Władza nie słucha ale projekt ma sens
Brak komunikacji na linii władza-mieszkańcy i dramatyczna absencja PWSZ w pracach nad projektem "Ożywiamy Racibórz" - działacze NaM-u zdiagnozowali problemy miasta.
W hotelu Polonia odbyło się ostatnie ze spotkań poświęconych rewitalizacji centrum miasta, projektu realizowanego przez stowarzyszenie Nasze Miasto, z pomocą finansową Fundacji Batorego. Koordynator Piotr Dominiak uwypuklił problem braku komunikacji na linii społeczeństwo-władza i brak wizji dla rozwoju Raciborza. - Nie tylko w nasz projekt angażowało się mało osób, w pracach nad aktualizacją strategii też uczestniczyło niewielu - zaznaczył. Dominiak zauważył, że kolejny raz nieobecni są decydenci (urząd reprezentowali pracownicy wydziału rozwoju-red.).
Prezes NaM-u Dawid Wacławczyk uznał, że projekt ma sens. Przytoczył przykład z Rybnika, gdzie o podobnym przedsięwzięciu o tematyce rewitalizacyjnej mówiono, że powstało tylko po to, by zarobili na nim koordynatorzy. - Ostatecznie okazało się, że Miasto Rybnik przeznaczyło miliony w budżecie na realizację pomysłów wypracowanych w projekcie - podkreślił. Wacławczyk przywołał początkową niechęć magistratu do tworzenia strefy ekonomicznej w Raciborzu. - Dziś mówi się o jej poszerzaniu. Tu nie chodzi o wizję NaM-u, wizję opozycji ale o głos mieszkańców - podsumował prezes.
Leszek Szczasny, drugi z koordynatorów projektu dziwił się stanowisku PWSZ wobec działań NaM-u. - Mimo początkowych, pozytywnych reakcji nie zaangażowali się. To rzecz dramatyczna - ocenił. Słowa uznania skierował w stronę architektów z Gliwic oraz studentów tamtejszej Politechniki, którzy pomogli w pracach nad projektem. Zdaniem Szczasnego gestem dobrej woli ze strony magistratu mogłoby być stworzenie profesjonalnej wizualizacji pomysłów dla centrum (Długiej, rynku, pl. Długosza i pl. dworcowego).
Ludzie
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Podróżnik, były radny Gminy Racibórz.
Prezes Stowarzyszenia ASK
tak jest zawsze