Pogrzeb doktor Krystyny Zimek-Kempińskiej
20 lutego odbył się pogrzeb doktor Krystyny Zimek-Kempińskiej. O tym wydarzeniu napisał i zdjęcia nadesłał nasz Czytelnik.
Oto treść listu:
Krystyna Zimek-Kempińska, lekarz ogólny, została nagrodzona orderem honorowego mieszkańca gminy. Wydała na świat dwie córki, które bardzo daleko w życiu zaszły, stworzyły rodziny i osiagnęły wysokie stanowiska w oświacie i sądownictwie. Leczyła całe pokolenia gminy Lubomi i ościennych wsi.
Pogrzeb odprawiało pięciu księży: ksiądz Herbert Wójcik, który w Lubomi był długie lata proboszczem i na pogrzebie wygłosił wspaniałą mowę o pani doktor, wspaniałym lekarzu, wspaniałej żonie, matce, babci i przyjaciółce; Ksiądz Cygan, wieloletni przyjaciel rodziny Kempińskich; Ksiądz Zdzisław Wrona, założyciel obiektu salezianskiego w Pogrzebieniu i innych sportowych obiektów saleziańskich; Ksiadz Czajka, również przyjaciel rodziny pani doktor oraz obecny proboszcz, bardzo związany z panią doktor ksiądz Fyrla.
Na pogrzebie było około tysiąca ludzi, wiernych przyjaciół, pacjentów. Wielu płakało a ofiara i komunia trwały około 20 minut, składanie kondolecji może godzinę. Na pogrzebie było wielu urzędników gminy Lubomia, cały ośrodek Lubomia, z którym doktor Kempinska była tak bardzo związana i traktowała go jak drugi dom, a każdą pielęgniarkę jak córkę. W Lubomi potocznie mówiło się, że pani doktor zna każdego od embriona. W Lubomi i ościennych wsiach całe życie pracowała ciężko w szpitalach, w ośrodku, przyjmowała w domu i jeździła po wizytach za marny grosz, nieraz za darmo, kawę czy jakieś dobro owocu rolniczego, a przecież mogła być bogata, lecz wolała wdzięczność ludzi. Była kierownikiem ośrodka w Lubomi, nigdy nie wywyższając się pracowała ciężko, zawsze na pierwszym miejscu stawiała człowieka, jego zdrowie, sytuację materialną, higienę i pomoc za wszelką cenę, nie bała się o swoje zdrowie, choć nieraz mogła je utracić. Trafne diagnozy stawiała nieraz bez usg, przeswietleń.
Na pogrzebie również było wielu lekarzy: pan doktor Pączko, Nowakowski, pani doktor laryngolog Przyjemska z Bytomia i wielu wielu innych. Gdy stałem od jednego z nich przez płacz usłyszałem słowa: "Możemy być z pani doktor dumni, takiego człowieka już nie będzie na pewno, nie w Lubomi, możecie być tego pewni". Była wspaniałym doktorem, do jej perfekcji daru lekarskiego dużo nam wszystkim brakuje, rodzina może być z jej dumna, była wyjątkowa.... Nie obnosiła się pychą, nie szukała zarobku, ubogich przyjmowała za darmo, dla wielu była jak matka - zawsze promienna znała dobrze życie, sama przeżyła wiele trudnych okresów w życiu, z których zawsze wychodziła i pozbierała się dając przykład i nadzieję innym. Była wielkim społecznikiem, badała strażaków, sportowców z gminy Lubomia za darmo bądź za skromne co łaska, w szkole jako szkolna lekarka działała zawsze.
Była na ważnych gminnych uroczystościach, została odznaczona orderem pożycia małżeńskiego "50 lat razem" krótko przed śmiercią z mężem Jurkiem. Niedługo przed śmiercią odwiedziła koncert noworoczny w szkole. Kochała dzieci. Zawsze miała czas dla pacjentów, wizyty u niej trwały długo, zawsze zostawała po godzinach, lubiała pogadać z pacjentami, była zarazem psychologiem, wpłynęła pozytywnie na życie wielu, wielu rodzin. Za swoją dobroć zdarzało jej się płacić bolesną karę, mimo to robiła to dalej... Była bardzo pozytywną osobą, w gminie każdy ją dobrze znał i szanował. Pani doktor, a była prosta, nigdy się nie wywyższała, żyła za marną emeryturę i prawie do śmierci przyjmowała i w domu i w ośrodku. Lekarz z powołania - przy grobie było słychać tylko pani doktor Bóg zapłać, Bug zapłać, albo pani doktor dziękuję.
Myślę, że każdy z nas życzył by sobie aby tylu ludzi zapłakało na ich pogrzebie, całkiem obcych, a mimo to przez miłość pani doktor czujących się jak rodzina, jedna wielka rodzina, bo do tego pani doktor zawsze dążyła, aby się kochać i pomagać sobie, rozmawiać ze sobą, każdemu tak szczerze życzyła.
Przy pogrzebie grała orkiestra górnicza, ktoś z rodziny na flecie, pogrzeb prowadził Krzysztof Sosna z Syryni, który rownież był wdzięcznym pacjentem pani doktor, nawet niosący trumnę nie byli pani doktor obojętni..... Padło wiele pięknych słów, wiele łez, wiele żalu, wiele słów, cóż to będzie bez pani doktor, już nikt do nas taki dobry nie bedzie, kto nas będzie leczył i prziymował bez względu na porę i czas i rozmawiał z nami jak człowiek z człowiekiem, a nie wywyższająca się inteligencja. Rodzina pogrążona w wielkim żalu również nie potrafi przegryźć tego ciężkiego trudu utraty tak wspaniałej osoby....
Myślę, że o tej wspaniałej historii ku chwale pani doktor warto napisać krótki reportaż, notkę i wybrać coś z moich chaotycznych słów, proszę jednie o umieszczenie notki bez dodawania komentarzy, choć osobiście nie wierzę w to, żeby ktokolwiek był w stanie coś negatywnego napisać o pani doktor, bo to chyba niemożliwe...
Materiał nadesłany przez czytelnika na info@nowiny.pl