Mieszkają z grzybem, bo walczą z ZGM?
Jeszcze niedawno głośno było w Rybniku o Stowarzyszeniu Obrońców Praw Lokatorów z Tadeuszem Dybałą na czele, które swoją działalność koncentruje na walce z Zakładem Gospodarki Mieszkaniowej w Rybniku, najczęściej w bardzo trudnych kwestiach. Teraz Tadeuszowi Dybale przyszło walczyć o nowe mieszkanie dla siebie.
W majowy weekend rodzina Dybałów przeżywała w swoim mieszkaniu na Rudzkiej gehennę. Przez dziurawy dach do budynku lała się woda. Puste mieszkanie na drugim piętrze było całkowicie zalane, a przez to do położonego poniżej lokalu Dybałów lała się woda. Nic dziwnego, że cały budynek jest zagrzybiony, a jedyna mieszkająca tam jeszcze rodzina podupada na zdrowiu. Ciekawe jest, że ZGM zamiast przeznaczyć środki na remont dachu w budynku, w ubiegłym roku przeznaczył 5535 zł na opinię mykologiczną, stwierdzającą, że w mieszkaniu jest i tak widoczny gołym okiem trujący grzyb. Mykolog stwierdził m.in. że rodzina Dybałów jest za duża jak na to mieszkanie, a hodowany w klatce chomik wytwarza gazy sprzyjające zagrzybieniu. – To jakaś parodia. Za te pieniądze byłby naprawiony dach, a nie tylko łatany. W rozmowie z nami dyrektor ZGM Danuta Kolasińska sama przyznała, że ZGM wprowadził grzyb do naszego budynku, remontując zakażonym drewnem mieszkanie na parterze. Ręce opadają. Wygląda na to, że ktoś się na nas mści – mówi Tadeusz Dybała, który dotychczas nie musiał walczyć z Zakładem Gospodarki Mieszkaniowej w Rybniku w sprawie swojego mieszkania na Rudzkiej, ale z ramienia Stowarzyszenia Obrońców Praw Lokatorów zajmował się wieloma innymi sprawami.
Budynek na sprzedaż
Kiedy miasto podjęło decyzję o sprzedaży budynku (ma być sprzedany w tym roku), od razu przeniesiono lokatora z drugiego piętra. O Dybałach jednak zapomniano. – Kiedy przyszliśmy prosić o zmianę lokalu, dowiedzieliśmy się, że skoro co parę miesięcy nasze stowarzyszenie wyciąga z ZGM spis wolnych lokali, to sami mamy sobie taki znaleźć, ale może być z tym problem, bo zakład nie ma pustych lokali o podobnej powierzchni. Znaleźliśmy trzy takie mieszkania. W jednym byliśmy nawet na wizji, po czym ZGM zaczął kombinować. To mieszkanie jest na ul. Borki – tłumaczy Dybała. W Zakładzie Gospodarki Komunalnej w Rybniku spytaliśmy, czy państwo Dybałowie dostaną nowe lokum. – Państwo Dybała są przewidziani do przekwaterowania. Została wysłana do nich propozycja mieszkania, czekamy na ich reakcję, jest wyznaczona wizja i mają iść zobaczyć to mieszkanie. Jeżeli mieszkanie będzie odpowiadać państwu, to po wykonaniu remontu zostaną przeniesieni – zapewniała nas Janina Ossa, kierownik działu lokalowego w ZGM. Nie chodzi jednak o mieszkanie na Borki, a w Niewiadomiu.
Zaczęli protestować
– Proponowane nam mieszkanie ma wprawdzie taki sam metraż, ale powierzchnia użytkowa jest już znacznie mniejsza od tej z naszego obecnego lokalu. Mało tego, to są dwa pokoje, jak w takich warunkach ma żyć ośmioosobowa rodzina? – pyta Dorota Dybała. Według przepisów przy przeniesieniu nowy lokal powinien posiadać taką samą lub większą powierzchnię. Dodajmy, że w rodzinie Dybałów są dwie osoby niepełnosprawne. Pan Tadeusz wraz z żoną postanowili zaprotestować w tej sprawie i przez kilka dni koczowali przed mieszkaniem na ul. Borki. Wywiesili też przez okno na Rudzkiej baner z napisem „Panie prezydencie litości, grzyb nas zabija” i wizerunkiem wyborczym Adama Fudalego. Ponadto Dybałowie przygotowali ulotki z takim samym hasłem i zdjęciem, które rozdali w Rybniku. Dybała złożył także do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Chodzi o niegospodarność ZGM, który przez zrujnowanie budynku przy Rudzkiej tym samym obniżył jego wartość dla potencjalnego nabywcy. – W wywiadzie dla Radia 90 na temat mojej sprawy prezydent Adam Fudali stwierdził, że dostaję pieniądze na osoby niepełnosprawne. To kłamstwo, bo nie ja, tylko te osoby otrzymują zasiłek. Ja nie wziąłem z tego ani złotówki – wyjaśnia Tadeusz Dybała. Na razie sprawa pozostaje otwarta.
Szymon Kamczyk
Ludzie
Były prezydent i były przewodniczący Rady Miasta Rybnika