Zainteresowanie wojskiem nie maleje - sprawdziliśmy!
Kilka tysięcy młodych ludzi przystąpi niedawno do kolejnej już kwalifikacji wojskowej w WKU w Rybniku. Do służby przymusowo nie będą wcieleni, choć – jak przyznaje major Adrian Klimek – znaczna część chciałaby zawodowo nosić mundur.
Kwalifikacją wojskową w naszym regionie – czyli Rybniku, w powiecie rybnickim, wodzisławskim, raciborskim, w Jastrzębiu-Zdroju i Żorach – objętych zostało ok. 3800 chłopców z rocznik 1994. Obowiązkiem każdego obywatela naszego kraju jest stawić się na badania, by uzyskać wojskową kategorię. Nie ma już jednak od dobrych kilku lat obowiązku służby wojskowej, a więc ci, których mundur w ogóle nie interesuje, przenoszeni są do rezerwy.
Młodzi chcąc do munduru
Trend jednak pokazuje, że znaczna część ludzi chciałaby w wojsku zawodowym służyć, jednak droga do tego nie jest prosta. - Zainteresowanie jest bardzo duże i obecnie mamy więcej chętnych niż miejsc, które możemy zaoferować. Zastępczą służbą są w takim wypadku Narodowe Siły Rezerwowe – mówi major Klimek.
Żołnierz w NSR odbywa rotacyjną służbę w szeregu jednostek, ok. miesiąca w ciągu roku. Poborowy zapoznaje się z jednostką, a przełożeniu w jednostce... z przyszłym żołnierzem. - W przypadku obopólnej chęci dochodzi do podpisania kontraktu. W ubiegłym roku 26 żołnierzy z naszej komendy przeszło z NSR do służby zawodowej, więc szanse na to są – mówi major.
Służba w Narodowych Siłach Rezerwowych to najprostsza droga, by do służb zawodowych się dostać. Polega ona właśnie na miesięcznych kursach w poszczególnych jednostkach. Żołnierz zawiera kontrakt z dowódcą jednostki, komendant WKU, któremu podlega dany żołnierz nadaje mu przydział. Taka służba nic nie kosztuje, żołnierz otrzymuje wynagrodzenie, a także bonusy, jak np. zwrot kosztów dojazdu. - Zdarzało się, że pracodawcy nie chcieli pozbywać się pracownika na miesiąc, stąd też w tym wypadku mamy także udogodnienia w postaci rekompensaty – mówi major Adrian Klimek. Żołnierz NSR przez cały rok, poza ćwiczeniami, utrzymuje tzw. gotowość kryzysową, czyli jest dostępny w sytuacjach zagrożenia obronności kraju bądź innych. - W rybnickiego WKU w Narodowych Służbach Rezerwowych służy ok. stu żołnierzy – dodaje mjr Klimek.
Bez NSR także można służyć
Powołanie do służby odbywa się dwutorowo. - Z rezerwy istnieją dwie możliwości powołania. Pierwsza, to taka, gdy żołnierz rezerwy odbywał służbę, jest przeszkolony, ma specjalność. Taki żołnierz może od razu starać się dostać do sił zawodowych. Żołnierz, który nie odbywał służby, został od razu przeniesiony do rezerwy, musi wcześniej przejść odpowiednie szkolenie przygotowawcze. Na taką służbę, dla szeregowego, przeznacza się ok. 4 miesięcy w ośrodkach szkoleniowych w kraju – mówi mjr. Klimek.
Od poniedziałku do piątku tegoroczni osiemnastolatkowie stają przed komisją lekarską. Tam sprawdza się ich zdolności wzrokowe, słuchowe, sprawność oraz ogólny stan zdrowia i przydziela odpowiednią kategorię. Kiedyś wiązało się to ze sporym stresem, dziś jest to raczej formalność. - Do wojska się nie wybieram, a na „stowka” przyszedłem, bo muszę – mówi Piotr, uczeń ZSB w Rybniku. - Służba mnie nie interesuje, szczególnie dziś, gdy zgłoszeń jest mnóstwo, a dostać się bardzo trudno. NSR mnie jakoś nie kusi, do zawodowych służb droga jest dzisiaj po prostu za długa. Czeka mnie matura, potem trzeba się chwytać pracy, a nie bujać w obłokach o bieganiu z karabinem – dodaje. Jak się jednak okazuje, czego zresztą dowodzą statystyki, młodzi tacy jak Piotr, są dziś w mniejszości, z zawodowe wojsko ciągle zyskuje na popularności.
No nie tylko praca-pieniądze. Dla większości to genialna przygoda. Generalnie dowódcy potrafią odróżnić zarobkiewicza od prawdziwego żołnierza i prace w wojsku dostają raczej Ci ostatni.
bo pracy nie ma a coś trzeba robić... kiedy to się w końcu zmieni ;/
Młodzi chcą pracę...