Babski Comber w Jankowicach. Krawaty zostały obcięte!
Zobacz i przeczytaj jak się bawią jankowickie panie.
Z czym kojarzy się nam tłusty czwartek? Z pączkami oczywiście. A czym jeszcze? Mało kto wie, że tłusty czwartek jest też jednym i jedynym dniem w roku w którym można zorganizować Babski Comber. Taki prawdziwy, zgodny z tradycją. W każdym innym dniu będzie to już tylko wieczorne spotkanie pań aktywnych. Babski Comber To wywodząca się ze średniowiecza zapustna zabawa, na którą wstęp mają wyłącznie kobiety zwane dawniej babami a której pionierkami były krakowskie przekupki. Drugi już i jak najbardziej prawdziwy, bo tłustoczwartkowy Babski Comber zorganizowano w Jankowicach. Co tam się działo! Mężczyźni woleli tego nie oglądać…
Jankowicki Babski Comber po raz pierwszy zorganizowano w roku ubiegłym. Pomysłodawczynią i główną organizatorką imprezy była Danuta Granieczny mocno wspomagana przez Gabrielę Rzepka z miejscowego domu kultury. Nie inaczej było w tym roku. W przeciwieństwie do średniowiecznych imprez krakowskich, jankowickie gospodynie i ich przyjaciółki nie wkraczały podchmielone do wsi o świcie, bo swoją imprezę rozpoczynały dopiero o zmierzchu. Ale potem było już zupełnie tak jak w średniowiecznym Krakowie. Rozbawione przedstawicielki płci pięknej budziły popłoch wśród mężczyzn i jeżeli już któryś musiał się pojawić w pobliżu chociażby po wycieńczoną balowaniem żonę to do środka nie wkraczał. Bo każdy chłop ma swój rozum i instynkt samozachowawczy. Przekupki z Krakowa w czasie imprezy rzucały się na słomianą kukłę zwaną Combrem, która symbolizowała mężczyznę i rozszarpywały ją. Tymczasem w Jankowicach nie było takiego zamiennika i za kukłę mógł robić każdy, kto nie był kobietą.
W ramach imprezy, prócz smacznego poczęstunku przygotowano sporo zabaw i konkursów. Było też cieszące się dużą popularnością karaoke. Zaś sztandarową dyscypliną jankowickich „Combrów” stało się obcinanie krawata. Każda pani przychodząca na imprezę mogła się przebrać za kogoś lub za coś, choć nie było to obowiązkiem. Każda musiała za to bezwzględnie mieć na sobie męski atrybut zwany krawatem. Mniej więcej w połowie zabawy na salę wpuszczono mężczyznę, który wprawnie obcinał nożycami końcówki krawatów, wrzucał do maszyny losującej, za którą w Jankowicach wciąż robi około stuletnia drewniana maśniczka z kołowrotem, i kręcił. Owym egzekutorem z nożyczkami już po raz drugi był szef miejscowej OSP Leszek Granieczny. Jak widać do czarnej roboty kobieta nawet w tak mocno sfeminizowanym gronie i przy tak rygorystycznych zakazach potrafi zrobić wyjątek. Po dokładnym wymieszaniu wszystkich obciętych połówek sierotka, w którą wcieliła się Ala Muras, wybrała jedną i …. i okazało się, że nagrodę główną zdobyła Agnieszka Hanusek, bo to jej krawat został w ten sposób skompletowany. No, powiedzmy, że skompletowany.
Wiele uczestniczek imprezy przyszło w przebraniu odpowiadając w ten sposób na apel organizatorów. Inwencja była naprawdę duża a śmiechu jeszcze więcej. Ostatecznie po nagrodę główną za najlepszą charakteryzację sięgnęła Mariola Piontek, która wcieliła się w postać czarownicy.
Następny Babski Comber dopiero za rok. Dlatego też mężczyźni, którzy w tym czasie mieli wolną chatę, święty spokój i cały telewizor tylko dla siebie proponują by tak kapitalną imprezę koniecznie powtarzać częściej. Co najmniej kilka razy w roku, wbrew tej archaicznej tłustoczwartkowej tradycji!
H.M.
Zdjęcia nadesłane przez czytelnika na info@nowiny.pl
przeprowadzam się na wieś. W Racku nie ma takich imprez, a widze że na wioskach zabawa wre. I dupcie można jaką wyłowić...
i polizać też szło
a Wacki szło pomacać?
Wiele jak sądzę. Ale wszystkie udało się wyleczyć kefirem :-))
ile zatruc alkoholowych ?