Przez życie ze Zgodą
Poznali się na probostwie w Łanach. Tam zaczęła się ich miłość. Dziś świętują 60 rocznicę ślubu.
Maria i Jan Fojcikowie z Modzurowa obchodzili w lutym diamentowe gody. Ten jubileusz jest okazją do krótkiego wspomnienia ich wspólnego życia.
Dwójka młodych poznała się na plebanii w Łanach, gdzie oboje pracowali i pomagali księdzu. Tu wzięli ślub, po którym zamieszkali w domu Marii w Przewozie. Po trzech latach przeprowadzili się na ul. Słowackiego do Modzurowa, rodzinnej miejscowości Jana. Tu oboje znaleźli pracę w ówczesnej Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. Jan był znanym traktorzystą, który jako pierwszy wjechał pojazdem ze zbożem do stodoły Szuberta. Maria pracowała w brygadzie polowej. W RSP pracowali aż do emerytury, w międzyczasie zbudowali swój dom.
– Praca była ciężka. Na początku w RSP nie było nawet chorobowego i kiedy mąż zachorował i musiał być trzy miesiące w szpitalu, byłam zdana na samą siebie. A mieliśmy już wtedy gromadkę dzieci – wspomina pani Maria. Jubilatka dodaje, że ludzie wtedy chętniej sobie pomagali i w trudnych chwilach przywozili jej pomoc w postaci naturaliów (mleka, jaj itp.). Starszy syn zbierał czereśnie na sprzedaż żeby wesprzeć domowy budżet. W późniejszym okresie przepisy się zmieniły i chorować można było bez tak wielkich problemów.
Małżeństwo pamięta czasy kiedy prace polne wykonywało się wyłącznie ręcznie. – Na przykład rzepak ścinaliśmy sierpami, a młóciliśmy go nocą. To była ciężka praca i pojawienie się kombajnów mocno nam ulżyło – wspominają.
Diamentowej parze urodziło się trzech synów i pięć córek. Mają 26 wnucząt i 19 prawnucząt. – Nasza rodzina jest bardzo zgodna. Dzieci nam bardzo pomagają i dbają o nas. Robią nam różne miłe niespodzianki – chwalą potomstwo.
Para tęskni za odległymi czasami, kiedy ich zdaniem ludzie żyli weselej, byli bardziej ze sobą zżyci, nie było telewizji i chętniej sobie pomagali. – Była ogólna zgoda, zupełnie tak jak nazywała się nasza spółdzielnia – uśmiecha się pani Maria.
Dziś oboje wiodą spokojne życie emerytów. Pani domu nadal lubi oddawać się pracom gospodyni, szyje, ceruje, gotuje. Mąż nie ukrywa pociągu do palenia tytoniu, futbolu i kryminałów. Dopóki zdrowia było więcej woził wnuków na treningi piłkarskie.
Na pytanie o sposób na wspólne przeżycie tylu lat małżonkowie odpowiadają, że łączyły ich wspólne cele i dążenie do nich. – Życie nie było usłane różami. Byłam jednak bardzo uparta i jak coś powiedziałam to tak musiało być – mówi o sobie jubilatka. Jej mąż był przy tym bardzo pracowity. W ten sposób czują satysfakcję z minionych lat.
My życzymy jubilatom kolejnych wspólnie spędzonych jubileuszy.
Marcin Wojnarowski