą teruje jeden człowiek, czyli organista. Kościół nie kościół, mowa o organach. Jesli organista nie umie zagrać armstronga na organach to ciota nie muzyk
wiadomo co to za żołnierze ,ci co się zasiedzieli w Polsce po 1945 roku,wschodnia dzicz
czy orgazm i organista ma cóś wspólnego
podejzewam, ze na zywo lepiej brzmia niz przez lipne naglosnienie komputera :-)
mogli wstawić jakieś nagranie brzemienia tych organów ;))