Rodzice oskarżają trenera o pedofilię
Poniedziałkowy wypad z piłkarzami na lodowisko, był najprawdopodobniej ostatnim kontaktem wodzisławskiego trenera z nastolatkami. Z lodu do nieoznakowanego radiowozu sprowadzili go policjanci wydziału kryminalnego.
Nieco narwany i impulsywny, ale profesjonalista. Tak o aresztowanym 35-letnim trenerze Młodzieżowego Klubu Piłkarskiego Odra Centrum wypowiadają się koledzy z pokoju szkoleniowców. Mieszkaniec powiatu rybnickiego swój czas dzielił jeszcze pomiędzy trenerską posadą w 4-ligowej Unii Racibórz oraz pracą na kopalni. Dodatkowo udzielał się w wydziale szkolenia w Podokręgu Racibórz Śląskiego Związku Piłki Nożnej. – To trener z najwyższymi kwalifikacjami w naszym klubie. W I-ligowej Odrze odbywał staż trenerski Do nas trafił pięć lat temu z klubu z Rydułtów – przyznaje Roman Zieliński, prezes MKP Odra Centrum. Zatrzymany mężczyzna wiódł ustabilizowany tryb życia, miał normalną rodzinę i dziecko. Między innymi z tego powodu prokuratura prosi, aby nie ujawniać jego inicjałów.
Wpadali mu w oko
Mieszkaniec gminy Lyski od lat zajmował się chłopcami z rocznika 1998. W blisko trzydziestoosobowej grupie swoją przygodę z piłką zaczynały dzieci członków zarządu klubu, policjantów czy przedsiębiorców. – On wyszukiwał te dzieci na boiskach, na podwórkach. Kompletował drużynę, gdy któryś piłkarz wpadł mu w oko i widział w nim możliwości. Dojeżdżały tam dzieci z Raciborza czy z Raszczyc. Chyba połowa tego rocznika była spoza Wodzisławia – mówi Andrzej Starzyński, prezes Unii Racibórz, gdzie aresztowany był trenerem seniorów. – Miał bardzo duży posłuch u chłopców. Ta drużyna to było jego oczko w głowie. Sam ją kompletował i uzyskiwała bardzo dobre wyniki. Mało komu udaje się zdobyć tytuł Mistrza Śląska, on z tą drużyną sięgnął po ten tytuł dwukrotnie. Podnosił swoje kwalifikacje, jeszcze w ubiegłym roku był na stażu w Hiszpanii – wylicza Zieliński. Kariera 35-latka zakończyła się w poniedziałek 25 lutego po godzinie 15.00.
Zdarzenie na obozie
– On coś przeczuwał – mówi Andrzej Starzyński. – W ubiegłym tygodniu byli na obozie w górach. Już stamtąd w piątek, 22 lutego dzwonił, że może go nie być w sobotę i w poniedziałek. W sobotę zadzwonił, że utknęli na zakopiance a w poniedziałek, 25 lutego przekazał tylko wytyczne kierownikowi drużyny. Do Raciborza już tego dnia nie dotarł – dodaje prezes Unii.
Mężczyzna najprawdopodobniej dzwonił już z wodzisławskiej komendy policji. Kilka godzin wcześniej został zatrzymany na miejskim lodowisku, gdzie przebywał ze swoimi piłkarzami z rocznika 1998. Policjanci poczekali do końca treningu i dopiero wówczas dyskretnie zatrzymali mężczyznę.
Trzy miesiące za kratami
Kolejne doby mężczyzna spędził na wodzisławskiej komendzie. W czwartek został doprowadzony przed sąd, który oceniając zebrany do tej pory materiał dowodowy, zadecydował, że trener na proces będzie czekał za kratami. – 28 lutego w Sądzie Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim, odbyło się posiedzenie, na którym zadecydowano zastosowaniu środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Sąd zadecydował, że mężczyzna spędzi w areszcie najbliższe trzy miesiące, czyli do dnia 25 maja. Wtedy również zostanie podjęta decyzja o ewentualnym dalszym stosowaniu aresztu – mówi sędzia Agata Dybek-Zdyń z Sądu Okręgowego w Gliwicach. Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu, która kierowała wniosek o areszt, wskazywała między innymi, że pokrzywdzonymi w tej sprawie są dzieci. – Nie chcielibyśmy, aby podejrzany w jakiś sposób wpływał na ich zeznania a tym samym utrudniał nasze postępowanie – przyznaje prowadząca sprawę prokurator Ewa Świątkowska-Stec.
Coraz więcej pokrzywdzonych
Kiedy prokuratura przesyłała akta do sądu, śledczy wiedzieli o kontaktach trenera z czterema piłkarzami. W piątek ich liczba wzrosła do siedmiu. – Nie wykluczamy, że takich przypadków może być więcej. Musimy dotrzeć do pozostałych osób grających w klubie oraz do tych, które grały w nim w przeszłości. Dzieci w tym wieku mogą nie przyznawać się, że miały jakieś kontakty – mówi prokurator. Jak ustaliliśmy, trener miał krzywdzić piłkarzy już od 2009 roku. Do kontaktów miało dochodzić poza treningami. W szatniach i w samochodzie. – Polegało to na wykorzystaniu okazji, kiedy zostawał sam na sam z piłkarzem. Nie chodzi o gwałty ale o tzw. inne czynności seksualne – mówi nasz informator znający kulisy sprawy. Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim postawiła mężczyźnie zarzuty z artykułu 200 paragraf 1 kodeksu karnego, a więc „kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”.
Donieśli rodzice
Cała sprawa wypłynęła za sprawą rodziców piłkarzy z rocznika 1998. To oni zawiadomili organy ścigania o zachowaniu trenera. Doniesienie zbiegło się w czasie z powrotem grupy piłkarzy z gór. – Kiedy w poniedziałek dowiedzieliśmy się o jego zatrzymaniu, nikt w klubie nie potrafił w to uwierzyć. Jednak natychmiast we wtorek zorganizowaliśmy spotkanie z rodzicami, zarządem klubu oraz dyrekcją szkoły. Decyzją zarządu klubu został odsunięty całkowicie od drużyny. W tej chwili poszukujemy dla naszych podopiecznych nowego szkoleniowca. W tym samym czasie zabezpieczyliśmy dla tych młodych zawodników psychologa, który prowadzi z nimi zajęcia i pomaga przejść przez ten trudny okres – zapewnia prezes Odry, gdzie trenują krzywdzeni piłkarze.
Nic nie wiemy
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że aresztowany mężczyzna był członkiem wydziału szkolenia Śląskiego Związku Piłki Nożnej. – Uważamy z kolegami, że to są jakieś pomówienia – mówi Janusz Gałązka, szef wydziału szkolenia ŚZPN w którym udzielał się aresztowany trener. – Facet miał żonę i dziecko i miałby krzywdzić inne dzieci? Nie wierzę w to. Razem z kolegami podejrzewamy, że ktoś go wrobił. Obecnie nie mam żadnych podstaw, aby odwoływać go z funkcji członka naszego wydziału – mówi Janusz Gałązka. Zaskoczenia nie krył również Stefan Ekiert, prezes Podokręgu Racibórz ŚZPN, który od naszego dziennikarza dowiedział się, że ma aferę pedofilską w swoim podokręgu. – Co pan mówi? Jestem zszokowany. W tej sytuacji będziemy musieli go odwołać na najbliższym zarządzie – zapewnia Ekiert. Dodaje, że osoby, które pracują z dziećmi, muszą mieć nieposzlakowaną opinię. – Jeśli zarzuty potwierdzą się, nie ma szans, aby taka osoba pracowała z dziećmi, a tym się zajmuje między innymi wydział szkolenia, którego był członkiem – dodaje szef podokręgu.
Nie było sygnałów
Dziwią się również koledzy z klubu, gdzie zatrzymany trener grał jako piłkarz. – Nikt nic nie zauważył. To był normalny kolega z boiska. Często nie było go na meczach, bo jego dzieciaki z tego rocznika 1998 wyprowadzały piłkarzy Odry Wodzisław na boisko. To chyba koniec jego kariery, bo jak się teraz miałby pokazać w środowisku piłkarskim? – pyta Jan Polnik, prezes klubu LKS Czarni Nowa Wieś, gdzie podejrzany grał przez trzy lata. Dziwią się także w Odrze. – Aż trudno nam uwierzyć, że przez ten cały okres współpracy z trenerem nikt nie dał nam znać, że dzieje się coś niepokojącego. Nikt niczego nie zauważył. Muszę zaznaczyć, że cały czas mamy kontakt z rodzicami, uczestniczą oni w życiu naszego klubu, jeżdżą z nami na sparingi i obozy. Oni są podporą tego klubu. Dlatego trudno w to wszystko uwierzyć. Sytuacja jest trudna. Jesteśmy pewni, że odpowiednie organy z pewnością szybko wyjaśnią całą sprawę. Naszym zadaniem jest teraz walka o dobro tych chłopaków – mówi prezes Roman Zieliński.
Adrian Czarnota